Łukasz Wolsztyński – jak zawsze ciekawie – o meczu z Sandecją, przygotowaniu fizycznym i zwieńczeniu dotychczasowego sezonu.
Roosevelta81.pl: Była w przerwie suszarka?
Łukasz Wolsztyński (piłkarz Górnika): – Trochę tak. Padło w szatni kilka męskich słów, wzięliśmy sobie to do serca i jak widać podziałało. Wyszliśmy zdeterminowani na drugą połowę, czyli tak, jak powinniśmy wyjść od początku tego spotkania. Może pomyśleliśmy z góry, że jesteśmy nad Sandecją, ale oczywiście nie ma takiego czegoś. Z każdym rywalem trzeba walczyć na boisku i nic nie przychodzi łatwo. Ta postawa w drugiej połowie poskutkowała szybko strzelonymi golami, które ostatecznie dały nam 3 punkty.
Druga połowa pokazała, że jesteście mocni mentalnie.
– Pokazaliśmy w sobotę, że jesteśmy drużyną. Prowadziliśmy grę, byliśmy lepsi, a gdzieś te punkty jednak uciekały. Tu można na przykład przytoczyć mecz z Koroną Kielce. Pokazaliśmy ten prawdziwy charakter, bo może w piłkę jakoś super nie graliśmy. Ale właśnie dołożyliśmy charakter i to poskutkowało. Szacunek dla drużyny, bo pokazaliśmy, że jesteśmy jedną wielką ekipą i nikt się nie obraża, na to, gdy kolega coś z boku podpowie. Trener nakreślił nam pewne założenia i my je realizowaliśmy w drugiej połowie.
Jak zawsze przyciągałeś piłki jak magnes. Niemal każda akcja Górnika musi przejść przez Ciebie.
– Staram się być alternatywą dla kolegów na boisku. Trener powierza mi takie zadania, bym był cały czas pod grą i pokazywał się kolegom. Staram się też robić miejsce, czy to dla Igora, czy naszych bocznych pomocników, czy nawet środkowych. Staram się piłkę brać na siebie, walczyć w powietrzu czy zbierać drugie piłki i myślę, że mi się to trochę udaje. Wiadomo – raz wyjdzie, raz nie, ale na razie cieszę się, że gram, że trener mi ufa i będę chciał robić wszystko by w dalszym ciągu tak było i żebym mógł dawać satysfakcje kibicom.
W Niecieczy nie dorzuciłeś nic do statystyk, ale liczby masz bardzo dobre.
– Pewnie większość ludzi rozlicza mnie z bramek, a ich mam tylko dwie. Ale ja się cieszę, że asystuję i przede wszystkim, że wygrywa Górnik. Że mój klub, w którym gra była moim marzeniem jest dzisiaj liderem Ekstraklasy. Górnik jest mocny i ja jestem z tego bardzo dumny.
Górnik może zostać zwycięzcą pierwszej części sezonu. Przed sezonem taka sytuacja byłaby abstrakcją.
– Przed sezonem wszyscy bardziej upatrywali nas w okolicach dolnej części tabeli. My jednak wierzymy w siebie, jesteśmy ambitni i nie w naszym zespole nie ma ani krzty kompleksów czy bojaźni przed jakimkolwiek rywalem. My wychodzimy po swoje, jesteśmy ambitną i pewną siebie drużyną. To rywal ma grać tak, jak mu Górnik pozwala, a nie na odwrót.
Za wami okres gry co trzy dni. Był moment, gdy zaczęło brakować sił?
– Myślę, że nie. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do sezonu i dopóki starczy sił i będą takie możliwości, to każdy z nas będzie biegać za trzech. Sezon jest dosyć długi i chcemy na każdym froncie grać jak najlepiej w piłkę, wszystkie mecze wygrywać i cieszyć się grą. Bo nam gra nie przeszkadza i nie przeszkadza nam bieganie. Tak jak mówiłem jesteśmy super przygotowani i czerpiemy radość z każdego spotkania oraz z widoku kibiców, którzy tak tłumnie chodzą na nasze spotkania. Sprawia nam ogromną satysfakcję, że kogoś może cieszyć gra Górnika.
Teraz z Lechem szykuje się wielki hit.
– Można powiedzieć, że to będzie zwieńczenie całej rundy. Tak się ułożyło, że my jesteśmy liderem i będzie wielki mecz w Zabrzu przy Roosevelta. Oczywiście na stadionie będzie komplet publiczności i miejmy nadzieję, że stworzymy po raz kolejny super widowisko i po meczu nasi kibice będą mogli śpiewać, że mamy lidera.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl