Robert Jeż: Po tym co mnie spotkało w Lubinie, spakowałem się i wyjechałem na Słowację

eMZet  -  4 października 2024 17:51
1
3672

Robert Jeż do Górnika Zabrze przychodził jako kapitan występującej w Lidze Mistrzów MSK Żilina. W kolejnych sezonach występował m.in. w Polonii Warszawa i Zagłębiu Lubin. – Z wszystkich klubów w Polsce najlepiej było mi w Górniku – przyznaje w rozmowie z serwisem Roosevelta81.pl były rozgrywający 14-krotnych mistrzów Polski.

Czym dziś zajmuje się Robert Jeż? Stawiam, że w jakiejś roli wciąż działasz przy piłce nożnej.

Robert Jeż: Zgadza się (śmiech). Jestem dyrektorem sportowym w FK Pohronie, w pierwszej lidze słowackiej. Najpierw byłem asystentem trenera, a potem dostałem propozycję przejęcia roli dyrektora sportowego.

To dla kibiców Górnika dość znany klub. Swego czasu grali tam na mocy wypożyczeń Mateusz Zachara i Aleksander Paluszek.

– Tak, dokładnie o tym klubie mówimy. Pracuję już tutaj dwa lata i dobrze się w nowej roli odnajduję.

Myślisz o tym, żeby potem iść w pracę trenerską czy jednak gabinet dyrektorski to wygodne miejsce?

– Na razie rola dyrektora sportowego mnie satysfakcjonuje. A co będzie w przyszłości, zobaczymy. Nie zamykam się na pewno na żadną z opcji.

Możesz pochwalić się bogatą karierą zawodniczą. Jako kapitan MSK Żilina grałeś przecież w fazie grupowej Ligi Mistrzów m.in. z Chelsea Londyn i Olimpique Marsylia.

– Wspominam tamte lata jako najlepsze w swojej karierze. Byłem kapitanem Żiliny i graliśmy w Champions League. Jesień była w naszym wykonaniu całkiem udana, bo kilka meczów w fazie grupowej kończyliśmy na styku. Chociażby z Olimpique przegraliśmy 0:1 czy z Chelsea 1:2. Ostatecznie kończyliśmy grupę na ostatnim miejscu, bez punktów, ale to był bardzo owocny czas i ciekawe doświadczenie.

I kilka miesięcy później zadzwonił Górnik. Twój transfer do Zabrza był wówczas wydarzeniem na skalę Ekstraklasy. Rzadko bowiem w tamtych latach polski klub brał zawodnika wprost z Champions League.

– Po tej rundzie jesiennej chciałem wyjechać za granicę. Mój menadżer Paweł Zimończyk zadzwonił do mnie, że jest taka okazja, bo interesuje się mną Górnik Zabrze. Nie wiedziałem wtedy wiele o tym klubie. Wiedziałem, że przed laty należał do czołowych w Polsce i liczył się w Europie. Oferta z Zabrza mnie przekonała, że warto wykonać ten krok. Obejrzałem na Youtube kilka filmików związanych z Górnikiem i wiedziałem, że wszystko tam jest profesjonalnie zorganizowane. Drugim argumentem byli kibice, bo atmosfera, jaką robili na trybunach bardzo mi się podobała. Powiedziałem prezesowi Żiliny, że chcę odejść i od tego czasu sprawy nabrały tempa.

Twój transfer do Górnika nie był tym z kategorii łatwych. Sprawa ciągnęła się dość długo…

– W Żilinie prezes namawiał mnie, żebym został w klubie. Powiedziałem, że podpiszę kontrakt z Górnikiem od lata i jeżeli chce mnie zatrzymać, to tylko na wiosnę. Na drugi dzień prezes Żiliny zadzwonił do mnie z pytaniem, czy naprawdę chcę jechać do Zabrza już zimą. Powiedziałem mu, że tak i zgodził się, żebym odszedł już na wiosnę. Do Górnika trafiłem trzy dni przed pierwszym meczem w rundzie wiosennej.

Ale w tym meczu jeszcze nie było Ci dane zagrać.

– Graliśmy na wyjeździe z Polonią Warszawa i trener Adam Nawałka wziął mnie do kadry, ale nie zagrałem ani minuty. Przyjechałem do Zabrza w środę, odbyłem jeden czy dwa treningi z drużyną i od razu był mecz. Nie miałem do trenera o to pretensji, bo rozumiałem czym się kierował. Zagrałem tydzień później, z Zagłębiem Lubin. Wszedłem na boisko na ostatni kwadrans i strzeliłem bramkę na 5:1.

Piękną bramkę, po szybkiej wymianie podań z Michalem Gasparikiem trafiłeś do siatki takim rogalem z narożnika pola karnego.

– Tak właśnie było. Jedno z ładniejszych trafień w mojej karierze. Radość była tym większa, że taką bramką przywitałem się z kibicami Górnika.

Kolejne mecze dla Górnika były tej wiosny w Twoim wykonaniu świetne. Rozgrywałeś piłkę, strzelałeś, asystowałeś…

– Starałem się grać jak najlepiej. Byłem w dobrej dyspozycji. Cieszę się, że tak było. Strzeliłem kilka bramek i czułem się na boisku naprawdę dobrze. Szybko się zaaklimatyzowałem, koledzy z drużyny bardzo mi pomagali na boisku i poza nim. Zresztą to byli bardzo dobrzy zawodnicy, bo w Górniku grali wtedy Adam Banaś, Olek Kwiek czy Grzegorz Bonin. Mogę powiedzieć, że to była dla mnie jedna z najbardziej udanych rund w polskiej Ekstraklasie.

Na ławce Górnika dzielił i rządził wtedy Adam Nawałka.

– Pamiętam i wspominam trenera Nawałkę bardzo dobrze. Był tego typu szkoleniowcem, że jeżeli na boisku robiłeś co do Ciebie należy i czego od Ciebie oczekiwał, nie miałeś z nim żadnych problemów. Jak ktoś próbował coś kombinować czy oszukiwać, sam sobie te problemy robił. Dla mnie okres pracy z tym trenerem był jednym z najlepszych w całej karierze.

Twoja piękna przygoda w Zabrzu skończyła się niespodziewanie szybko. Już po kilku miesiącach dostałeś ofertę z Polonii Warszawa i przeniosłeś się razem z Danielem Sikorskim do stolicy.

– To była dobra oferta dla mnie, ale przede wszystkim była dobra dla Górnika. Prezes Wojciechowski był bardzo bogaty i łożył na klub potężne pieniądze. Kadra Polonii była pełna bardzo dobrych zawodników. Myślę, że z perspektywy czasu ten transfer bardziej pomógł Górnikowi niż nam.

Józef Wojciechowski uchodził w Polsce za człowieka w gorącej wodzie kąpanego. Trochę radykał, trochę wariat… Jak go wspominasz?

– Z prezesem Wojciechowskim nie miałem jakiegoś większego kontaktu. Spotkaliśmy się może 2-3 razy. Znacznie lepiej pamiętam trenera Jacka Zielińskiego, który nas prowadził. To również bardzo dobry człowiek i bardzo dobry trener. W Polsce jest bardzo szanowany. Ambicje w Polonii były bardzo duże, klub miał walczyć o najwyższe cele. Nie udało się tego osiągnąć, a po moim pierwszym sezonie w Warszawie prezes Wojciechowski postanowił, że odchodzi i sprzedaje klub. Wielu zawodników zdecydowało się wtedy na odejście z Polonii.

Właścicielowi Polonii Warszawa żądza sukcesu tak bardzo przyćmiewała rzeczywistość, że zmieniał trenerów jak rękawiczki. Wspomniany przez Ciebie Jacek Zieliński w końcówce sezonu został zastąpiony przez Czesława Michniewicza.

– Powiem tak… Bardziej podobała mi się praca pod okiem trenera Jacka Zielińskiego (śmiech).

Ze stolicy trafiłeś do Zagłębia Lubin, którego trenerem został krótko wcześniej Twój szkoleniowiec z MSK Żilina, Pavel Hapal.

– Dlatego właśnie wybrałem ofertę z Lubina. Pierwszy sezon był w moim wykonaniu całkiem niezły. Grałem regularnie i strzeliłem kilka bramek.

Podobnie jak w Polonii, także w Zagłębiu Lubin rokrocznie w planach jest walka o coś więcej niż ligowy byt. Tymczasem zawsze kończy się tak samo. Nad klubem ciąży jakieś fatum?

– Ciężko powiedzieć, z czego to wynika. Dostałem telefon od trenera Hapala i trafiłem do Zagłębia. Byłem akurat po zabiegu kolana, przez co straciłem część okresu przygotowawczego. Odzywały mi się też plecy, bo jednak kilka dobrych lat grałem już w piłkę. Z trenerem Hapalem pierwszy sezon był w porządku. Na początku drugiego trenera zwolniono i przyszedł trener Orest Lenczyk. Od tego czasu grałem już mniej i zaczął się dla mnie gorszy czas w tym klubie.

Z czego wynikały te problemy?

– Trener Lenczyk był specyficzny, co wszyscy wiedzą. Jego treningi też takie były, a ja nie mogłem robić wszystkiego co trener sobie życzył, bo miałem wciąż problemy z plecami. Przez to nie było tak łatwo jak wcześniej, ale na trenera Lenczyka – jako człowieka – nie mogę złego słowa powiedzieć.

Z Lubinem żegnałeś się w atmosferze skandalu. Ty i Michał Gliwa zostaliście napadnięci przez nieznanych sprawców. Media wiązały to z groźbami, które w kierunku piłkarzy w tym czasie kierowali kibice.

– Byliśmy wtedy na dole tabeli i kibice byli niezadowoleni. Rozumiem kibiców i to, że chcą, żeby ich drużyna była jak najwyżej i osiągała jak najlepsze wyniki. Ja jechałem po treningu do domu, zostałem napadnięty i pobity przez dwóch kibiców. Czekali na mnie pod moim domem, wiedzieli gdzie mieszkam razem z rodziną. Nie wiem dlaczego spotkało to akurat mnie i Michała Gliwę. Po tym co się wydarzyło, poszedłem na drugi dzień do prezesa i powiedziałem mu, że w Zagłębiu już nie zagram. Spakowałem rzeczy i wróciłem na Słowację.

Jak zachowało się wtedy Zagłębie Lubin?

– Prezes postąpił bardzo w porządku, nie robił mi problemów. Dogadaliśmy się w sprawie wcześniejszego rozwiązania kontraktu. Do końca rundy jesiennej zostały 3-4 mecze, ale ja nie mogłem dłużej zostać w Lubinie. Przecież nikt nie mógł mi dać gwarancji, że to się już nie powtórzy. A ja nie mieszkałem tam sam, a z żoną i dwójką dzieci. Jakby coś im się stało, byłoby już za grubo.

Sprawcy zostali jakkolwiek ukarani?

– Po tym zdarzeniu złożyłem zawiadomienie na policję, ale nie śledziłem jaki był finał sprawy. Chciałem jak najszybciej wyjechać z Lubina i mieć święty spokój.

I ten święty spokój znalazłeś… w Zabrzu. Kilka miesięcy później podpisałeś znowu kontrakt z Górnikiem.

– Dokładnie tak. Najlepiej – podczas mojego pobytu w Polsce – czułem się w Górniku. Czułem się w klubie potrzebny i szanowany. Kibice też odnosili się do mnie z szacunkiem. Jak odebrałem telefon od Krzysia Maja byłem szczęśliwy, że Górnik mnie chce i mogłem tu wrócić.

Górnika prowadził wtedy Robert Warzycha. Wielu dziś uśmiecha się na myśl o tym trenerze, ale trzeba mu oddać, że za jego czasów Górnik grał fajny dla oka i ofensywny futbol.

– Tak było, zwłaszcza jesienią. Potem na wiosnę nasza gra nie była już tak dobra. Cała drużyna nie umiała stanąć na wysokości zadania i nawiązać do tego, co prezentowaliśmy na początku sezonu. Trenera Warzychę wspominam dobrze, nie miałem z nim żadnych problemów. Najlepiej jednak z wszystkich trenerów, z którymi współpracowałem w Polsce wspominam trenera Nawałkę.

W sobotę Górnik zagra z Zagłębiem. Myślisz, że zmiana trenera w Lubinie może odmienić oblicze tej drużyny?

– Górnik u siebie jest zawsze bardzo mocny. Ma dobrą drużynę, a swoje dołożą też kibice, którzy w Zabrzu niosą do dobrej gry. U siebie ta drużyna jest niezwykle trudnym rywalem dla każdego. I myślę, że to Górnik będzie na boisku dyktował warunki.

Faworyta upatrujesz w drużynie z Zabrza?

– Nie wiem czy Górnik jest faworytem, po trosze na pewno tak. Myślę, że Górnik ten mecz po prostu wygra.

Jeżeli sprawdzą się Twoje prognozy, Górnik znowu włączy się do walki o górną połówkę tabeli.

– Życzę Górnikowi, żeby w tabeli był jak najwyżej. Ta drużyna jest naprawdę dobra, miała swoje problemy, ale to już za nimi i myślę, naprawdę w tabeli pójdą jeszcze zdecydowanie do góry.

W poprzednim sezonie przy Roosevelta brylował Adrian Kapralik. Podobno jeden z najbardziej utalentowanych Słowaków młodszego pokolenia.

– Adrian Kapralik był na wypożyczeniu w Zabrzu, a jeszcze jeden ciekawy chłopak z Żiliny był w Escoli Warszawa. Wrócili po roku na Słowację i Żilina jest druga w tabeli. Pierwszy jest Slovan Bratysława, ale można powiedzieć, że Żilina w tym sezonie będzie grać o mistrzostwo Słowacji.

Wróciły stare czasy…

– Oby tak było (śmiech).

Z czego wynika to, że piłkarze ze Słowacji tak dobrze czują się w Polsce? W ostatnich latach grało w Ekstraklasie wielu świetnych zawodników z waszego kraju, którzy potem robili karierę na zachodzie.

– Myślę, że polska liga jest dobra dla Słowaków, bo w porównaniu z naszą ligą to spory przeskok. W Polsce są większe stadiony, większe pieniądze, więcej kibiców przychodzi na trybuny. Do tego nie jest to daleko od Słowacji, więc wielu zawodników może w wolnej chwili wracać do domu czy nawet dojeżdżać na treningi z domu. Podobny jest też język, bo nie ma większych problemów z komunikacją. Dzięki temu wszystkiemu aklimatyzacja przebiega znacznie szybciej, niż w wypadku bezpośredniego transferu ze Słowacji do Włoch, Niemiec czy Anglii. Ondrej Duda czy Lukas Haraslin sprawdzili się w Polsce i teraz łatwiej im było o transfer do silnej ligi zachodniej. Myślę, że tą drogą podąży też Adrian Kapralik.

W FK Pohronie masz jakąś perełkę, którą w Zabrzu można byłoby oszlifować i wypromować?

– Myślę, że na pewno kilku ciekawych chłopaków się znajdzie. Mamy bardzo młodą drużynę, bo średnia wieku nie przekracza 20 lat. W przyszłości jeszcze o kilku zawodnikach z tej drużyny usłyszymy.

Graj i wygrywaj z nami na betcris.pl

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

 

Subscribe
Notify of
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments

Zawsze będę wdzięczny Robertowi za wszystkie bramki dla Górnika a za ten mecz szczególnie

https://youtu.be/GEc5HifWHFc?si=7glSrF-Ou_E55-5Z