Ryszard Szuster: Nie wierzę, że zarząd zabronił piłkarzom walki o jak najwyższe miejsce

Spark  -  9 maja 2013 07:10
0
1439

ryszard_szuster

– Gra w rundach wstępnych Ligi Europejskiej to nie jest interes. Powiedziałbym, że to wielki kłopot – mówi w wywiadzie dla Roosevelta81.pl Ryszard Szuster, były prezes Górnika Zabrze. Szuster podkreśla także, że miasto, które bardzo pomaga klubowi, nie powinno być w dłuższej perspektywie większościowym udziałowcem Górnika. – To droga donikąd – uważa.

Ryszard Szuster, który od 3 lutego 2007 roku do 10 września 2008 był prezesem Górnika, mówi w rozmowie z serwisem Roosevelta81.pl o problemach i perspektywach klubu, przyczynach słabej postawy drużyny w rundzie wiosennej, a także o planowanej reformie rozgrywek Ekstraklasy. – Jak słyszę, że Pan Roman Kosecki chce 18 zespołów, to śmiać mi się chce.

Roosevelta81.pl: Górnika Zabrze z jesieni i wiosny to zupełnie inna drużyna?

Ryszard Szuster (były prezes Górnika Zabrze): – Zimą odszedł tylko Arkadiusz Milik, więc na pewno postawa zespołu budzi rozczarowanie. Tutaj trzeba postawić pytanie: Czy wyniki w rundzie jesiennej nie były na wyrost?  Było kilka zwycięstw, czy też remisów, w których rezultat mógł być inny. Uważam, że prawda o sile Górnika leży gdzieś pośrodku. Górnik nie jest tak dobry jak to było jesienią, ale także nie jest tak słaby jak obecnie.

Tylko, że teraz styl gry jest, delikatnie oceniając, kiepski…

Nie wiem jaki wpływ na postawę piłkarzy ma sytuacja finansowa klubu. Nie znam szczegółów, ale dochodzą do mnie głosy, że różowo nie jest. Gdy nie ma „kasy”, to atmosfera do walki nie jest dobra, a trochę realia naszej piłki znam. Kiedy przyszedłem do klubu w 2007 roku, to nie było pieniędzy na wodę mineralną i telefony. Udało nam się jednak zbudować zespół, który potrafił zakończyć rozgrywki na 7, czy też 8 miejscu, a brakowało nam dwóch punktów do 5. Mimo problemów, można to było jakoś poukładać. Nie było jeszcze żadnej klarownej deklaracji z firmy Allianz. Jakiś wpływ na postawę zespołu może mieć też frekwencja. Budowany jest stadion i zawodnicy grają niemal przy pustych trybunach. Kibice dają bardzo dużo. Kiedyś zespół był słaby, ale jak trzeba było wygrać z Legią, a na stadion przychodziło dużo kibiców, to sięgało się po zwycięstwo. Na pamiętny mecz o utrzymanie z Wisłą Płock (dop. red. wygrany 2:0) przyszło prawie 25 tysięcy widzów i każdy z zawodników grał na 150 procent swoich możliwości. Teraz trochę trudniej im się zmobilizować.

Perspektywa walki o europejskie puchary nie mobilizuje?

Tak już niestety to wygląda w klubach, w których sytuacja nie jest stabilna. Piłkarze mają świadomość, że mistrzostwo im „nie grozi”, bo Legia i Lech są lepsi piłkarsko, a gra w Lidze Europejskiej w rundach wstępnych, to nie jest interes. Powiedziałbym, że to wielki kłopot. Rozstawienie polskich zespołów jest takie, że albo trafi się na jakiś Azerbejdżan lub Kazachstan, a tam oligarchowie „pakują” wielkie pieniądze na piłkę. Pod względem marketingowym absolutnie się to nie opłaca. Wyprawy są drogie, a zyski iluzoryczne, dodatkowo można jeszcze przegrać. Pewnie siedzi to w głowach piłkarzy, choć nie twierdzę, że odpuszczają mecze.

Pojawiły się przypuszczenia, że zawodnicy usłyszeli „nie możecie zająć wyższego miejsca niż piąte”.

Ja takich opinii nie słyszałem. Nie wierzę, aby zarząd „motywował” w ten sposób piłkarzy. Występy w eliminacjach to nie jest jednak wielki miód. Mając w perspektywie grę z Barceloną, którymś z Manchesterów, to co innego. Tutaj natomiast system awansu do pucharów się po prostu nie opłaca. Trzeba się przebijać przez wszystkie szczeble eliminacji. Oczywiście, można się wypromować, jak niedawno Lech Poznań, ale w Kazachstanie, czy Azerbejdżanie o promocję jest trudno. Gdybym ja był jednak prezesem, to nigdy bym piłkarzom nie powiedział, że nie mogą zając wysokiego miejsca. Najpierw wygrajmy te mecze, a później będziemy się martwić. To jest szansa powrotu na salony. Nie można przecież wykluczyć korzystnego losowania i awansu do fazy grupowej.

W takim razie, co jest główną przyczyną  słabej gry?

Czynników składających się na całość jest wiele. Dochodzą do tego spekulacje dotyczące trenera Adama Nawałki. On jest bardzo ważnym ogniwem tego mechanizmu. Po sezonie może odejść i wszyscy mają świadomość, że pewien okres wtedy się skończy. Niektórzy piłkarze rozglądają się za innym klubem. Każdy z nich może mieć swoje przemyślenia, może grać pod siebie, a nie dla zespołu. Nie wiem, jak jest w szatni, ale może potworzyły się jakieś grupki i nie ma zespołu?

Problemem dla Górnika mogłaby być gra w europejskich pucharach poza Zabrzem ?

Nie przesadzajmy. Wyjazd do Krakowa nie jest taki daleki. Wynajęcie stadionu to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wierzę, że na mecz Górnika przyszłoby około 15 tysięcy widzów, więc klub stratny by nie był.

Czy nowy stadion pomoże wyjść Górnikowi na prostą i wrócić na wspomniane przez Pana salony?

Wszystko zależy od tego, o co Górnik będzie grał. Utrzymanie takiego stadionu to wcale nie jest prosta sprawa. Z meczów stadiony się nie utrzymają. Trzeba mieć mądrego operatora, aby stadion żył 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu i na siebie zarabiał. Pytanie, czy w Zabrzu mają kogoś takiego, żeby miasto nie musiało do tego dopłacać?  Spłata kredytu to jedna sprawa, a koszty utrzymania takiego obiektu to druga. Odnośnie meczów, to ważna będzie kwestia sportowa. Jeśli Górnik będzie miał ciekawą drużynę, to 20 tysięcy ludzi będzie chodzić, a na „topowych” spotkaniach będzie nawet 30 tysięcy. Na pewno to był dobry ruch by wybudować nowy stadion. Decyzja zapadła  za moich czasów. My zrobiliśmy architektoniczną wizję. Teraz z perspektywy czasu i nauczeni doświadczeniami, uważam, że można było przyjąć inny model budowy. W razie czego, gdyby stadion na siebie nie zarabiał, można byłoby na przykład rozebrać jego górną część , aby zredukować koszty. Budowa takiego obiektu jaki powstaje w Zabrzu jest tym większym wyzwaniem dla miasta.

Górnik będzie się musiał postarać, aby zapełnić tak duży obiekt?

Musi iść w tym kierunku, aby grały w nim „nazwiska”, by walczył o „coś”, bo w innym wypadku skończy się na tym, że na mecze będzie chodziło po 5-8 tysięcy widzów i klub będzie zjadał własny ogon i trzeba będzie do całego interesu dopłacać. Ile razy miasto może dokapitalizować  klub? Jeśli nie będzie pieniędzy, to trzeba będzie sprzedawać. Nie ma już Milika, a co jak odejdą Olkowski, Nakoulma … Nie można wiecznie żyć legendą. Starsi kibice, pamiętający największe sukcesy Górnika, są już na wymarciu, a młodych należy w jakis sposób przyciągnąć. Muszą być zawodnicy dla których przychodzi się na stadion, bo inaczej produkt będzie lekko nieświeży.  

Miasto wiecznie właścicielem większościowym być chyba nie powinno?

Cały czas mówię klub, a myślę miasto, które ma duży pakiet akcji. Trzeba się zastanowić, czy należałoby je sprzedać i szukać inwestora. Produkt musi być atrakcyjny. Jeśli za Nakoulmę nie pozyska się dobrego zawodnika, to atrakcyjność może spaść. Warto jednak podkreślić rolę miasta w momentach kryzysowych, a te w przypadku Górnika pojawiają się co jakiś czas. Dobrze, że jest tak duża życzliwość ze strony Pani Prezydent, bo jak nie ma pieniędzy, to wtedy któraś z miejskich spółek dokapitalizuje klub. Jest to jednak trochę droga donikąd. Miasto ma bowiem wiele trudnych zadań: to drogi, to za chwilę pensje dla nauczycieli i pieniędzy może kiedyś zabraknąć. Raz, czy drugi może się to zdarzyć, ale piąty czy dziesiąty? Wtedy w Górniku zacznie się cyrk jak na Konwiktorskiej w Warszawie. Tam jest jednak prywatny właściciel, o którym nie warto nawet wspominać. Na pewno jednak nie jest to właściwa droga, aby miasto miało tak duży pakiet akcji. Klubem muszą zarządzać fachowcy, a Prezydent miasta nie musi się na tym znać. Do tego dochodzi jeszcze coraz trudniejsza sytuacja w całym kraju. To wszystko składa się w taką całość, że klub powinien starać się o pozyskanie mocnego udziałowca, który w perspektywie czasu przejąłby utrzymanie klubu na swoje barki. Dla władz Zabrza Górnik jest ważny. Jeśli jednak nie będzie wyników, to wtedy nie będzie już przyzwolenia, aby miasto dawało pieniądze na klub.

Ostatnio bardzo głośno jest o reformie Ekstraklasy. Cały czas nie wiemy, jak będą wyglądały rozgrywki w przyszłym sezonie. Jakie według Pana byłoby idealne rozwiązanie?

Trzy lata temu były wybory na prezesa Ekstraklasy SA. Chciałem nawet startować i odbyłem rozmowę z ówczesnym prezesem PZPN Grzegorzem Lato. Miałem jednak dwa postulaty: Po pierwsze, zmniejszenie ligi do 12 zespołów i każdy z każdym grałby po 4 razy. Drugi, to ustalenie górnej granicy zarobków piłkarzy. Jako Ekstraklasa SA można ustalić przepisy, że akceptujemy jedynie maksymalny kontrakt na poziomie 250 tysięcy euro rocznie, czyli miliona złotych maksimum. To jest „kupa” pieniędzy. Gdyby zawodnik chciał zarabiać więcej, wtedy można byłoby mu zapłacić różnicę np.  z umów reklamowych, ale gwarantowany kontrakt przez klub nie mógłby być wyższy. Przypomnijmy umowy Górnika z Damianem Gorawskim i Pawłem Strąkiem. Gdyby był taki przepis, to Górnik miałby „czyste papcie”. Podpisano kominy płacowe, a oni jeździli i grali po jakichś wsiach. Liga powinna zostać zmniejszona. Nie stać nas na więcej drużyn niż 12, jeśli wymogi licencyjne mają być stosowane. Kwota z praw medialnych byłaby podzielona na 12 drużyn, czyli kluby dostałyby po około 2,5-4 milionów więcej. Słabsze kluby nie będą chciały się na to zgodzić. Jeśli jednak chcemy mieć Ekstraklasę nie tylko z nazwy, to trzeba taką reformę przeprowadzić. Od samego mieszania herbata słodka się nie zrobi. Jak słyszę, że Pan Roman Kosecki chce 18 zespołów, to śmiać mi się chce. Zróbmy od razu 24-zespołową Ekstraklasę. Weźmy Motor Lublin, Dolcan Ząbki i wtedy dopiero będzie. Trudno jednak przeprowadzić taką reformę, aby pozostało tylko 12 drużyn. To wymagałoby konsekwencji ze strony Ekstraklasy i PZPN-u. Tym słabszym, którzy zasmakowali elity, trudno jednak się z nią pożegnać.

Dziękuję za rozmowę

Również dziękuję i gorąco pozdrawiam wszystkich kibiców Górnika Zabrze!

źródło: Roosevelta81.pl
foto: Torcida.eu

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments