W Ostródzie od pierwszej minuty mogliśmy oglądać Rafała Wolsztyńskiego i trzeba przyznać, że czegoś mu brakowało. Po przerwie poznaliśmy odpowiedź – brata. Trener Brosz w drugiej połowie dał wejść Łukaszowi, a wtedy kibice miejscowych mogli już tylko rozpaczać.
Górnik po pierwszej połowie niespodziewanie przegrywał, a nasi piłkarze nie mogli znaleźć drogi do ambitnie grających gospodarzy. – Pierwsza połowa była dla nas dosyć ciężka i w dodatku przegrywaliśmy. Ciężko się grało tym bardziej, że mecz rozgrywany był w Ostródzie, gdzie przyszło sporo kibiców, a na własnym stadionie zawsze gra się łatwiej. Wiedzieliśmy, że Sokół się nie podłoży tym bardziej, że przyjechał 14-kronty mistrz Polski. W szatni powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów, a trener zdecydował się na zmiany – wyjaśnia Rafał.
Najpierw na boisku pojawił się Kądzior, następnie Wieteska, ale asem w rękawie okazał się Łukasz. – Cały czas graliśmy odważnie do przodu, konsekwentna gra przyniosła efekt. Strzeliłem dwa gole – bardzo się z tego cieszę i oby tak dalej. Ciężko trenujemy i to przynosi efekt. Trenujemy, nie odpuszczamy nawet, gdy jest fala upałów. To jest Górnik Zabrze, więc naszym obowiązkiem jest zapieprzać dla tego klubu! Sokół Ostróda nie może nam dyktować tempa meczu i to nam się udało – mówi młodszy z braci Wolsztyńskich.
Współpraca Łukasza z Rafałem wygląda bardzo obiecująco i nie można wykluczyć, że obaj znów pojawią się na boisku, tym razem już w najwyższej klasie rozgrywkowej. – Bardzo się cieszę, że mogliśmy razem zagrać pierwszy oficjalny mecz w Górniku. Dołożyłem dwie bramki i oby przyszło nam w przyszłości jeszcze razem grać. Dwie bramki zdobyłem swoją słabszą nogą, tzw. do podpierania. Dałem argument trenerowi przed spotkaniami ligowym – cieszy się 22-letni pomocnik.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl