Niemal równo rok temu, kiedy emocje związane ze szczęśliwym awansem do Ekstraklasy już opadły, coraz więcej kibiców Górnika drżało o sytuację Górnika w nadchodzącym sezonie. Wzmocnienia nie powalały, do tego klub opuścił filar defensywy, Bartosz Kopacz. Żeby tego było mało, na dzień dobry do Zabrza miała przyjechać Legia.
3:1. I to nie dla faworyta tego spotkania.
Ten mecz, podobnie jak cały sezon, zdecydowanie przerósł oczekiwania śląskich kibiców. Miało być upokorzenie w debiucie przed własną publicznością, wyszło przekonujące zwycięstwo. Miała być bolesna walka o utrzymanie, udało się na spokojnie awansować do pierwszej ósemki. Już w pierwszej ósemce miało być 7 porażek, skończyło się na pucharach.
Ale to już przeszłość. Dziś Górnik nie ma króla asyst Rafała Kurzawy, nie ma dynamicznego Damiana Kądziora, obrona przypomina szwajcarski ser (choć nawet z Mateuszem Wieteską i Pawłem Bochniewiczem daleko jej było od miana najszczelniejszej formacji w lidze). Kto wie, może za chwilę na stół prezesa trafi oferta nie do odrzucenia za Szymona Żurkowskiego? Powiedzieć, że Górnik przystąpi do nowego sezonu osłabiony, to – w najlepszym wypadku – lapsus językowy.
Wiecie, co mnie zastanawia najbardziej? Czy to, co w tej chwili dzieje się w Zabrzu, to efekt przemyślanej polityki, czy też efekt trudnej sytuacji, o której mówiło się niewiele dzięki świetnym występom w poprzednim sezonie? Zastanawiam się, czy w Górniku faktycznie stwierdzono, że trzeba za wszelką cenę stawiać na młodych (bo to jedyna droga ratunku – wypromować młodego, a następnie opchnąć go ze sporą przebitką na Zachód), czy też jest to wyraz bezsilności zespołu ze Śląska?
Patrząc na ,,wzmocnienia” z sezonu 2015/2016, spadkowego, można dojść do wniosku, że chyba jednak faktycznie lepiej postawić na jakiegoś juniora, niż ściągać na siłę ,,solidnych ligowców”, jak Janota, Korzym, Widanow, Kwiek czy Przyrowski. Na papierze każdy z nich nakrywał czapką dowolnego młodego gracza, tylko jak się później okazało, na boisku wcale nie wyglądało to tak kolorowo.
Z drugiej strony, nie można zapomnieć, jak męczył się w zeszłym sezonie w wielu spotkaniach Górnik, kiedy na boisku musieli pojawiać się młodziutcy zmiennicy. A cierpliwość kibica szybko się kończy. O ile po zwycięstwach łatwo zachwycać się niską średnią wieku drużyny, o tyle po kilku porażkach nikogo nie obchodzi, że piłkarz marnujący setkę ma 16 lat i 243 dni, a robiący karnego obrońca dopiero co idzie do podstawówki. Ma być wynik. Tu i teraz! Jasne, pewnie wielu z Was teraz pomyśli: ,,Nieprawda. Niech Brosz stawia na młodych, a my mu wybaczymy gorsze wyniki”. Nie łudźcie się, że tak będzie. Przypomnijcie sobie, jak wzrastała irytacja po gorszych spotkaniach na wiosnę. Ba, na meczu z Sandecją, tuż po stracie drugiej bramki, z młyna wymsknęło się nawet – ,,kurwa mać, Górnik grać”, mimo że wciąż pozycja w tabeli była dużo lepsza, aniżeli wskazywały przedsezonowe zapowiedzi.
Jeśli to, co obecnie dzieje się w Zabrzu, to efekt ustalonej polityki, zarząd prezydent miasta nie powinna się ugiąć pod presją ewentualnych słabszych występów i pozycja Marcina Brosza będzie niezagrożona. Trener idealnie wpisuje się w projekt stawiania na młodych piłkarzy, a gorsze mecze to, niestety, naturalna konsekwencja takich projektów. Szczególnie w ich początkowej fazie. Przypomnijcie sobie słynną konferencję Michała Probierza z doniczką i nasionami – potrzeba czasu i cierpliwości, żeby coś wykiełkowało.
Natomiast jeśli to, co obecnie dzieje się w Zabrzu to skutek trudnej sytuacji klubu, należy liczyć się z tym, że zakończy się to tragedią. Scenariusz będzie wtedy typowy dla Ekstraklasy. Trener prosi o wzmocnienia -> zarząd udaje, że nic nie słyszy -> przychodzą porażki -> atmosfera wokół klubu gęstnieje -> zarząd zwalnia trenera i zatrudnia nowego, o zupełnie odmiennym profilu od poprzednika -> nowy trener dostaje wagon szrotu.
Patrząc na obecny skład Górnika, jedyną osobą, która może to ogarnąć, jest właśnie trener Brosz. Pozostaje nam mieć nadzieję, że sytuacja kadrowa to efekt wdrażania nowego projektu, z którego konsekwencjami liczą się władze klubu i sam trener, a także sami kibice. Projektu, który z czasem może dać bogate plony. W przeciwnym wypadku bardzo szybko dojdzie do powtórki z sezonu 2015/2016.
TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl