Wojciech Gumola trafił do Górnika Zabrze latem ubiegłego roku. Objął stanowisko trenera III-ligowych rezerw, zastępując na tym miejscu Józefa Dankowskiego. Młody szkoleniowiec wcześniej przez cztery lata prowadził drużynę Rekordu Bielsko-Biała. Podejmując się wyzwania, jakim jest praca w tak utytułowanym klubie jak Górnik, musiał nadać nowe spojrzenie na swoją filozofię trenerską. – Jest to kompletnie inna praca od tego, co wykonywałem będąc w Bielsku. Podstawowym celem jest przekazanie jak największej liczby zawodników do „jedynki”. Podchodzę do tego w ten sposób, że staram się być takim trenerem jakiego sam chciałbym mieć. W rozmowie z Roosevelta81.pl – Wojciech Gumola – opowiada m. in. jak trafił do Górnika. Z wywiadu możemy się również dowiedzieć, jak wygląda współpraca pomiędzy pierwszym zespołem, a jego bezpośrednim zapleczem z perspektywy opiekuna drugiej drużyny.
Jak to się stało, że Wojciech Gumola trafił do Górnika?
– Wiedziałem już wcześniej, że rozstaję się z Rekordem. Miałem różne pomysły na dalszą przygodę z zawodem trenera m. in. pracę w akademiach piłkarskich na Wyspach Brytyjskich. Była też opcja wyjazdu do Chin również z możliwością angażu w takowej akademii. Z drugiej strony nie chciałem pracować daleko od domu. Kiedy planowałem urlop, dostałem propozycję z Górnika. Dwukrotnie spotkałem się z Prezesem, także z trenerem Broszem, po czym podjąłem decyzję o pracy w Zabrzu. W każdej dziedzinie człowiek stara się iść do przodu, każdy szkoleniowiec chciałby pracować kiedyś w wielkim klubie. Ja dostałem taką szansę , a nie każdemu trenerowi na swojej drodze zawodowej się to zdarza. Zawsze grając przeciwko Górnikowi, można powiedzieć, że patrzyło się z nutką zazdrości na trenerów pracujących tutaj. Dzisiaj ja mogę być po tej stronie i bardzo to sobie cenię. Na początku zderzyłem się z nową rzeczywistością, ale trafiłem na bardzo pozytywnych i otwartych ludzi. Cieszę się, że jestem w tym miejscu, a nasza praca przynosi jak dotąd zamierzone efekty.
Praca z zespołem rezerw ma swoją specyfikę, co podkreślają wszyscy trenerzy, mający okazję zakosztować tego chleba. Na ile ma Pan, przygotowując zespół pod kątem I drużyny, miejsca na swoją inicjatywę?
– Jest to kompletnie inna praca od tego, co wykonywałem będąc w Bielsku. Powiem tak: służebna funkcja „dwójki” wobec „jedynki” jest niepodważalna, tak jest i tak być musi. Podchodzę do tego w ten sposób, że staram się być takim trenerem jakiego sam chciałbym mieć. Staram się przekładać wszytko, czego oczekuje trener Brosz od swojej drużyny, przekładać to na mój zespół i wraz ze sztabem robimy to najlepiej jak potrafimy. Na pewno jest mniej miejsca na własną twórczą inwencję. Patrząc jednak ze strony takiej, że Górnik to klub zawodowy, wielki klub, więc jest tutaj możliwość współpracy z fachowcami. Fajne jest też to, że w Górniku jest wielu ludzi wyspecjalizowanych w swoich dziedzinach. Pomaga to chłopakom, ale i nam szkoleniowcom. Praca pod kątem pierwszego zespołu powoduje, że na własne sportowe ambicje trzeba trochę inaczej spojrzeć, bardziej skupić się na aspektach szkoleniowych. Przychodząc do Zabrza na wstępie wyznaczono mi jasne priorytety, czyli przede wszystkim realizacja założeń. Jeżeli wszystko będzie odpowiednio poukładane, przełoży się również na wyniki. Taka mamy filozofię i tego się trzymamy. Zawodnicy muszą wiedzieć po co tu taj są. Występy na III-ligowych boiskach są dla nich przetarciem przed seniorską piłką. Szatnia, atmosfera, organizacja treningów ma odzwierciedlać to wszystko z czym spotkają się trafiając do pierwszej drużyny. Z jednej strony zabija to trochę moją inicjatywę, ale z drugiej jest też rozwojowe, mam tu na myśli bliską współpracę ze sztabem trenerskim I zespołu.
Zawodnicy widzą, że w Górniku praca, czy to w pierwszym, czy drugim zespole może w stosunkowo krótkim czasie zaowocować grą na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Piłkarzy zakontraktowanych już w klubie taka perspektywa pewnie dodatkowo motywuje do pracy, z kolei inni chcą do Górnika przyjść patrząc na filozofię klubu
– Bezwzględnie tak, nie oszukujmy się jednak, nie dla wszystkich jest ta droga, wiadomo, że są różne uwarunkowania transferowe, czasami nie do przeskoczenia. Polityka klubu jest taka, że jesteśmy otwarci na wszystkich zawodników, głównie młodych i przede wszystkim z naszego regionu, ale przed nikim nie zamykamy drogi. Pierwsze trzeba przebrać swoje własne zasoby ludzkie, a mamy sporo utalentowanej młodzieży w klubie. Z tymi chłopakami świetnie się pracuje, są oni bardzo otwarci i chętni do pracy. Jest to mój pierwszy okres przygotowawczy, jesienią przyszedłem do klubu raptem 10 dni przed rozpoczęciem sezonu. Podstawowym celem jest przekazanie jak największej liczby zawodników do „jedynki”, jesteśmy dla nich pierwszym zderzeniem, przed tym, co jest wymagane potem od nich w pierwszym zespole. Młodzi zawodnicy bardzo szybko się uczą i dostosowują do nowego modelu gry. Klub jest po to właśnie, aby stworzyć im warunki i szansę realizacji oraz doskonalenia się piłkarsko, po to my tu jesteśmy. Bardzo ważne jest to, aby zawodnicy wchodzący do pierwszej drużyny nie zadowalali się tym, tylko dalej stawiali przed sobą coraz wyższe cele.
Przyszedł Pan do klubu tuż przed startem ligi, więc trudno było, aby w zespole grali zawodnicy wskazani przez Pana. Czy w obecnym okienku jest pod tym względem lepiej?
– Ja jestem trenerem i pracuję z tymi zawodnikami, którzy przychodzą na trening. Zadowolony jestem, że pracuję w Górniku Zabrze.
Ma Pan jednak jakąś swoją bazę stworzoną jeszcze, pracując wcześniej w Rekordzie.
– Tak, ale nie jest to proste przełożenie, nie wszyscy zawodnicy pasujący do mojej koncepcji w Rekordzie, pasowaliby do obecnego Górnika. W Zabrzu preferowany jest trochę inny futbol, trochę inny styl. Szukamy też zawodników, którzy nie tylko w III-lidze, ale w perspektywie czas, również w Ekstraklasie będą w stanowić wartość dodaną.
Ucieszył się Pan na pewno widząc kadrę na Cypr, gdzie pojechało sporo chłopaków z zespołu rezerw?
– Tak, ale bardziej będę się cieszył oglądając ich na boisku. Radość większa jest u chłopaków, mam nadzieję, że zmotywuje ich to do następnego kroku. Wcale nie jest jednak powiedziane natomiast, że ci którzy teraz przebywają na Cyprze są pewniakami do kadry. Jest to bardzo płynna sprawa, my pracujemy z pozostałymi piłkarzami na miejscu i za chwilę ktoś z nich będzie bliżej pierwszego zespołu, pewnie nie raz ulegnie to zmianie.
Pojechało tam sporo zawodników z pańskiej drużyny, a to jest to wyznacznik pracy trenera II zespołu. Dobrze wykonana robota, pewnie czuje Pan satysfakcję.
– Uważam, że przede wszystkim jest to ich praca, ja jestem od tego, żeby im pomóc najlepiej jak potrafię. Nie ukrywajmy, młodzi zawodnicy w klubie mają to szczęście, że klub oraz trener I drużyny jest tak otwarty na takich piłkarzy. Jest to rzadkością w obecnych czasach, klub obrał taki kierunek i nim podążamy. Na chwilę obecną możemy być zadowoleni z efektów naszej pracy, mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Którzy z tych zawodników rokują największe nadzieje?
– Byłbym tu bardzo ostrożny w wyrokowaniu komu się uda, a komu trochę mniej. Mogę na pewno powiedzieć, że ci chłopcy którzy tam pojechali mają talent oraz potencjał. Pytanie, na ile wystarczy każdemu z nich w życiu determinacji, aby wydobyć z tego talentu jak najwięcej? Im wyżej na piłkarskich szczeblach, tym ciężej trzeba walczyć i naprawdę dać z siebie dużo, by coś osiągnąć. Na Cypr nie pojechali przypadkowi ludzie, jednak każdy z nich musi jeszcze wiele zrobić, aby zagrać w pierwszym zespole.
Bardzo często rezerwy trenują z „jedynką”, raczej nie często można spotkać się z taką praktyką w innych klubach.
– Zgadza się, osobiście uważam to za dobrą drogę, jesteśmy blisko pierwszego zespołu. Nie jest to łatwa praca, ale świetnie to funkcjonuje. My jesteśmy blisko sztabu trenerskiego I drużyny, wielu zawodników może trenować wspólnie z piłkarzami grającymi w Ekstraklasie.
David Ledecky i Sandi Arcon, widzimy ich w III-ligowych rezerwach. Wydaje się, że obaj zawodnicy mogą być sfrustrowani swoją sytuacją sportową w klubie.
– Zostali przydzieleni do tego zespołu i normalnie z nami trenują. Nie robiłbym wokół tego jakiejś otoczki, nie ma tutaj specjalnie czego komentować, traktowani są jak każdy inny zawodnik. Chciałbym osobiście, aby pomagali tym chłopakom, wnosili jakość, po prostu, żeby wykorzystywali swoje doświadczenie i umiejętności we właściwym kierunku.
Wiadomo, że jakiś limit wiekowy – nazwijmy to tak – obowiązuje. Czy na tą chwilę wie Pan już kto z zespołem może się pożegnać, jakieś konkretne roczniki?
– Jeśli chodzi o te tzw. limity rocznikowe, jest to bardzo umowne, nikt nie ma zamkniętej drogi. Po prostu „dwójka” powinna grać młodzieżą. Oczywiście, że obraliśmy jakąś drogę, ale jeśli trafia się jakaś perełka, jesteśmy wtedy jak najbardziej na „tak”. Moją rolą jest przygotowywać i rekomendować zawodników sztabowi trenerskiemu „jedynki”.
Jest Pan młodym trenerem i podobnie jak zawodnicy mogą się uczyć od starszych piłkarzy, tak w pańskim przypadku może być patrząc pod kątem Marcina Brosza, który przecież ma spore doświadczenia na najwyższych szczeblach rozgrywkowych
– Jak najbardziej! Nie ma co ukrywać, że osoba trenera Brosza była mocnym argumentem dla pracy w Górniku. Przy trenerze poznaję nieco odmienną filozofię gry, niż tą którą dotychczas preferowałem. Bezwzględnie w przyszłości będzie to miało wpływ na moją dalszą pracę zawodową, choć tak po prawdzie, na dzień dzisiejszy, nie zastanawiam się nad tym. Cokolwiek dalej się ze mną nie stanie, ten sezon to bezcenne doświadczenie w moim życiu.
Wojciech Gumola
ur. 28.08.1984 r
w Górniku Zabrze od: 26 lipiec 2017
funkcja: Trener zespołu rezerw
Poprzednie kluby:
Rekord Bielsko-Biała 2013-2017
Osiągnięcia: Puchar Polski na szczeblu Śląskiego ZPN – z Rekordem B-B w 2017 r.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl