– Jeżeli mielibyśmy wyrzucać kluby za sam fakt posiadania ogromnego zadłużenia, to z ligi trzeba byłoby natychmiast usunąć pewnie z trzy kluby z czołowej ósemki. Czy taka decyzja byłaby racjonalna? Proszę jednocześnie pamiętać, że to nie jest tak, iż jak zdekompletujemy ligę, to w miejsce tych klubów pojawią się inne, lepiej poukładane – mówi w wywiadzie dla portalu weszlo.com Krzysztof Sachs, przewodniczący komisji licencyjnej.
Przejdźmy od razu do konkretów. „Rzeczpospolita” przyczepiła się do pana, ze względu na współpracę EY z Górnikiem Zabrze. Padła jawna sugestia, że roztoczył pan na Górnikiem parasol ochronny.
Krzysztof Sachs (przewodniczący komisji licencyjnej): – Górnik Zabrze – dla przypomnienia – nie dostał licencji UEFA i kolejny rok z rzędu otrzymał praktycznie maksymalną karę, jeśli chodzi o ograniczenie prawa do transferów. Jedyne, co Komisja mogła zrobić „gorzej”, to nie przyznać Górnikowi w ogóle licencji na grę w Ekstraklasie. Komisja wychodzi jednak z prostego założenia – nie wywalamy klubów, które mają potężne problemy finansowe, ale raz w roku są w stanie „wyzerować” swoje zadłużenie licencyjne. W gronie mocno zadłużonych klubów sytuacja Górnika jest zresztą najlepsza w kontekście perspektyw na przyszłość. Po pierwsze Górnik cały czas ma realne wsparcie miasta. Po drugie klub czeka na stadion z całkiem sensowną umową operatorską. Ryzyko zarządzania obiektem ma spoczywać na spółce miejskiej, a klub nie będzie ponosił kosztów utrzymania, mając jednocześnie zagwarantowane kilkumilionowe przychody z tytułu dnia meczu. Jeżeli miasto się nie odwróci, a stadion zostanie oddany do użytku, to Górnik ma realne szanse wyjścia na prostą.
Mimo 40 milionów złotych zadłużenia?
– Nie mogę mówić o konkretnych kwotach. Na dzień przyznawania licencji łączne zadłużenie było jednak wyraźnie mniejsze. Co więcej, z tej kwoty zdecydowaną większość stanowiło zadłużenie właścicielskie oraz zobowiązania do sponsora strategicznego klubu, które nie jest wprost wymagalne, bo jest spłacane barterowo przez logo na koszulce. Te pozostałe naście milionów złotych to oczywiście nadal ogromne zadłużenie, ale pamiętajmy, że nas interesuje przede wszystkim zadłużenie licencyjne, czyli zobowiązania wobec piłkarzy, klubów, ZUS, urzędu skarbowego, które nie zostały uregulowane do 31 marca następnego roku po upływie terminu płatności, a nie całościowa kwota zobowiązań. Jeżeli mielibyśmy wyrzucać kluby za sam fakt posiadania ogromnego zadłużenia, to z ligi trzeba byłoby natychmiast usunąć pewnie z trzy kluby z czołowej ósemki. Czy taka decyzja byłaby racjonalna? Proszę jednocześnie pamiętać, że to nie jest tak, iż jak zdekompletujemy ligę, to w miejsce tych klubów pojawią się inne, lepiej poukładane. Mam nadzieję, że wszyscy rozumieją, że liga, w której nagle grałoby 12 drużyn nie jest w niczyim interesie. Nie o to chodzi sponsorom rozgrywek, telewizji, a myślę, że i kibicom.
Załóżmy teraz dwa pozytywne scenariusze – Ruch awansuje do Ligi Europy i wycina połowę lub dwie trzecie palącego zadłużenia, a Górnik gra na pełnym stadionie przy nowym układzie operatorskim i prezydent Zabrza jeszcze raz wykłada pieniądze, by wyzerować zadłużenie wobec Allianz. Nagle może się okazać, że dwa kluby, które stały na przepaści, są w miarę zdrowymi organizmami, które zasługują na Ekstraklasę. Stąd moje pytanie – czy powinniśmy takie kluby wywalać, a wprowadzać jeszcze gorsze organizacyjnie? Chyba że ścinamy ligę do dziesięciu zespołów…
Wiele osób może nie rozumieć, czym różni się sytuacja Górnika od Polonii Warszawa, która ostatecznie wyleciała z ligi. Wyjaśnijmy więc dla porządku tę kwestię.
– Odpowiedź jest bardzo prosta. Parę lat temu Legia miała ponad 200 milionów długu, ale nikt nie odmówił jej licencji. Dlaczego? Bo nas nie interesuje zadłużenie wobec właściciela, tylko tzw. zadłużenie licencyjne z poprzedniego roku, które nie zostanie spłacone do 31 marca przed kolejnym sezonem. Górnik dzięki dokapitalizowaniu przez miasto zadłużenie licencyjne wyczyścił w ogromnej większości tuż przed tą datą, a niewielka część tuż po, za to opóźnienie otrzymał zresztą karę. Nie było realnych powodów do odmowy przyznania krajowej licencji. W przypadku Polonii sytuacja była odwrotna. Wszyscy pamiętamy, że „przelew z Wiednia” nie dotarł. Ani do 31 marca, ani do 15 maja 2013, kiedy wydawana była decyzja. Sytuacja była zero-jedynkowa – przeterminowane zadłużenie wobec piłkarzy narosło tak bardzo, że klub nie mógł dostać licencji.
Źródło: weszlo.com
Foto: Roosevelta81.pl