Tomasz Loska w I lidze był pewnym punktem w układance trenera Marcina Brosza. W sobotni wieczór zadebiutował w Ekstraklasie, choć jego postawa na boisku mogła sprawiać wrażenie, że w najwyżej klasie rozgrywkowej gra już od kilku dobrych lat.
– Takiego debiutu nie można sobie nawet wyśnić. Wygrywamy z mistrzem Polski u siebie. Serduchem i walecznością wygraliśmy mecz z Legią. Nie trzeba wielkich nazwisk, wielkich pieniędzy, bo zaangażowaniem można wygrać z każdym. Były takie momenty, w których Legia naciskała i broniliśmy się całą drużyną. Udało nam się to wytrzymać i strzelić trzy gole – przyznaje 21-letni bramkarz.
Górnik w okresie przygotowawczym często mierzył się z drużynami zza naszej południowej granicy. Jak się okazało było to znakomite przetarcie przed ligą. – Po jednym ze sparingów wydawało mi się, że nie będzie to tak dobrze wyglądać, ale w meczu z Legią wszystko funkcjonowało znakomicie. Nie mieliśmy kompleksów i powtarzaliśmy to przed meczem. W meczu kilka razy skróciłem kąt, żeby mnie trafili i to się udało. Jesteśmy beniaminkiem, ale nie zamierzamy się nikogo bać. Z Danim nawiązaliśmy bliższe koleżeństwo, aby poprawić nasze relacje na boisku. Rozumiemy się bez słów. Po śląsku jeszcze nie godo, ale do tego tyż dojdemy. Czy w szatni będą hiszpańskie piosenki? Na razie Wojtek Pawłowski przywiózł „Buona sera”, więc tylko to śpiewamy – powiedział z uśmiechem na twarzy Loska.
W sobotni wieczór stadion pękał w szwach. – W momencie, gdy wychodzi się na boisko i widzi się stadion wypełniony do ostatniego miejsca jest to super motywacja. To niesamowite przeżycie grać przy tylu kibicach. Będę to pamiętał do końca życia, tym bardziej, że to mój debiut w Ekstraklasie. Teraz czeka nas mecz w Białymstoku i myślimy już tylko o niedzielnym meczu – stwierdził na koniec debiutant.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl