Mecz w Tychach, czyli powrót z „Ligi Mistrzów” na prowincję

Spark  -  18 sierpnia 2016 11:48
0
1185

Tychy_kibice_1617
Mecz z Tychami miał potwierdzić, czy zwycięstwo w pucharowym spotkaniu z Legią było przełamaniem naszej drużyny. Nie było, choć pod względem sportowym nie wyciągałbym daleko idących wniosków.

Wybrałem się na mecz z Tychami. Chciałem na spokojnie zobaczyć, jak radzi sobie nasza drużyna, na spokojnie obiektywnie ocenić grę, bo przecież w doping nie mogłem być zaangażowany. Zacznę od wejścia na stadion. Bramofurty, niby takie jak u nas, ale problemów z wejściem, czy też czytaniem kodu kreskowego nie było żadnego. Niby takie same jak w Zabrzu, ale działają trzy razy lepiej. Niech ludzie ze Spółki Stadion pojadą do Tychów i zapytają, jakie magiczne sztuczki zrobiona tam, a czego nam nie udaje się zrobić od wielu miesięcy.

Kibiców Górnika wokół stadionu, a także na samym obiekcie nie brakowało. Miło było zobaczyć znajome twarze, ludzi, którzy jeżdżą na wyjazdy i od wielu lat wspierają nasz zespół To tylko jeszcze bardziej zwiększyło żal, że Torcida oficjalnie nie mogła pojawić się na stadionie. Szkoda, bo rządzilibyśmy na trybunach niepodzielnie. Nie licząc dobrej frekwencji tyskich fanów, to ich poziom był tego dnia na bardzo przeciętnym poziomie. „Młyn” taki sobie, wywieszone zostały chyba tylko cztery flagi! Nie wiem, dlaczego i czy na innych spotkaniach też tak jest, ale na wyjazdach często ekipy wieszają więcej fan. Nie licząc kilku zrywów części stadionu, doping był taki sobie. Co ciekawe, mecz derbowy, a nie było również żadnej oprawy. Podsumowując tyskich fanów, nie licząc solidnej frekwencji, ogromne rozczarowanie.

Tychy_stadion_1617
Wejście do sektora gości – szkoda, że zabrakło Torcidy.

Pod względem sportowym nasza gra nie wyglądała jakoś specjalnie źle. Rzekłbym, że pod względem czysto piłkarskim było widać po naszej stronie przewagę. Jest jednak jedno duże „ale”. Nie mamy prawa osiągać dobrych wyników, jeśli gra się bez bocznych obrońców. Ewidentnie widać, że Matuszek i Kurzawa mają spore problemy w defensywie, brakuje im odpowiednich nawyków i po prostu się męczą.

Dodam, że sędziowanie było bardzo słabe, a klika decyzji bardzo kontrowersyjnych. Sytuacji nie brakowało z obu stron, choć te bardziej klarowne, nie licząc rzutów karnych, były po naszej stronie. Tutaj jednak znów kłania się skuteczność, a raczej jej brak. Kiedy doprowadziliśmy do remisu, to mecz wyglądał tak, jakby to gospodarze grali 120 minut w środku tygodnia w Pucharze Polski. Wydawało się, że możemy zdobyć zwycięską bramkę, ale w ostatnich sekundach był frajerski faul i gol po rzucie wolnym. Kolejna porażka i jeszcze większy dołek psychiczny. Ewidentnie widać, że czegoś tej drużynie brakuje. Zespół gra nierówno, choć predyspozycje ma naprawdę spore.

Nie mam zamiaru rozpisywać się na temat zarządzania naszym klubem. Chcę jednak podkreślić, że koniecznie trzeba pomóc trenerowi Marcinowi Broszowi. Odnoszę jednak wrażenie, że tym, co się u nas dzieje, nawet jemu odejdzie ochota do pracy. U mnie szkoleniowiec ma ogromny kredyt zaufania i jestem przekonany, że jeszcze w tej rundzie zaczniemy wygrywać mecz za meczem. Potrzeba do tego wzmocnień, trochę czasu oraz odrobiny szczęścia. Brakuje nam jednak na razie wszystkiego.

TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments