Przed sobotnim Śląskim Klasykiem, pomiędzy Górnikiem Zabrze a GKS-em Katowice nasz serwis przygotował cykl wywiadów z osobami łączącymi oba kluby. W ósmej, finałowej odsłonie cyklu „Rozmówki żabolsko-gieksiarskie” głos oddajemy żywej legendzie obu śląskich klubów, trenerowi Adamowi Nawałce.
METRYCZKA
Imię: Adam
Nazwisko: Nawałka
Data urodzenia: 23 października 1957
Miejsce urodzenia: Kraków
Wzrost / waga: 181 cm / 76 kg
Rola: Pierwszy trener
W GieKSie: 09.2008-12.2009
W Górniku: 12.2009-11.2013
Co dzisiaj robi Adam Nawałka? To pytanie zadaje sobie chyba cała piłkarska Polska…
– Robię porządki ze swoim zdrowiem. Dawne zakodowane kontuzje z czasów gdy grałem dają w tym okresie znać o sobie i trzeba tę diagnostykę przeprowadzić. Nie mam dziś żadnych zobowiązań, zarówno jeżeli chodzi o sprawy szkoleniowe, jak zaangażowanie w roli eksperta. Na tym tyle o mnie (śmiech).
W sobotę na boiska Ekstraklasy wróci Śląski Klasyk. Po raz pierwszy od ponad 19 lat Górnik Zabrze zmierzy się z GKS-em Katowice o punkty w najwyższej klasie rozgrywkowej.
– To duże wydarzenie, jeżeli chodzi o mecze tych dwóch drużyn w Ekstraklasie. W międzyczasie te zespoły rywalizowały ze sobą w I lidze i w Pucharze Polski. Zresztą miałem przyjemność i GKS Katowice, i Górnika Zabrze w tych spotkaniach prowadzić. Szczególnie utkwił mi w pamięci mecz Pucharu Polski przy Bukowej, który był świetnym widowiskiem i zakończył się wynikiem 4:3 dla Górnika. My, jako GieKSa, startowaliśmy wtedy z pozycji underdoga. Drużynę z Zabrza prowadził wówczas Heniu Kasperczak, dysponowała większym od nas potencjałem, a mimo umieliśmy się postawić i po otwarciu wyniku w tym meczu prowadziliśmy. Skończyło się na dogrywce, gdzie decydującą bramkę zdobył Górnik, ale z dużym sentymentem ten mecz wspominam. Te derby zawsze dostarczają wielu emocji, bo mecze GieKSy z Górnikiem to kawał pięknej historii polskiej piłki nożnej.
Pan przy Bukowej znalazł bezpieczną przystań, gdzie w końcu mógł spokojnie pracować. Przychodził Pan do Katowic z potężnym bagażem doświadczeń, ale wcześniej działacze bywali w gorącej wodzie kąpani.
– Doświadczenie zbierałem najpierw na boisku, jako piłkarz i reprezentant Polski. Na niwie trenerskiej także mogłem już pochwalić się dość bogatym CV. Pracowałem wcześniej na wszystkich szczeblach rozgrywkowych w Polsce. Rozpoczynałem pracę trenerską w czwartej lidze ze Świtem Krzeszowice. Następnie z Wisłą Kraków – wspólnie z trenerem Orestem Lenczykiem – zdobyliśmy mistrzostwo Polski, bo pracowaliśmy w klubie po połowie sezonu. Trener Lenczyk sezon rozpoczynał, a ja kończyłem. Potem była krótka przygoda z Zagłębiem Lubin, ale tam nie wszystko było jak być powinno. Przegraliśmy kilka meczów z rzędu i rozstaliśmy się. Był to jednak dla mnie bardzo cenny czas, w myśl zasady ”zwycięstwa cieszą, porażki uczą”. Następnie pracowałem na niższym szczeblu rozgrywkowym w Sandecji, a okres ten wspominam również jako cenne doświadczenie. Kolejnym klubem była Jagiellonia, którą przejmowałem w katastrofalnej sytuacji w tabeli, ale udało nam się wywalczyć utrzymanie. Zresztą po tym sezonie uhonorowany zostałem tytułem ”Człowieka Roku” w Białymstoku W międzyczasie było mi dane pracować w sztabie reprezentacji Polski u Leo Beenhakkera i to doświadczenie także było dla mnie bardzo cenne. Podobnie do Jagiellonii wyglądała sprawa w GKS-ie Katowice, gdzie przejmowałem drużynę praktycznie skazaną na spadek, a jednak dzięki ciężkiej pracy drużyny i sztabu szkoleniowego oraz całego środowiska oddanego GieKSie uratowaliśmy ligowy byt.
Po udanym okresie w GieKSie rozpoczął się Pana ”top” w trenerskiej karierze.
– Od czasu GKS-u Katowice, gdzie niespodziewanie utrzymaliśmy się w I lidze, mam bardzo dobre wspomnienia. To był obfity w cenne doświadczenie czas. Klub balansował wtedy na granicy bankructwa. Było biednie, ale dzięki ofiarnej pracy zarządu i środowiska, na czele którego stał Jasiu Furtok, cały czas byliśmy w grze. Bardzo ważne było też dla mnie to, jaką szatnię zastałem w Katowicach. Udało mi się dotrzeć do zawodników, razem ciężko pracowaliśmy i to przynosiło bardzo dobre efekty w postaci wyników na boisku.
Jak wówczas wyglądał GKS Katowice pod względem organizacyjnym?
– Były spore zaległości w wypłatach, sięgające kilku miesięcy. Wszyscy mamy chyba świadomość, jak ciężko w takich warunkach się pracuje. Było to kolejne życiowe i zawodowe doświadczenie, które procentowało w dalszej karierze trenerskiej. Staraliśmy się cały czas poprawiać bazę treningową. Duży w tym udział miało całe środowisko GieKSy, na pomoc którego zawsze mogliśmy liczyć.
Do GieKSy ściągnął Pana Jan Furtok, który długo się wahał czy zadzwonić, bo bał się, że nie zechce Pan przyjąć oferty z klubu z takimi problemami. Długo się Pan nad tą ofertą zastanawiał?
– Nie było czasu na jakieś dłuższe zastanowienie. Byłem akurat po okresie pracy w sztabie Leo Beenhakkera, współpracę zakończyliśmy po mistrzostwach Europy w Austrii i Szwajcarii. Odebrałem telefon od Jasia Furtoka, przyjechałem na Bukową i oglądałem na żywo mecz GKS-u Katowice, który zakończył się porażką. Potem zasiedliśmy do rozmów i udało nam się osiągnąć porozumienie. Wszystko to trwało dosłownie kilka dni. Cieszę się, że zdecydowałem się tę propozycję przyjąć, bo naprawdę wiele z pracy w GieKSie wyniosłem.
W Katowicach – mimo, że biednie – nie brakowało ludzi, którzy żyli GieKSą.
– Wielu było ludzi oddanych klubowi. GKS Katowice ma swój, specyficzny klimat. Atmosfera na stadionie była niesamowita. Na pomoc kibiców mogliśmy liczyć na boisku, i poza nim. Ten klub otaczało grono wspaniałych ludzi, dzięki którym GieKSa przetrwała ten trudny okres i dziś może się cieszyć grą w Ekstraklasie.
Nie jest tajemnicą, że po udanym okresie w GieKSie nie tylko Górnik Zabrze nosił się z zamiarem zatrudnienia Adama Nawałki.
– Okres w GKS-ie Katowice był udany, osiągnęliśmy założone cele i pojawiło się zainteresowanie z kilku klubów. Ja cały czas wierzyłem, że sytuację organizacyjną w klubie uda się poprawić. Pamiętam nawet, że byłem na spotkaniu z prezydentem Katowic, Piotrem Uszokiem. Rozmawialiśmy o przyszłości i dalszej współpracy. Otrzymałem propozycję, że gwarantem wypłaty mojego wynagrodzenia będzie miasto, ale nie wyraziłem na to zgody. Mój warunek był taki, że zabezpieczeni finansowo muszą być wszyscy, zawodnicy i sztab trenerski. Tych warunków nie udało się spełnić, a mój kontrakt wygasał. Otrzymałem różne oferty, ale zdecydowałem się przyjąć tę z Zabrza.
Ofertę z Górnika Zabrze, gdzie organizacyjnie miało być lepiej, ale bywało z tym różnie.
– Przejmowaliśmy drużynę po rundzie jesiennej, na piątym miejscu w tabeli I ligi. Na początku problemów nie brakowało, ale wzięliśmy się do ciężkiej pracy i efekty tego wysiłku i zaangażowania były widoczne na boisku. Po bardzo dobrej, udanej dla nas rundzie wiosennej, okraszonej powrotem Górnika Zabrze do Ekstraklasy po rocznej banicji w I lidze.
Co było największym wyzwaniem w pierwszych miesiącach pracy w Zabrzu? Scalenie rozbitej przez trenera Ryszarda Komornickiego szatni?
– Nie wiem, jakie były relacje między trenerem a zawodnikami. Bardzo szanuję trenera Komornickiego, bo to bardzo dobry fachowiec i wcześniej świetny zawodnik. Klub podjął decyzję o zmianie trenera i nam szybko udało się osiągnąć porozumienie. Po spadku trudne były warunki ekonomiczne, ale do tego jak radzić sobie w takiej sytuacji zahartowałem się w poprzednich klubach. Zarządzanie kryzysem to było coś, z czym zawsze sobie potrafiłem doskonale radzić. Wytyczaliśmy jasne kierunki, ustalaliśmy warunki współpracy z zawodnikami, a nade wszystko bazą była ciężka praca. Te założenia okazały się słuszne, bo potem wszystko potoczyło się według naszego planu.
Po nie najlepszej rundzie jesiennej, na wiosnę pod Pana wodzą, Górnik grał zupełnie inną, ciekawą dla oka piłkę. A na Roosevelta znowu ściągały tłumy…
– Walka o awans nie była łatwa. Pierwsza liga jest bardzo trudna i wymagająca. Trzeba było bardzo dużo wysiłku włożyć w to, żeby awansować do Ekstraklasy. Cały czas, obok walki na boisku, musieliśmy się zmagać z problemami ekonomicznymi, olbrzymimi zaległościami wobec zawodników. Trzeba to było wszystko razem pogodzić tak, żeby zawodnicy z chwilą przekroczenia linii boiska o tych problemach zapominali. I to nam się powiodło, bo widziałem w drużynie chęć walki o awans i determinację do osiągnięcia tego celu. Podobnie jak w Katowicach, także w Zabrzu otrzymaliśmy szerokie wsparcie całego środowiska, które klub miało w sercu. Bez niego wywalczenie tego awansu byłoby niemożliwe.
Progres Górnika za Pana kadencji nie tylko był widoczny pod względem sportowym i wyników osiąganych na boisku, ale także rozwoju zawodników. Wielu z nich z Zabrza wyjechało za granicę i robiło tam ciekawe kariery.
– Górnik był w okresie przejściowym i organizacyjnie wchodził na wyższy poziom. Klimat i etos pracy w Zabrzu były fantastyczne. Wielu zawodników dobrą postawą na boisku i solidną pracą na treningach wywalczyło sobie transfery do silniejszych zachodnich klubów i tam nie tylko nie odstawali, ale nie mieli najmniejszych problemów z adaptacją do warunków treningowych w nowym klubie. Wręcz przeciwnie, Paweł Olkowski czy Arek Milik mówili, że byli świetnie przygotowani do nowych obciążeń i intensywności pracy na zachodzie, co było dla mnie powodem do dużej satysfakcji. Wielu z nich było też regularnie powoływanych do reprezentacji Polski, co było tylko potwierdzeniem poziomu, jaki prezentują.
Jak w Polsce się ”tworzy” piłkarzy na europejskim poziomie? Panu się ta sztuka udała, bo Łukasz Skorupski, czy wspomniani Paweł Olkowski i Arkadiusz Milik na zachodzie zrobili niemałe kariery.
– Mamy w Polsce wielu młodych zawodników, o dużym potencjale. Myślę, że w przyszłości pod tym względem będzie jeszcze lepiej. Powstają profesjonalne akademie piłkarskie pod szyldami klubów, nie brakuje także szkółek prywatnych. Poziom szkolenia jest coraz wyższy i jestem optymistą, jeżeli chodzi o przyszłość naszej piłki. Należy jednak pamiętać o tym, że niezwykle ważne pod tym względem jest także szkolenie trenerów. To bardzo ważne, żeby ta świadomość dotycząca pracy z młodymi piłkarzami zawsze była na wysokim poziomie. W Górniku podchodziliśmy do tego właśnie w ten sposób. Zawsze kluczowym aspektem jest rozwój zawodnika. Treningi były zaplanowane w ten sposób, że była część główna, gdzie trenowała cała drużyna. Były też treningi dodatkowe, w trakcie których zawodnicy mogli swoje braki i deficyty niwelować. Była też praca indywidualna, do której zawsze zawodników gorąco zachęcałem. Dla nas praca w klubie rozpoczynała się o 08:00 rano, a kończyła często po godzinie 20:00.
Górnik Zabrze to Pana najlepsza trenerska przygoda klubowa, czy którąś Pan ceni wyżej?
– Jestem wychowankiem Wisły Kraków i w tym klubie były moje korzenie. Na początku kariery trenerskiej zdobyliśmy z tym klubem mistrzostwo Polski. Jeżeli jednak chodzi o regularną pracę, na przestrzeni kilku lat, to praca w Górniku Zabrze była dla mnie przełomowa. Spędziłem w Zabrzu cztery lata. Dłużej pracowałem tylko z reprezentacja Polski. Był to dla mnie bardzo udany okres.
Wyjaśnijmy w końcu tę kwestię raz na zawsze. Kto za Pana czasów rządził w Górniku Zabrze? Prezes czy Prezydent Miasta?
– (śmiech) Tutaj narosło wiele historii i mitów, które nie zawsze miały miejsce. Jeżeli chodzi o Górnika, ja zawsze starałem się pracować tak, żeby zapewnić drużynie jak najlepsze warunki. Mam tu na myśli warunki do treningu, rozwoju zawodników, siłowni, posiłków i odnowy biologicznej. Zawsze sprawy związane z organizacją rozwiązywałem z zarządem klubu. A że wymagania pod tym względem miałem dość duże, nie zawsze były to rozmowy łatwe. Dla mnie zawsze najważniejsze było dobro zawodników. W Górniku często zmieniali się prezesi, praktycznie co pół roku klubem zarządzał ktoś inny. Dlatego też starałem się zawsze mieć dobre kontakty z Panią Prezydent. Rozmowy w Urzędzie Miasta zawsze toczyły się w obecności prezesa lub dyrektora sportowego Krzysia Maja. Trzeba jasno powiedzieć, że gdyby nie determinacja Pani Prezydent to pewnie nie byłoby w Zabrzu nowego stadionu i Górnik borykałby się z podobnymi problemami, jakie dziś ma Ruch Chorzów. Dzięki Arenie Zabrze dziś klub jest na innym etapie rozwoju i może myśleć z optymizmem o przyszłości.
Z działaczy Górnika Zabrze któregoś darzył Pan szczególnym sentymentem?
– Świetnie wspominam współpracę z Krzysiem Majem. Nasze relacje były na bardzo dobrym poziomie. Był to doskonały fachowiec i wszystkie sprawy bieżące można mu było powierzyć z pewnością, że się nimi zajmie i doprowadzi sprawę do końca.
Był po Pana odejściu z reprezentacji Polski temat Pana powrotu na Roosevelta? Przy każdej zmianie trenera w Górniku, zawsze nazwisko Adama Nawałki widniało na czele medialnej listy kandydatów.
– Nigdy nie było oficjalnej propozycji. Byłem z działaczami Górnika w kontakcie, ale zawsze starałem się wspierać trenerów, którzy na daną chwilę pracowali w klubie. Kiedy pytano mnie o opinię, zawsze byłem za tym, żeby trenerowi dać jak najwięcej czasu. Cieszę się, że dziś w Zabrzu jest świetny trener, jakim jest Janek Urban. Wrócił na stare śmieci i wykonuje z Górnikiem bardzo dobrą pracę. Ja cały czas jestem sercem z Górnikiem, bo to historia polskiej piłki, fantastyczny klub, piękny stadion, fanatyczni, oddani klubowi kibice. Można powiedzieć, że cały region żyje tym, co dzieje się w Górniku Zabrze i mam nadzieję, że powrócą czasy, gdy drużyna wróci do walki o najwyższe laury. Już poprzedni sezon pokazał, że Górnika stać na walkę o europejskie puchary, co tylko potwierdza świetną pracę Jana Urbana.
Dzisiaj Górnik Zabrze i GKS Katowice są na zupełnie innych poziomach organizacyjnych niż za czasów Pana pracy w tych klubach. Sądzi Pan, że realny jest scenariusz, w którym znowu powalczą między sobą o ligowe tytuły?
– Jestem pełen nadziei i optymizmu, że tak się stanie. W Zabrzu kończy się budowa czwartej trybuny, również w Katowicach na wiosnę będzie otwarcie nowego stadionu. Zaplecze jest fantastyczne, organizacyjnie także oba te kluby cały czas idą do przodu. Na przykładzie Górnika i GieKSy widać, jak ważna jest stabilizacja pracy trenera. Obaj szkoleniowcy Janek Urban i Rafał Górak pracują w klubach od kilku sezonów i ich praca przynosi doskonałe efekty. Myślę, że jak najbardziej realny jest scenariusz, że oba te utytułowane kluby włączą się do walki o najwyższe cele już w najbliższej przyszłości. Oczywiście, wszystko wymaga cierpliwości i pracy krok po kroku, ale na pewno są na dobrej drodze.
Przed Śląskim Klasykiem Górnik Zabrze i GKS Katowice nie imponują rewelacyjną formą. Zabrzanie notują serię trzech porażek z rzędu, katowiczanie nie wygrali od dwóch spotkań. Jakiego meczu Pan się spodziewa?
– Tak się zdarza w piłce, że przychodzi trudniejszy okres, ale patrząc na ławki trenerskie obu drużyn jestem spokojny, że szkoleniowcy wyciągną swoje drużyny z dołka. Górnik zaczął bardzo dobrze, potem złapał małą zadyszkę, ale myślę, że to kwestia czasu aż zacznie znowu punktować. GKS jest beniaminkiem, który radzi sobie bardzo obiecująco. Trybuny na pewno poniosą oba zespoły do wzniesienia się na wyżyny swoich umiejętności.
Pokusi się Pan o wskazanie wyniku tego spotkania czy nie chce się Pan bawić we wróża?
– Nigdy się w to nie bawiłem i tym razem też nie będę. Jestem przekonany, że będzie to bardzo emocjonujący mecz, a obie drużyny na koniec sezonu zajmą bardzo stabilne, bezpieczne miejsca w tabeli. Niewykluczone, że włączą się do walki o górną połówkę ligowej klasyfikacji. Sezon dopiero się rozkręca, jeszcze wszystko jest możliwe.
Jeżeli pojawi się telefon z Zabrza lub Katowic i zostanie Pan poproszony o pomoc, w jakiejkolwiek roli, jest Pan do dyspozycji?
– Jestem w stałym kontakcie z działaczami Górnika i GieKSy. Dostałem zaproszenie na sobotni mecz, ale ze względów zdrowotnych nie będę mógł być obecny. Na pewno w najbliższej przyszłości odwiedzę Zabrze, będę też chciał być na meczu w Katowicach. Zależy mi na tym, żeby to było jeszcze przy Bukowej, gdzie wraz z moim sztabem GieKSę prowadziłem. Zawsze służę pomocą i działacze wiedzą, że mogą na mnie liczyć, ale nie rozmawiamy ze sobą w kontekście powrotu na ławkę trenerską. Trzymam kciuki za obu szkoleniowców i życzę im jak najlepiej.
Graj i wygrywaj z nami na betcris.pl
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: GieKSa.pl
Nawałka ?- to ten od diagonalnych podań …..
Celebryta z szalikiem na szyi , bez względu na stan pogody ?
Jako piłkarz Wisły Kraków, coś osiągnął- jako trener- tylko tyle, że był selekcjonerem reprezentacji Polski i zbłaźnił się jako trener na MŚ w Rosji ….
Świetny piłkarz, dobry aktor, mierny trener ….
Facet z miernej reprezentacji Polski zrobił 5. drużynę rankingu FIFA. Przestrzelony karny Błaszczykowskiego kosztował nas półfinał Euro. Górnik ze jego czasów gryzł trawę i fizycznie zjadał każdego rywala w lidze. Także zamknij pysk dyletancie, bo się kompromitujesz…
Nieładnie obrażać kobiety, zresztą każdy ma prawo do swojego zdania.
Widocznie to dla ciebie nie ten poziom- więc najlepiej wygłaszaj tego
typu komentarze pod budką z piwem- to dla ciebie właściwe miejsce.
Nie wiem czy jesteś kobietą czy mężczyzna. Wiem, że na pewno jesteś trollem. Zresztą niezbyt rozgarniętym, bo nie widzisz, że wyświetla się IP i każdy wie, że Broszka i Lena czy Ruda Śląska z innego newsa to jedna i ta sama osoba. Skończ się kompromitować i idź spać.
Posprzątane, zaorane, brawo!!!
zdrowka Panie Trenerze.
Dla mnie najlepszy trener ostatnich czasów. Czy w Górniku czy w reprezentacji było widać dobrą pracę. Gdyby pan Nawałka miał drużynę Brosza mieli byśmy tytuł
Bebok, nie strasz pierdołami.