Optymizm i uśmiech. Słowa, które najczęściej można dziś usłyszeć w murach Górnika. Pojawiają się one niemal w każdym wywiadzie, podobnie jak na konferencjach prasowych. Górnik jest nimi wręcz przesiąknięty. Skąd się bierze ten entuzjazm, zupełnie nieadekwatny do sytuacji w lidze? Odpowiedź kryje się w osobie Jana Żurka, prawdopodobnie najbardziej sympatycznego obecnie trenera w Ekstraklasie. Człowiek, który zaraża wszystkich wokół uśmiechem, teraz ma uratować Górnika przed spadkiem.
Powiedzieć, że Górnik bierze swojego człowieka, to nic nie powiedzieć. Jan Żurek ma ten klub we krwi. Gdziekolwiek pracował, zawsze powtarzał, że jego klubem jest Górnik. A trzeba powiedzieć, że był w zespołach, które bynajmniej na to nie wskazywały. Tu się urodził, tu stawiał pierwsze kroki piłkarskie oraz tu dwukrotnie był już trenerem. Choć nie odniósł z „Trójkolorowymi” żadnego sukcesu, zawsze przy Roosevelta był serdecznie witany. Teraz kolejny raz wchodzi na pokład zabrzańskiego klubu, lecz oczekiwania jeszcze nigdy nie były tak wielkie.
Myśląc o nim nie myślisz jednak o Zabrzu, tylko o całym regionie. Żurek to prawdziwy obieżyświat zakładając, że świat kończy się na Górnym Śląsku. Tutaj pracował niemal wszędzie, włącznie z Ruchem Chorzów, Polonią Bytom i GKS-em Katowice. Łącznie pracował aż w dziesięciu śląskich klubach, co wygląda nam na prawdziwy rekord. Nic więc dziwnego, że uznawany jest za jednego z największych ekspertów śląskiej piłki.
Żurek nigdy nie był trenerem nadzwyczajnym. Ani teraz, ani w latach swojej świetności. Zazwyczaj pracował w klubach o ograniczonych aspiracjach, a jego największym sukcesem było zajęcie trzeciego miejsca z GKS-em Katowice. Po sezonie 2005/06 ostatecznie wypadł z karuzeli trenerskiej i od tego czasu pracował w niższych ligach. Z nielicznymi wyjątkami, Żurek w żadnym klubie, w którym trenował, nie zagrzał miejsca na dłużej niż sezon. W między czasie został nawet skautem Górnika, ale także w tym przypadku nie trwało to długo. Za współpracę podziękował mu Łukasz Mazur, przypominając to ostatnio na swoim facebookowym profilu: – Swoją drogą ja akurat Jana Żurka z klubu wyrzuciłem… był niby skautem ale co to był za skauting.
Jan Żurek jest jednak jak bumerang. Ilekroć był wywalany z Górnika, tylekroć do niego z powrotem wracał. Tym razem miał być to krótki epizod, do czasu wyboru nowego trenera. Wygląda jednak na to, że Żurek zadomowił się na dłużej przy Roosevelta. Niespodziewanie przesądził o tym mecz, w którym Górnik miał zostać pożarty. Jednak w Warszawie zabrzanie zaprezentowali się na tyle dobrze w pierwszej połowie, że Żurek został na stałe. Górnik wiele ryzykuje, bo gra idzie o utrzymanie w lidze. Czy postąpił słusznie? To dopiero się okaże.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: gornikzabrze.pl