Prejuce Nakoulma ma jeszcze dwa tygodnie na podjęcie decyzji o odejściu z Górnika Zabrze. Mimo iż kwota odstępnego 1,25 mln euro nie jest zaporową sumą francuskie St. Etienne czy niemiecki Freiburg nie kwapią się do zakupu Nakoulmy. Burkińczyk przystał na transfer do Tereka pod warunkiem wypłacenia mu 500 tysięcy euro z 1,25 miliona, jakie miał uzyskać za niego Górnik.
Najchętniej bowiem włodarze Górnika sprzedaliby „Prezesa” w tym oknie transferowym i za uzyskane za niego pieniądze wyrównali zaległości płacowe wobec zawodników, a niewykluczone, że i starczyłoby im nawet na sprowadzenie klasowego snajpera – króla strzelców ligi macedońskiej ubiegłego sezonu Jovana Kostovskiego. Sprzedaż Burkińczyka poprawiłaby, co przyznał jeszcze przed sezonem trener Adam Nawałka, atmosferę w zabrzańskiej szatni. Jeśli natomiast Nakoulma odszedłby dopiero w przyszłym roku, kiedy wygaśnie mu kontrakt klubem i będzie mógł zmienić barwy na zasadzie wolnego transferu, Górnik nie uzyska za niego ani grosza.
To właśnie spędza sen z powiek zarządcom z Roosevelta. W lipcu już wydawało się, że Burkińczyk ostatecznie zgodzi się na transfer do Tereka Grozny. Zawodnik nawet pojawił się na zgrupowaniu czeczeńskiego zespołu w Austrii, by założyć podpis pod kontraktem, ale na drugi dzień nagle opuścił obóz. Terek gotowy był spełnić jego rosnące żądania płacowe – najpierw z 40 na 50, a następnie na 60 tysięcy euro miesięcznej pensji, ale Nakoulma nieoczekiwanie się rozmyślił. Burkińczyk przystał na transfer do Tereka pod warunkiem wypłacenia mu 500 tysięcy euro z 1,25 miliona, jakie miał uzyskać za niego Górnik. Żądanie to jednak przerosło oczekiwania zabrzan i do transakcji nie doszło. Nakoulma więc nadal trzyma w szachu włodarzy z Roosevelta, gdyż wie doskonale, że jeśli nie zostanie sprzedany tego lata, to za rok opuści Zabrze za darmo.
źródło: futbolnews.pl
foto: Kamil Dołęga/Roosevelta81.pl