Zaległości w wypłatach sięgające pół roku, sugestia listy zawodniczych wniosków o rozwiązanie kontraktu z winy klubu, wizja odcięcia prądu na obiekcie – czy to wszystko naprawdę dzieje się w klubie, który dwa miesiące temu dostał licencję? Że Górnik ma długi – sięgające 40 milionów złotych – wiedzieli wszyscy. Również Komisja ds. Licencji Klubowych. A jednak dwa miesiące temu wydała zabrzanom glejt na ekstraklasę. Prognoza finansowa na 12 miesięcy nie wzbudziła niepokoju. Zaopatrzona była w gwarancje miejskich władz, iż nie pozwolą na upadek klubu.
– Nie sądzę, by dziś istniało jakiekolwiek zagrożenie, iż Górnik nie dokończy sezonu – przekonuje wiceprezydent Zabrza, Krzysztof Lewandowski. – Nie po to budujemy stadion, by nie miał na nim kto grać… Ale jest źle. Tak źle, że chętnie i głośno komentujący zazwyczaj różnego rodzaju wydarzenia prezes klubu tym razem jest wyjątkowo oszczędny w słowach. – Zbliżamy się do katastrofy – to w zasadzie jedyne oficjalne zdanie Zbigniewa Waśkiewicza, będące odniesieniem do wydarzeń z ostatnich kilkudziesięciu godzin. Ale jakże wymowne.
Czy miasto – właściciel klubu (bezpośrednio i pośrednio – poprzez spółkę Stadion w Zabrzu) – znajdzie od ręki środki na ugaszenie tego pożaru? – To trudności przejściowe, z jakimi miewaliśmy już do czynienia. Wcale nie najgorsze w porównaniu do czasów minionych – prezydent Lewandowski nie wprost odpowiada na pytanie. Przypomina za to, że w ramach walki o licencję – w procesie zawierania ugód z piłkarzami – miasto w marcu dosypało do Górnika 6 mln złotych. Część (nawet spora – jak słyszymy przy Roosevelta) tej kwoty trafiła na konta graczy wciąż mających ważne kontrakty z klubem. Tyle że od tamtej pory należności wobec nich znów zdążyły narosnąć…
– W niedzielę wybieram się na mecz z Lechem – zapewnia Krzysztof Lewandowski, jakby na przekór czarnemu przekazowi ostatnich dni z Roosevelta. – Wierzę w odpowiedzialność zawodników – dodaje. Braku prądu na obiekcie – spółka Stadion zagroziła klubowi jego odcięciem z powodu niezapłaconych faktur… – się nie obawia.
Źródło: Sport
Foto: nz24.pl