Wyjazd na Łęczną, czyli jak piłkarze rezerwowi Górnika dopingowali z Torcidą!

Spark  -  19 marca 2013 20:11
0
1376

Był taki wyjazd Górnika Zabrze, na którym w sektorze gości pojawili się rezerwowi gracze „Trójkolorowych” i dopingowali razem z kibicami swoich kolegów będących na murawie. Stawką tego meczu było utrzymanie w Ekstraklasie.

Był to sezon 2005/06, a dokładniej 13 maja 2006 roku. Ostatnia kolejka ligowa i niesamowita walka o utrzymanie. Pewna spadku z ligi była Polonia Warszawa, a tuż przed nią Arka Gdynia, która grała u siebie z „Czarnymi Koszulami” i traciła do będącego na miejscu barażowym Górnika Zabrze dwa punkty, a do w pełni bezpiecznego Górnika Łęczna trzy „oczka”. Aby było ciekawiej, zabrzanie mierzyli się z bezpośrednim rywalem w Łęcznej. Wiadome też było, że na ostatnim miejscu po sezonie znajdzie się Lech Poznań, który nie ubiegał się o licencję na kolejny sezon (fuzja z Amiką Wronki). Dlatego do utrzymania potrzebne nam było zwycięstwo lub brak wygranej gdynian.

Pamiętam napięcie jakie towarzyszyło temu wyjazdowi. Nie wiem, ilu dokładnie nas było, ale na pewno coś około 400. Już w Zabrzu na PKP dało się wyczuć na jak ważne spotkanie jedziemy. Droga pociągiem do Lublina minęła spokojnie. Gdy wysiedliśmy na dworcu w Lublinie, idąc ze śpiewem na ustach, przesiedliśmy się do podstawionych autobusów. Oprócz policji obserwowała nas grupa sympatyków miejscowego Motoru.

Już tylko godzinna droga busami do Łęcznej, przez pola, piękne widoki Polski wschodniej, świeże powietrze i docieramy pod stadion. W Łęcznej duże ciśnienie na ten arcyważny mecz i na trybunach łącznie pojawiło się 6 000 widzów, co na tamte lata i standardy klubu z Łęcznej było naprawdę bardzo dobrym wynikiem. Od początku jedziemy z głośnym dopingiem. Najbardziej interesującym był fakt, że na ten mecz zostały przygotowane specjalne szaliki „Nigdy się nie poddamy, bo śląski charakter mamy. Od kibiców dla piłkarzy – My Wierzymy!”, a otrzymali je od nas kibiców piłkarze Górnika. Co więcej, to chyba ewenement na skalę kraju, rezerwowi piłkarze Górnika przyszli do nas na sektor i dopingowali ze wszystkich sił razem z nami. Nie pamiętam dokładnie kto, ale na pewno stali przy mnie niemiecki bramkarz Carsten Nulle , Tomek Prasnal i Mateusz Bukowiec.

szal

Choć po kwadransie gry już przegrywaliśmy 0:1, to doping nie słabł, a nawet wręcz przeciwnie, był jeszcze większy. To była zasługa nie tylko „młynowego”, ale także jak się nie mylę „G”, który biegał po sektorze z zaciśniętymi pięściami i zadawał każdemu pytanie: Kto nie śpiewa? Kto nie śpiewa…? 🙂 Pamiętam także, że kibice rywala wywiesili do góry nogami flagę biało-niebiesko-czerwoną. W naszym sektorze była niezła konsternacja z tego powodu i teksty: „Nam fany na pewno nie skroili”. Jak się okazało po powrocie, była to flaga Serbii, a grał wtedy w Łęcznej piłkarz z tego kraju – Veljko Nikitović.

W drugiej połowie zawodnicy poszli już się rozgrzewać, choć po energii włożonej w doping, byli nawet „przegrzani”. Wynik cały czas był niekorzystny, ale wtedy dostałem telefon, że Arka przegrywa u siebie z Polonią! Radość na sektorze była spora, a doping jeszcze się wzmógł. Piłkarze walczyli do końca, choć mecz ostatecznie przegrali. Wynik się nie zmienił również w Gdyni, więc u nas ogromna radość wraz z piłkarzami. Ci rzucili nam koszulki, ja załapałem się jedynie na spodenki, a w nagrodę, że wspiąłem się na płot dostałem z kilku centymetrów od szanownego ochroniarza gazem z kilku centymetrów prosto w twarz. Piekło cholernie jeszcze na drugi dzień, ale wspomnienia i tak mam do dzisiaj pozytywne. Kilku chłopaków wskoczyło na murawę i świętowało razem z piłkarzami.  Radości i śpiewów nie było końca.

Po meczu przetransportowano nas na PKP w Lublinie, gdzie okazało się, że kilka godzin musimy czekać na pociąg. Wtedy zaczęła się zabawa, śpiewy, tańce. „Torcida Party” na PKP spotkało się z ogromnym podziwem ze strony podróżnych i miejscowych, którzy byli w szoku widząc, jak potrafią się bawić fani Górnika. Nawet policja wyluzowała i można było spokojnie udać się do sklepików na zakupy. Później mieliśmy jeszcze podróż do Zabrza w świetnych nastrojach. Tak ogromnej radości po porażce nie pamiętali nawet najstarsi fani Górnika, a czasów, aby zawodnicy rezerwowi przyszli do „młyna” i dopingowali razem z kibicami już chyba nie dożyjemy.

13 maja 2006, 17:00
Górnik Łęczna – Górnik Zabrze 1:0 (1:0) 
1:0 -Kamil Oziemczuk, 16′

Żółte kartki: Oziemczuk.
Sędziował: Krzysztof Słupik (Tarnów)
Widzów: 6 000.

Osoby chcące się podzielić z nami swoimi relacjami, opiniami itd. zapraszamy do tego tematu
.

Dziękujemy uprzejmie autorowi tego wpisu, Panu „G” za nadesłany materiał.

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments