Chciałem odejść z Górnika, kiedy klub będzie już bezpieczny

W.  -  16 maja 2019 23:13
0
5490

Mecz 36. kolejki Lotto Ekstraklasy z Wisłą Płock był ostatnim spotkaniem, które Górnik Zabrze rozegrał w sezonie 2018/2019 na Arenie im. Ernesta Pohla. Wtorkowe spotkanie było także pożegnalnym występem przed własną publicznością dla Szymona Żurkowskiego, który od nowego sezonu bronić będzie barw włoskiej ACF Fiorentiny.

Poniżej przedstawiamy wywiad z utalentowanym 21-letnim pomocnikiem, który zgodnie ze złożoną wcześniej obietnicą, przy Roosevelta 81 pozostał do końca rozgrywek i w znacznej mierze pomógł drużynie wywalczyć utrzymanie. Za każdym razem, kiedy Szymon pojawiał się na boisku, pozostawiał na nim ogrom zdrowia i serca. Ambicja, zaangażowanie, waleczność, a nade wszystko mądrość oraz umiejętności, to atrybuty, które czynią z niego wybitnie uzdolnionego, niezwykle perspektywicznego piłkarza młodego pokolenia, dla którego wielki światowy futbol szeroko otwiera drzwi.

Twoja kariera w Górniku powoli dobiega końca. Jakie momenty z tego okresu
w sposób szczególny zapadną w Twojej pamięci?

– Na pewno pierwszy gol zdobyty w meczu ze Stomilem Olsztyn, później awans do Ekstraklasy, pierwszy mecz z Legią, który wygraliśmy 3:1, oczywiście awans do europejskich pucharów sprzed roku. Przez cały okres gry w Górniku uzbierało się naprawdę wiele wyjątkowych momentów.

Od juniora do idola, czyli jak w krótkim czasie stałeś się ulubieńcem zabrzańskiej publiczności. Podczas ligowych spotkań czujesz wsparcie oraz sympatię ze strony kibiców?

– Tak oczywiście, czuję sympatię kibiców. Na szczęście jest dużo więcej osób, które nas wspierają, niż tych, którzy źle nam życzą. W Górniku na mecze przychodzą głównie kibice, którzy chcą nas dopingować, więc nie ma tutaj mowy o niczym innym. Bardzo dziękuję wszystkim fanom za to, że wspierają nas we wszystkich meczach.

Na ulicy kibice podchodzą do Ciebie i proszą o autografy?

– Zdarza się, chociaż przyznam, że dość rzadko. Pewnie, gdybym założył koszulkę, byłbym jeszcze bardziej rozpoznawalny i musiał rozdawać znacznie więcej podpisów.

Wiele zawdzięczasz Górnikowi, tutaj kształtował się Twój charakter, tu rozwijałeś pod okiem fachowców swój talent i umiejętności. Jednak miłość do piłki nożnej zrodziła się dużo wcześniej, kto zaraził Cię pasją do futbolu?

– W mojej rodzinie wszyscy uprawiali sport, tak więc kiedy tylko zacząłem grać w piłkę, to już nie potrafiłem z tego zrezygnować i tak zostało do dzisiaj. Miłość do piłki zrodziła się bardzo wcześnie, za czasów mojej gry w Mosirze Jastrzębie, później był Gwarek Zabrze, gdzie zobaczyłem piłkę nożną z zupełnie innej perspektywy, a następnie kontynuowałem grę w Górniku.

Droga do sukcesu opiera się na ciężkiej pracy, wymaga dużej dyscypliny oraz wielu poświęceń i wyrzeczeń, jednak warto kroczyć tak obraną ścieżką i spełniać marzenia.

– Praca piłkarza nie polega na tym, aby przyjść raz w tygodniu na mecz i rozegrać 90 minut. To trudny zawód, gdzie przez cały tydzień przygotowujesz się do meczu, ciężko trenując. Wiąże się to z dużą ilością wyrzeczeń. W czasach młodości, gdy przebywa się
w busie, często trzeba zrezygnować z tego, na co mogą pozwolić sobie rówieśnicy, czyli chociażby pójścia od czasu do czasu na jakąś imprezę. Kariera sportowa pociągająca za sobą spore ograniczenia, ale na samym końcu przychodzi spełnienie i wewnętrzna radość.

W sezonie 2017/2018 Górnik spisywał się bardzo dobrze, zajmując na finiszu rozgrywek wysoką 4. lokatę w tabeli. W tym roku kibice liczyli na równie dobre miejsce. Czego w Twojej ocenie zabrakło, do powtórzenia sukcesu z ubiegłego sezonu?

– Wymagania względem nas wzrastają. Kibice przychodzili oglądać Górnika, który będzie wygrywał jeszcze więcej meczów, będzie walczył o mistrzostwo Polski, o Ligę Europy. My zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby to osiągnąć, trudno powiedzieć co poszło nie tak. Rozumiem rozczarowanie niektórych osób, ale wiem, że wszyscy w klubie starali się, aby Górnik był jak najwyżej.

Fatalnie rozpoczęliśmy sezon, ale wiosna należała do Górnika. Czujesz satysfakcję, że zdecydowałeś się pozostać przy Roosevelta i dołożyłeś sporą cegiełkę do utrzymania klubu w Ekstraklasie?

– Oczywiście. Chciałem odejść z Górnika w momencie, w którym klub będzie bezpieczny
i pewny utrzymania w Ekstraklasie. Cel został osiągnięty, z czego bardzo się cieszę.

We wtorek pożegnałeś się z kibicami przy Roosevelta, był to dla Ciebie szczególny mecz?

– Pożegnanie z kibicami, ze stadionem było ważną chwilą. Z drugiej strony jestem szczęśliwy, że otrzymałem szansę, udało mi się i mogę zrobić krok do przodu w kierunku dalszego rozwoju. Będę jednak pamiętał te wszystkie chwile, to co działo się na Roosevelta, będę wspominał kibiców. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko podziękować za piękne lata, które tutaj spędziłem.

Nadszedł czas pożegnań, ale czy pamiętasz swój debiut przed zabrzańską publicznością?

– Tak, nadal mam zdjęcie, na którym widać, jak z Marcinem Urynowiczem przybijamy sobie piątki. Pamiętam również swojego pierwszego gola, a nawet swój pierwszy faul tutaj, na Arenie im. Ernesta Pohla. Sentyment do Górnika pozostanie na zawsze.

Górnik Zabrze to klub szczególnie bliski Twemu sercu?

– Zarówno dla mnie, jak i dla mojej rodziny oraz znajomych Górnik jest i nadal będzie bardzo ważną częścią naszego życia. Bliscy zawsze wspierali mnie podczas meczów, zarówno tych, które graliśmy przy Roosevelta, jak i spotkań wyjazdowych. Nie sposób rozerwać więzi, która stworzyła się przez te wszystkie lata. Jestem przekonany, że wszyscy będą dalej kibicować i trzymać kciuki za Górnika.

Czego życzysz Górnikowi na kolejne lata?

– Przede wszystkim jak największej ilości zwycięstw i kolejnego mistrzostwa Polski oraz, aby każdy mecz sprawiał drużynie radość i przynosił ważne punkty.

Jakimi słowami chciałbyś pożegnać sympatyków klubu?

– Chciałbym im bardzo podziękować i powiedzieć, żeby nie zwalniali tempa, bo naprawdę czuć ich pomoc i wsparcie. Życzę kibicom, aby podobnie jak my, ciągle się rozwijali, żeby doping na tle pełnych trybun był coraz głośniejszy i niósł zespół po kolejne wielkie sukcesy.

Na krótko przed Twoim wyjazdem należy zapytać, jak radzisz sobie z nauką języka włoskiego?

– Powoli, ale do przodu. Jak już mówiłem, nie jest to łatwe zadanie, aby w trzy miesiące nauczyć się zupełnie nowego języka, podstawy już złapałem, więc na pewno postępy będą coraz większe.

Dziękujemy za rozmowę, obiecujemy, że będziemy mocno trzymać kciuki za dalszy rozwój Twojej kariery. Powodzenia!

– Dziękuję bardzo.

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments