Podczas meczu z Lechem Poznań kontuzji stawu skokowego doznał filar obrony zabrzańskiego Górnika – Paweł Bochniewicz. Wstępnie mówiło się o ponad miesięcznej przerwie w treningach. Na szczęście rokowania te nie potwierdziły się i 23-letni obrońca wznowił już treningi, na których wspólnie z kolegami z drużyny przygotowuje się do niedzielnego starcia w ramach 12. kolejki PKO Ekstraklasy.
W meczu z Lechem Poznań doznałeś kontuzji stawu skokowego. Na szczęście wznowiłeś już treningi, czy czujesz się jednak w pełni gotowy na niedzielne spotkanie, a może uraz wciąż daje Ci się we znaki?
– Diagnoza wskazywała na rozerwanie torebki stawowej oraz naderwanie więzadeł, ale na szczęście nie było to na tyle poważne i na ten moment jestem już gotowy do gry i pozostaję do dyspozycji trenera. Pół żartem pół serio można powiedzieć, że kontuzja przytrafiła się w idealnym momencie, gdyż i tak najpierw pauzowałbym za kartki w meczu z Cracovią, a następnie mieliśmy dwa tygodnie przerwy związane z meczami reprezentacji.
Historia trochę zbliżona do tej z marca, kiedy podczas derbów z Piastem Gliwice nabawiłeś się urazu w wyniku starcia z Piotrem Parzyszkiem.
– W marcu było trochę gorzej, w każdym razie przerwa jest niemal identyczna. Nadal odczuwam ból i jest to całkiem naturalne przy takim skręceniu, ale jestem w stanie wrócić na boisko i pomóc drużynie, z czego bardzo się cieszę.
Ostatni ligowy pojedynek z Cracovią zmuszony byłeś oglądać z perspektywy trybun stadionu przy ul. Kałuży. Jeden punkt wywalczony przez kolegów na tym trudnym terenie ucieszył Cię, czy może zmartwi? Jak oceniasz tamto spotkanie?
– Faktycznie oglądałem mecz z wysokości trybun. Patrząc na to z perspektywy tabeli, należy cieszyć się z tego punktu, ponieważ Cracovia jest aktualnie wiceliderem tabeli, a przed meczem z Górnikiem mogła nawet objąć prowadzenie. Warto więc uszanować ten jeden punkt i remis odniesiony na boisku przeciwnika. Sądzę, że remisy na wyjazdach nie są złą rzeczą, wypada tylko poprzedzić je wygranymi u siebie. Z perspektywy trybun można powiedzieć, że to Cracovia była stroną dominującą, mającą więcej okazji do strzelenia bramek, dlatego powinniśmy cieszyć się z ostatecznego rozstrzygnięcia.
W Krakowie zastąpił Cię Michał Koj, jednak to Ciebie zobaczymy od pierwszych sekund spotkania z ŁKS-em Łódź?
– Wszystkie decyzje dotyczące składu, w tym wyjściowej jedenastki podejmuje trener, do niego należy decyzja, kto da najwięcej drużynie, a tym samym kto zagra w najbliższym meczu. Oczywiście bardzo chcę wystąpić, ale uszanuję każdy wybór trenera.
Górnik na ten moment zajmuje jedenaste miejsce w tabeli, a jego największą bolączką wydaje się gra ofensywna. W formacji obronnej radzicie sobie całkiem dobrze. Dla porównania Górnik stracił dotąd 11 goli, a nasz najbliższy rywal 22.
– Może i nie jest najlepiej, ale uważam, że jest znacznie lepiej niż kiedyś. W tamtym sezonie, czy nawet dwa lata temu Górnik tracił dużo więcej bramek, ale naszym atutem było to, że dużo więcej goli strzelaliśmy. Teraz tracimy mniej goli, ale mniej też zdobywamy, ciężko ocenić co jest lepsze. Myślę, że defensywa utrzymuje stabilny, dobry poziom ale musimy trochę więcej popracować nad ofensywą, nie mając na myśli tylko środowych i ofensywnych zawodników, ale cały zespół, bo ataki zaczynają się także od nas obrońców, trzeba sumiennie nad tym popracować.
Ostatnie wysokie zwycięstwo Górnik odniósł na własnym stadionie 25 sierpnia w meczu przeciwko Koronie Kielce, wówczas zwyciężyliśmy 3:0. Myślisz, że powtórzenie podobnego rezultatu i odniesienie wysokiego zwycięstwa wpłynęłoby na przełamanie skuteczności i poprawę sytuacji w tabeli?
– Nie lubię wygrywać meczu przed jego rozpoczęciem, bo jest to trochę zgubne. Patrząc na to, że ŁKS jest na ostatnim miejscu i przegrał aż osiem ligowych spotkań z rzędu, ostatnio natomiast wygrał z Koroną, to jeszcze o niczym nie przesądza. Musimy pamiętać, że nie jest to liga, w której zazwyczaj faworyt wygrywa z tak zwanym „underdogiem”, tylko często bywa na odwrót, gdzie przykładowo Legia jedzie do Płocka i przegrywa. Tutaj każdy wygrywa z każdym, co widzimy po tabeli. Oczywiście my chcemy wygrać i wyjdziemy w stu procentach zmotywowani i żądni zwycięstwa, ale nie możemy dopisywać sobie punktów na długo przed pierwszym gwizdkiem arbitra.
Beniaminek mający na koncie siedem punktów, zajmujący ostatnie miejsce w tabeli z pewnością nie będzie łatwym rywalem. Dla ŁKS-u będzie to mecz o życie, ale sytuacja Górnika również nie jest taka, jakbyśmy sobie tego życzyli.
– Każdy chce być jak najwyżej w tabeli, nikogo nie zadowala to miejsce, na którym aktualnie jesteśmy, dlatego też będziemy starali się wygrywać każdy kolejny mecz. Oczywiście nie możemy podejść do kolejnego spotkania z nastawieniem, że pewnie wygramy z zajmującym ostatnie miejsce beniaminkiem 3:0 i pojedziemy do domu, bo tak nie będzie. Nie możemy lekceważyć żadnego z rywali. To nie będzie łatwy mecz i tak jak wcześniej wspomniałem, w tej lidze nie ma łatwych spotkań, w każdym razie będziemy w stu procentach skoncentrowani i zrobimy wszystko, żeby ten mecz wygrać.
Mamy na swoim koncie trzy zwycięstwa, cztery remisy i cztery porażki. Sądzisz, że w niedzielę uda nam się ten bilans wyrównać?
– Mam nadzieję, że tak a później w kolejnych meczach wierzę, że bilans zwycięstw będzie jeszcze wyższy niż bilans remisów i porażek. U siebie gramy nieźle i jestem dobrej myśli, mam nadzieję, że komplet punktów zostanie w Zabrzu.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl