Po meczu z „Jagą”, czyli wizyta u psychologa

Sobol  -  31 marca 2014 19:04
0
1223

wizyta_u_psychologa

Gdyby ktoś przy stanie 3:0 z „Jagą”, przy tak grającym Górniku, powiedział mi, że dokonamy niemożliwego i nie wygramy tego meczu, uznałbym, że mam do czynienia z piłkarskim dyletantem. A jednak! To, co stało się w pierwszej połowie i w drugiej, dało nam parę odpowiedzi na kilka pytań dotyczących przyszłości drużyny. Pierwsza informacja, że jednak jak chcą, to potrafią i w tym okrojonym składzie jak przycisną, rywal nie ma szans i jest zagubiony. Przez pierwsze trzydzieści minut to był Górnik jak „za dawnych lat”, którego z przyjemnością się ogląda, wybiegany, zadziorny, odważny, pełen polotu. „Górnik Nawałki” z dobrego okresu. Bramka dla Jagiellonii i nagle coś stanęło, „posypało się”, głowy przestały pracować, wkradł się strach i wróciły koszmary wiosny.

Druga połowa to już smutne widowisko, inny przeciwnik, inny Górnik i tylko kwestią czasu było, kiedy Jagiellonia strzeli. Jest jednak sprawą bezdyskusyjną, że drugi karny podyktowany z „kapelusza” przez sędziego wypaczył wynik meczu. Sędzia Raczkowski nie od dzisiaj ma awersję do śląskich drużyn, a jego sędziowanie zawsze pozostawia wiele do życzenia. Teraz pan sędzia powinien odpocząć od piłki przynajmniej do końca rundy, by nie kaleczyć kolejnych spotkań brakiem kompetencji. Górnik nie zremisował tego meczu jednak przez błędy arbitra, przegrał tę batalię mentalnie, wszystko odbyło się w głowach. Brak wiary we własne umiejętności, nerwowość i potęgujący stres im bliżej końca meczu zrobiły swoje. Wyszedł również brak umiejętności kilku graczy, którzy Zabrze z końcem sezonu powinni pożegnać, bo gra w Górniku jest dla nich wyzwaniem ponad siły i możliwości czysto piłkarskie.

W pierwszej kolejności nasi obaj bramkarze: Kasprzik i Witkowski. Steinbors szykuje się z własnej inicjatywy do odejścia po sezonie. Na dzisiaj nie mamy żadnego golkipera z prawdziwego zdarzenia, który nie tylko Górnikowi wygrałby mecz, ale zagrał przez dziewięćdziesiąt minut na przyzwoitym ekstraklasowym poziomie. Sam Kuchta nie rozwiąże sytuacji. Obrona, tutaj również nic odkrywczego, z posiadanych „na stanie” stoperów, jedynie Danch i być może Szeweluchin zasługują na ubieranie trykotu Górnika, reszta „do odstrzału”. Prawa strona to Mańka i bezwzględnie konieczne wzmocnienie tej strony w miarę klasowym, a przynajmniej perspektywicznym obrońcą. Na lewej Kosznik, ewentualnie Małkowski. W drugiej linii też szykują się roszady. Zadziwiająco długo trwająca i tajemnicza kontuzja Przybylskiego nie rokuje dobrze, „Sobol” też raczej pożegna się po sezonie. Zaczyna grać Robert Jeż i to dobra informacja. Jeżeli dojdzie jeszcze trochę „chemii” pomiędzy nim a trenerem, powinno być dobrze. Iwan pewnie zostanie. Madej i Łuczak też. Drewniak im szybciej wróci do Poznania tym dla Górnika lepiej. Umiejętności takie sobie, a oczekiwania ponad stan. Atak to jedna wielka niewiadoma. Jak po kontuzji odnajdzie się Mateusz i na co naprawdę stać Majtana? Słowacki napastnik grał do tej pory zbyt mało by go ocenić obiektywnie.

Taki mamy stan posiadania na dzień dzisiejszy. W perspektywie kolejnego sezonu mało. Oczywiście, jak twierdzi Prezes, skład można i należy uzupełnić wychowankami lub zawodnikami z drużyny rezerw. Pod kątem oszczędności brzmi to chwytliwie, ale sportowo już nie. „Gramy tym co mamy” nie zagwarantuje utrzymania w ekstraklasie, nie wspominając o kwestii zapełnienia chociaż w części stadionu, który kiedyś w końcu musi zostać oddany. Tym bardziej że wybijających postaci ani w rezerwach ani w drużynie juniorów nie widać od lat. Gdy ruszy Akademia, być może sytuacja się zmieni, na to przyjdzie jednak nam jeszcze poczekać.

Jest jeszcze jeden, kto wie czy nie najbardziej niepokojący sygnał dla zarządzających klubem. Niedzielny mecz jasno uzmysłowił wszystkim, że widownia na meczach Górnika systematycznie maleje. Duża liczba wolnych miejsc na okrojonej widowni w perspektywie oddania stadionu budzi niepokój. Fatalna atmosfera wokół klubu zrobiła swoje. Warto o tym pamiętać, gdy podejmuje się mało przemyślane decyzje (zatrudnienie Wieczorka) lub składa deklaracje bez pokrycia (idziemy na..,). Tyle reminiscencji z niedzielnego meczu pisanych już na chłodno.

Teraz czekamy na mecz z Cracovią. Mam nieodparte przeświadczenie, że ósemki nie wypuścimy z rąk i spokojnie dogramy sezon. Obawy moje budzi jednak jesień nowych rozgrywek. Najwyższy czas już o niej pomyśleć, by nie obudzić się zimą w tym samym miejscu, co obecnie wiosną – „najgorsza drużyna w ekstraklasie” – co z dużą dozą satysfakcji przypominają nam różnej maści media. Niestety, tym razem są to prawdziwe informacje.

Na koniec prośba do naszych piłkarzy, skończcie już z wypowiedziami  typu „to nie powinno się zdarzyć”, „nie mieliśmy prawa tego meczu przegrać”, a jednak zdarzyło się i to nie pierwszy raz. Powoli te wypowiedzi stają się irytujące. Pokażcie panowie na boisku, że rzeczywiście takie mecze nie będą miały miejsca więcej. Im mniej słów tym lepiej w obecnej sytuacji.

TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE „OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: facetemjestem.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments