Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Torcidos  -  22 czerwca 2014 14:23
0
1025

cracovia_gornik_04042014
Trudno znaleźć drużynę, która wywoływałaby tak skrajne emocje wśród kibiców jak Górnik. Od niebywałej jesieni, gdzie zabrzanie grali genialnie i do bólu skutecznie, do żenującej wiosny, mianującej „Trójkolorowych” na frajerów sezonu. Jaki to był sezon dla Górnika? Szalony, niepowtarzalny, z momentami, w których każdy fan miał chęć zapaść się pod ziemię, ale były również piękne chwile, zapamiętane przez nas na bardzo długi czas.

Górnik po prostu nie miał prawa zagrać tak znakomitej rundy jesiennej. Runda rewanżowa kampanii 2012/13, przygotowania do nowego sezonu jasno wskazywały, że Górnik będzie skazany na pożarcie. W Zabrzu tym się nie przejmowano. Konsekwentna praca przyniosła zamierzone efekty bardzo szybko. Ojcem sukcesu był Adam Nawałka, człowiek, który z niczego zrobił czołową drużynę T-Mobile Ekstraklasy. Jedynym, najważniejszym warunkiem pracy z Nawałką była niebywale ciężka praca. Łukasz Madej potrzebował kilku dobrych miesięcy, żeby przystosować się do zabójczego tempa na treningach. W Górniku każdy, choćby najmniejszy niuans musiał być dopracowany do perfekcji. Wyznaczony czas przerwy w treningach na uzupełnienie płynów, zbieganie do szatni w przerwie meczu świadczą o tym, jak to wszystko funkcjonowało w Zabrzu. Piłkarze nie narzekali, wiedząc, że tylko w ten sposób są w stanie odnieść sukces.

Już w drugiej kolejce Górnik dał sygnał, że stać go na wiele więcej niż tylko walka o utrzymanie. Zabrzanie grali ładnie dla oka, stwarzając sobie bardzo wiele sytuacji. Dużo jakości w rozegraniu piłki dawali Krzysztof Mączyński oraz Mariusz Przybylski, a wreszcie swoje umiejętności w pełni pokazał Paweł Olkowski, mający udział przy obu bramkach gości. Odblokował się również Prejuce Nakoulma, na którego wszyscy sympatycy „Trójkolorowych” liczyli, i jak się później okazało nie zawiódł ich. W kolejnych meczach obraz gry Górnika się nie zmienił. Odblokował się na dobre Mateusz Zachara, natomiast Radosław Sobolewski przeżywał trzecią drugą młodość.

W listopadzie Adam Nawałka rozstał się z Górnikiem na rzecz kadry, a na ławkę trenerską zabrzan wrócił Ryszard Wieczorek. Wydawało się, że nowo-stary trener zmieni oblicze drużyny na gorsze, lecz do końca rundy jesiennej widzieliśmy kontynuację filozofii Nawałki. Górnicy zakończyli rundę na drugim miejscu w lidze, oraz w ćwierćfinale Pucharu Polski po wyeliminowaniu obrońcy tytułu Legię Warszawa. Kibice po takim zakończeniu roku wierzyli, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Wszyscy z niecierpliwością czekali jak „Trójkolorowi” poradzą sobie w rundzie rewanżowej, i szybko, bo już w pierwszym meczu dostali odpowiedź. Górnik przegrał 0:3 w Lubinie, z walczącym o utrzymanie Zagłębiem, i był to najniższy wymiar kary. Tak złej gry zabrzan nie widziano naprawdę dawno. Nic nie funkcjonowało w zespole Wieczorka, ani defensywa ani ofensywa, gdzie Górnik po prostu nie istniał. Nawet odejście z klubu Krzysztofa Mączyńskiego czy plaga kontuzji nie usprawiedliwiają wicelidera do tak beznadziejnej gry. Następne porażki z Legią oraz Zawiszą doprowadziły do zwolnienia Wieczorka z funkcji trenera. Zastępcą Ryszarda Wieczorka został Robert Warzycha, który jak się okazało nie ma uprawnień do pełnienia funkcji trenera, więc oficjalnie były piłkarz Górnika został trenerem-menadżerem zespołu.

Niestety Górnik wciąż zawodził. Przegrywał mecz za meczem, odpadł z Pucharu Polski, a kluczowi zawodnicy z jesieni albo leczyli kontuzje albo zupełnie stracili formę, jak w przypadku Nakoulmy czy Zachary. Obrazem bezradności był mecz z Jagiellonią Białystok, w którym „Trójkolorowi” prowadzili do przerwy aż 3:0, by ostatecznie zremisować 3:3. Do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego zabrzanie nie byli pewni miejsca w grupie mistrzowskiej. Cóż to by była za ironia – walczyć o Europejskie Puchary by po kilku miesiącach włączyć się w walkę o utrzymanie. Górnika jednak nie opuściło szczęście i mimo kolejnej wysokiej porażki w Zabrzu 0:3, utrzymał się w pierwszej ósemce.

W rundzie finałowej widzieliśmy już zupełnie innego Górnika. Miał być chłopcem do bicia, a po zwycięstwie w drugim meczu nad Ruchem Chorzów ponownie był kandydatem do miejsca na podium. Po dwóch zwycięstwach z rzędu nad Wisłą i Zawiszą, zabrzanie przed ostatnią kolejką mieli szansę wskoczyć na trzecie miejsce w tabeli. Warunkiem była wygrana nad Lechią oraz porażka Ruchu. Na kwalifikacje do Ligi Europejskiej Górnik nie otrzymał licencji, więc liczyła się tylko premia za jak najwyższe miejsce. „Trójkolorowi” ostatecznie przegrali, i zamiast podium jest dopiero szóste miejsce.

Jak mówią sami zawodnicy szóste miejsce przed rozpoczęciem sezonu każdy wziąłby w ciemno. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, i nadzieje w Zabrzu były bardzo rozpalone. Niestety wiele czynników było na niekorzyść Górnika w rundzie wiosennej. Plaga kontuzji, z której można by ułożyć solidną drużynę, zmiana trenera już po czterech meczach nowego roku nie wpłynęły pozytywnie na grę górników. Już w lipcu startuje nowy sezon i zobaczymy zupełnie inną drużynę. Miejmy nadzieję, że lepszą niż tę z wiosny.

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Ewa Dolibóg/Roosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments