Jeśli Tomasz Loska byłby w sobotę napastnikiem, to mecz z Pogonią kończyłby z hat-trickiem na koncie. Popularny Gienek stworzył dzisiaj w bramce show na miarę Igora Angulo w najlepszym wydaniu!
Tomek miał w tym sezonie sporo pecha. Od pierwszego meczu z Legią bronił dobrze, nie popełniał błędów i był jednogłośnie wymieniany wśród najlepszych bramkarzy w lidze. Ale prześladowały go rzuty karne. Sędziowie gwizdali przeciwko Górnikowi kolejne „jedenastki”, wobec których Gienek był całkowicie bezradny. Aż do środowego z Sandecją, kiedy to bramkarz „Trójkolorowych” po raz kolejny musiał stanąć w nierównej walce. Tym razem jednak wreszcie to on był górą, choć jego radość trwała może dwie sekundy, bo piłkę do własnej bramki skierował niefortunnie Erik Grendel. Karta się w końcu jednak odwróciła. W Szczecinie Loska drugi raz z rzędu obronił rzut karny, kapitalnie zatrzymując strzał Gyurcso, i tym razem nie było mowy o jakiejkolwiek dobitce. Była to absolutnie kluczowa sytuacja, bo wszystko to działo się kilka minut przed końcem pierwszej połowy.
Gyurcso z resztą nie będzie najlepiej wspominać Gienka, bo jeszcze przed rzutem karnym bramkarz Górnika zatrzymał go w sytuacji 1 na 1. Po przerwie nic się zmieniło i Tomek dalej bronił jak w transie. Oko w oko stanął z nim tym razem Łukasz Zwoliński, który podobnie jak Gyurcso musiał uznać jego wyższość. Chwilę później Kort bardzo groźnie uderzał dla odmiany z dystansu, lecz nasz golkiper popisał się fantastyczną robinsonadą. Loska robił wszystko, by zachować czyste konto, ale w końcu musiał skapitulować. Strzał Zwolińskiego był zbyt mocny i zbyt bliskiej odległości, by Tomek mógł przenieść piłkę nad poprzeczkę.
Po meczu ze Śląskiem Tomek powiedział, że drugą straconą bramkę bierze na klatę. Jeśli więc czuł się winny, to w meczu z Pogonią zrehabilitował się z nawiązką. Gienek wybronił Górnikowi to zwycięstwo i zasłużył na naprawdę dorodnego koguta od Pana Leona.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl
