Nie taki terminarz straszny, jak go malują. Legia (mistrz Polski) na inauguracje i Jagiellonia (wicemistrz) w drugiej kolejce miały sprowadzić Górnika na ziemię po awansie do Ekstraklasy. Okazuje się jednak, że na ligowych potentatów zabrzanie trafili w najlepszym dla siebie momencie.
Po dotkliwej porażce w Zabrzu Legia zremisowała u siebie z Koroną Kielce. Nie ujmując w żaden sposób Górnikowi, te drugie spotkanie pokazało, że warszawiakom na początku sezonu daleko do optymalnej formy. W niedziele podopieczni Marcina Brosza zmierzą się z Jagiellonią. Ona także w żaden sposób nie przypomina drużyny, która jeszcze kilka miesięcy temu walczyła zacięcie o mistrzostwo Polski. Ponadto dla „Jagi” będzie to już szósty mecz w tym sezonie. Ostatni zagrała w czwartek, w rewanżowym spotkaniu w eliminacjach do Ligi Europejskiej. Na jej tle Górnik musi być wypoczęty. Może nadal nie stawia to naszej drużyny w roli faworyta, ale okoliczności sprzyjają, aby sprawić miłą niespodziankę w Białymstoku.
Wydaje się jednak, że szans na zwycięstwo wcale nie musimy szukać w wadach rywala. Lepiej skupić się na atutach, jakie niewątpliwie ma drużyna Marcina Brosza. Szczególnie po kapitalnym zwycięstwie nad Legią. W tym spotkaniu widzieliśmy drużynę kompletną. Świetnie zorganizowaną w obronie i bardzo niebezpieczną w ofensywie. Z niezwykle utalentowaną młodzieżą, ale również i z doświadczonymi piłkarzami, którzy potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik. A przede wszystkim z wielkim zaangażowaniem, które czasami przykrywały braki umiejętności.
Najważniejsze pytanie brzmi, czy Górnika stać na taką grę w każdej kolejce. Z Legią zabrzanie zagrali bardzo intensywnie i już z kolejnymi minutami było widać, że zaczyna brakować im sił. Runda jesienna jest długa i ciągła gra na takich obrotach wydaje się niemożliwa. Bardzo ciekawi nas zatem, jak Górnik będzie wyglądać już bez fantazji, którą oglądaliśmy w meczu z Legią.
W Górniku nie ma co się spodziewać zmian w składzie. Po co zmieniać coś, co dobrze funkcjonuje. Jedynym znakiem zapytania był występ Michała Koja, ale jego uraz z ostatniego meczu okazał się niegroźny.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl