Mecz z Wisłą Płock zapowiadał się dla zabrzan prawdziwym testem. Na ławce trenerskiej nie mogli zasiąść Marcin Brosz i Marek Kasprzyk, drugi trener Górnika. Rolę pierwszego szkoleniowca miał sprawować Marek Matuszek, który na co dzień pełni funkcję trenera bramkarzy, ale ostatecznie w protokole meczowym dość niespodziewanie pojawił się Jan Żurek. Czym to było spowodowane?
Naszych trenerów możemy pochwalić za cierpliwość, ale każda cierpliwość kiedyś się kończy. Wcale nie dziwimy się szkoleniowcom Górnika, że protestowali (w bardziej stonowany sposób niż zostało to przedstawione) widząc kolejny kabaret prowadzony przez sędziego Raczkowskiego. „Zmarły wstałby z grobu” – to jedno z kilku określeń spotkania z Cracovią, które z pewnością zostanie na długo w pamięci wszystkich sympatyków Górnika. Arbiter z Warszawy był bardzo wyczulony na odmienne zdanie – po raz kolejny stosując zasadę „Moja jest tylko racja…”.
Marcin Brosz – słusznie – nie zgadzał się z decyzjami arbitra i w ostatniej akcji meczu po ostrym faulu na Żurkowskim przekroczył linię oddzielającą boisko, jednocześnie wbiegając na murawę. W taki o to sposób został odesłany na trybuny. Podobny los spotkał trenera Kasprzyka, który chwilę wcześniej został wyrzucony, jak się okazało na dwa mecze. Co więcej, pretekstem do wyrzucenia było kopnięcie reklamy (przy drugim karnym), która ustawiona jest pod nogami szkoleniowców.. Tak zatem Raczkowski w przeciągu minuty wyrzucił dwóch szkoleniowców. Pojawił się problem, kto ma poprowadzić Górnika w następnym ligowym spotkaniu. Przypomnijmy, że za I-ligową karę Marcina Brosza w meczu z Legią zastępował właśnie Marek Kasprzyk. Tym razem to już nie było możliwe. Naturalnym następcą na pierwszego trenera Górnika stał się Marek Matuszek.
Na kilka godzin przed meczem PZPN zasugerował zabrzanom, aby oficjalnym trenerem podczas meczu Ekstraklasy była osoba z licencją UEFA A, natomiast trener Matuszek posiada tylko licencję UEFA B. Brak zastosowania się do poleceń wiązałby się z kolejnymi karami. Wybrnąć z tej ciężkiej sytuacji pozwolił właśnie Jan Żurek, który wziął na siebie całą sprawę i zgodził się zasiąść na ławce. Trzeba oddać 61-letniemu szkoleniowcowi, że bez wahania dał pozytywną odpowiedź. – Kiedy dowiedziałem się, że poprowadzę Górnika? Na pewno nie było to kilka dni temu, to nie trwało tak długo – odpowiadał dziennikarzom na pomeczowej konferencji Jan Żurek.
Przez cały mecz z Wisłą zabrzanami dyrygować mógł Matuszek, a Żurek z wyjątkowej perspektywy w spokoju oglądał mecz. Na szczęście to już przeszłość, bo podczas najbliższego meczu w Niecieczy na ławce będzie mógł przebywać już Marcin Brosz. Co warte podkreślenia? Piłkarze i sztab szkoleniowy tworzą prawdziwą drużynę. W myśl zasadzie: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!”. Widać, że takie sytuacje jeszcze bardziej cementują zespół.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl