6 dzień października 2007 roku. W szalonym spotkaniu Górnik wygrywa w Zabrzu z Zagłębiem Sosnowiec 4:2. Po tym meczu temat był tylko jeden – Dawid Jarka i jego cztery gole. Ostatni tak spektakularny występ jednego piłkarza widziano przy Roosevelta jeszcze za czasów Włodzimierza Lubańskiego. Minęło osiem lat i Zabrze ponownie doczekało się spektaklu jednego aktora. Tym razem w roli głównej Roman Gergel.
Jeśli ktoś miał poprowadzić Górnika do zwycięstwa nad Piastem, to przede wszystkim właśnie Gergel. Najlepszy piłkarz „Trójkolorowych”, nie tylko w tym sezonie. Z największym potencjałem piłkarskim, może nawet na miarę mocniejszej ligi niż Ekstraklasa. Słowak ma wszystko, żeby nazwać go zawodnikiem, jak na nasze warunki, kompletnym. Jest szybki, dobrze wyszkolony technicznie, potrafi dryblować i ma świetnie ułożoną prawą stopę. To w żaden sposób nie wytłumaczy nam, jak on to zrobił. Jak w meczu z Piastem przekroczył granicę, która oddziela solidnego ligowca od piłkarza z wyższej półki. W sposób tak efektowny.
Cztery bramki i asysta. Wynik, który w tym sezonie już chyba nikt nie pobije. Idziemy o zakład, że sam Roman nie zagra już w swoim życiu lepszego meczu. Ale był to naprawdę kosmos. Dość powiedzieć, że przed meczem z Piastem Słowak miał na koncie trzy gole. Zatem w jednym spotkaniu zdobył więcej bramek, niż w w siedemnastu poprzednich kolejkach. Dwa trafienia więcej, a wyrównałby wynik z poprzedniego sezonu. To tylko pokazuje, jakie cuda działy się we wtorek przy Roosevelta.
Jeszcze długo kibice będą nazywać Gergela bohaterem. Po pierwsze, bo strzelił cztery gole. Po drugie, bo zrobił to przeciwko Piastowi, liderowi Ekstraklasy. Po trzecie, bo zaprowadził Górnika do zwycięstwa, którego zabrzanie potrzebowali jak tlenu. Jeśli to spotkanie okaże się punktem zwrotnym dla zespołu Leszka Ojrzyńskiego, pamiętajmy dzięki komu to się udało. Roman – Dziękujemy!
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Ewa/Roosevelta81.pl
