31 marca Łukasz Wolsztyński rozgrywał 50. spotkanie w barwach Górnika. Jubileuszowy występ okazał się bardzo pechowy dla 23-latka. W trakcie pojedynku z Sandecją Nowy Sącz napastnik Górnika został zniesiony z boiska na noszach i już na nie nie powrócił. Jak wykazały badania, zerwał wiązadła w kolanie, w związku z czym czekała go operacja i długie miesiące rehabilitacji. W sobotę podczas meczu III-ligowych rezerw Łukasz pojawił się na murawie na niespełna ostatni kwadrans. Swój powrót okrasił bramką, ale nie to było najważniejsze. Po meczu w rozmowie z Roosevelta81.pl, „Wolsztyn” promieniał radością spowodowaną, że znów mógł poczuć smak walki o ligowe punkty. Na razie w „dwójce”, ale to tylko kwestia czasu, aż zobaczymy go w pierwszym zespole.
Cieszymy się wszyscy, wróciłeś po długiej przerwie.
– Wiadomo, jeszcze niektóre ruchy takie dzikie trochę, ale wiadomo, inaczej się gra w meczu o punkty, aniżeli podczas treningu na gierkach. Jestem bardzo zadowolony z możliwości gry przez te 15 minut, do tego strzeliłem też bramkę.
Grałeś stosunkowo krótko, aczkolwiek miałeś sporo kontaktów z piłką, byłeś aktywny, pod grą. Wyglądało, że czułeś się dobrze.
– Dokładnie, kocham grać w piłkę, kocham to, co robię. Każda chwila na boisku, tym bardziej po tak długiej przerwie, bardzo mnie cieszy. Długo czekałem i wiele pracy włożyłem, żeby wrócić i dzisiejsza gra i ta bramka trochę też oddała.
To opisz nam tego gola.
– Zawodnik Ruchu zagrał piłkę, choć cała drużyna gości miała pretensje, że był spalony. Nie było w tym wypadku mowy o ofsajdzie. Ja natomiast, zrobiłem swoje, obróciłem się fajnie z piłką, zauważyłem, że bramkarz stoi na środku, więc posłałem mu piłkę w krótki róg i wygraliśmy 3:1.
Masz jeszcze tę kontuzję gdzieś z tyłu głowy?
– Wiadomo, w pierwszym meczu jest jakaś psychiczna blokada, aby iść na całość, grać na pełnej prędkości. Myślę, że ta noga jest bardzo dobrze doprowadzona do sprawności, nie po to włożyłem w powrót tyle wyrzeczeń, aby teraz się bać. Wierzę, że wszystko jest zapisane gdzieś do góry. Ta kontuzja była mi potrzebna, żeby pewne rzeczy zrozumieć, aby to już nigdy więcej się nie wydarzyło.
Fizycznie na ile jesteś przygotowany, 15-30 minut, czy dłuższy wymiar czasowy?
– Myślę, że mógłbym zagrać dłużej, jestem dobrze przygotowany. To moje wprowadzenie trwało troszeczkę dłużej, niż sobie powiedzmy zakładałem. Widocznie taka była potrzeba, troszkę mnie dłużej przeciągnęli, teraz czuję się bardzo dobrze i jestem w stanie zagrać dłużej niż kwadrans.
Czytasz z pewnością komentarze na różnych forach, kibice czekają na Ciebie. Zresztą nie tylko oni, trener oraz drużyna także.
– Trener dał mi jasno do zrozumienia, że czeka na mnie zarówno on, jak i zespół. Ja też czuję się zobowiązany pomóc chłopakom. Powrót traktuję, żeby nie siedzieć w rezerwach, przy czym oczywiście nie traktuję tego jako zesłanie, ale żeby grać w Ekstraklasie i pomagać drużynie.
Czujesz, że może już po przerwie reprezentacyjnej pojawisz się w kadrze „jedynki”?
– Zrobię wszystko przez te dwa tygodnie na treningach, żeby dać sygnał trenerowi, że nie ma co się ze mną głaskać i trzeba posłać na głęboką wodę. Ja tego potrzebuję i drużyna tego potrzebuje, wszyscy potrzebujemy punktów, a każda para nóg, że tak powiem, jest potrzebna w tym momencie.
Strzeliłeś z Radzionkowem ładną bramkę, ale „Żurek” z Lechem trafił chyba gola sezonu.
– Piękna bramka z trzydziestu metrów, nie często się widuje takie gole. Wszystko nam się do tej pory dobrze układało. Wiadomo Lech raczej prowadził grę dłużej utrzymywał się przy piłce, ale samo posiadanie jeszcze nic nie znaczy. My szukaliśmy okazji, mieliśmy sytuacje udokumentowane dwoma golami. Niestety mecz się tak ułożył, że goście doprowadzili do wyrównania i w końcówce szala zwycięstwa mogła się przechylić w obie strony. Mecz ogólnie bardzo ciekawy, aczkolwiek przez to, jak układał się wynik pozostał niedosyt, bo to jednak my prowadziliśmy. Pomimo, iż jesteśmy młodą drużyną, to jednak z doświadczeniem, gramy w ekstraklasie drugi sezon. Z doświadczeniem jak wiadomo idzie jakość, a nam tej jakości w końcówce zabrakło.
Górnik z każdym meczem ma coraz dłuższe fragmenty dobrej gry, ale ciągle brakuje czegoś do wygranej. Z Lechem, na dobrym poziomie zabrzanie grali przez większość meczu, ale znów nie ma zwycięstwa.
– Trzy punkty bardzo by się przydały, podniosłoby to morale zespołu. Z Lechem fajnie to wyglądało, były momenty gry gdzie cieszyliśmy się, że przekładamy na boisko to, co wypracowujemy i zakładamy podczas treningów. Szkoda, że nie przełożyło się to na wynik. Było już 2:0, teraz przerwa na kadrę i zwycięstwo trochę by nas wszystkich uspokoiło. I kibiców i nas, ponieważ potrzebujemy przełamania i oddechu. Wierzę, że uda się to w następnym meczu.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl