Nigdzie poza domem Górnik nie czuje się tak dobrze, jak w Krakowie. Z Wisłą na wyjeździe zabrzanie wygrywają regularnie i mamy stąd prawie same dobre wspomnienia. Ale to nie oznacza, że z wielkim entuzjazmem podchodzimy do dzisiejszego spotkania. Swoje problemy mamy, a „Biała Gwiazda” po ostatniej kolejce może być w jak najlepszych humorach.
Nie wiemy, czy na konferencji pomeczowej Marcin Brosz bardziej był zmartwiony porażką z Lechią, czy kontuzją Szymona Żurkowskiego. Teraz już wiemy, że to na szczęście nic poważnego, ale widmo długiej pauzy naszego pomocnika, jakie pojawiło się w momencie, gdy był on znoszony na noszach, było bardzo martwiące. W nowym sezonie Szymon wyrósł na kluczową postać w zespole Marcina Brosza i jego brak oznaczałby małą katastrofę. No i mimo, że tak naprawdę na strachu się skończyło, to w meczu z Wisłą „Zupy” prawdopodobnie nie zobaczymy, a jeśli tak będzie, to na pewno to odczujemy.
Mecz z Lechią określiliśmy, jako pierwszy poważny sprawdzian dla Górnika w lidze i zdecydowanie tak było. Gdańszczanie okazali się mocni i niestety aż za mocni dla nas. Obnażyli nasze największe bolączki, jakie mamy na skrzydłach i bokach obrony oraz w momencie, gdy nie mamy miejsca na szybkie i bezpośrednie ataki.
Obraz dzisiejszego meczu nie musi i pewnie nie będzie taki sam. Po zwycięstwie nad Lechem Wisła poczuła się pewnie i przed własną publicznością będzie szukać otwartej gry. A im bardziej ofensywnie usposobiony rywal, tym lepiej dla naszego zespołu, bo przecież żyjemy z kontrataków. Wcale więc nie pojedziemy do Krakowa, jak na skazanie.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl