Czy może coś być największym atutem, a zarazem piętą achillesową? Przykład Górnika pokazuje, że tak. W tym sezonie zabrzanie przekonują się, jak obusieczną bronią potrafią być stałe fragmenty gry. Z jednej strony Górnik zdobył dzięki nim wiele punktów, z drugiej jednak, to właśnie one równie często go pogrążały. Gdzie zatem byłby 14-krotny mistrz Polski, gdyby nie stałe fragmenty gry?
Runda jesienna obecnego sezonu. Ruch Chorzów gra przy Cichej z Górnikiem. Mecz od pierwszego gwizdka jest wyrównany, a jak to bywa w derbach, o końcowym wyniku mogą zadecydować detale, jak stały fragment gry. Tak właśnie jest i w tym przypadku. W 42 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zamieszanie w polu karnym wykorzystuje Paweł Oleksy. Jak się później okazało, był to gol na wagę zwycięstwa. Pięć miesięcy później obie drużyny mierzą się ze sobą ponownie, tym razem na otwarciu stadionu przy Roosevelta. Od początku mecz optyczną przewagę mają goście z Chorzowa, ale nie przekłada się to na sytuacje podbramkowe. Gdy pierwsza połowa dobiega końca i wszyscy są myślami w szatniach, bramkę zdobywa Ruch. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na bramkę zamienia ponownie Oleksy, pakując z najbliższej odległości piłkę do bramki, po zagraniu swojego kolegi z zespołu. Górnik przez całą drugą połowę bije głową w mur, a Ruch przypieczętowuje zwycięstwo drugim golem. To są tylko dwa przykłady z wielu, kiedy stały fragment gry pozbawiają Górnika jakichkolwiek punktów. Jakby nie miał on wystarczająco dużo problemów w obronie.
Kulisy wygranego spotkania z Zagłębiem Lubin. Kamera skierowana jest na rozśpiewanych piłkarzach Górnika, którzy świętują czwarte zwycięstwo w sezonie. W czasie celebracji, przez krótką chwilę na pierwszy plan wychodzi powieszona na ścianie kartka z przedmeczowymi założeniami. Obok „trzech punktów” i „zachowania czystego”, jednym z zadań dla zawodników było zdobycie bramki po stałym fragmencie gry. Jeden z kaprysów Leszka Ojrzyńskiego? W żadnym wypadku. Przy wszystkich słabościach Górnika, ten element (patrz: w ofensywie) rzadko zawodzi. Mało tego – mało kto w lidze jest równie groźny przy stałych fragmentach gry, co zabrzanie. Ale to nie powinno być zaskoczenie, gdy w Górniku nie brakuje piłkarzy, którzy potrafią dośrodkować oraz tych, którzy potrafią z nich skorzystać. Przynajmniej tutaj wyniki dotrzymują kroku potencjałowi. A w Lubinie bramkę z rzutu rożnego strzelił Szeweluchin.
Stałe fragmenty nie kończą się tylko na dograniu piłki z rzutu rożnego czy wolnego. W przypadku bramek Górnika dochodzą jeszcze rzuty karne, które zabrzanie sukcesywnie zbierali jesienią. Być może to nawet „jedenastki” stawiają „Trójkolorowych” w lepszym świetle niż inne stałe fragmenty. Żeby był karny, najpierw trzeba dać przeciwnikowi mocny argument do przewinienia we własnym polu karnym. Są też, ale tylko po stronie straconych goli, bezpośrednie trafienia z rzutu wolnego. Tutaj wpływ jest najmniejszy, bo oprócz unikania fauli w pobliżu pola karnego, można tylko liczyć na bramkarza lub na złe uderzenie.
Bramki zdobyte po stałych fragmentach gry:
Rzut karny: 4
Rzut wolny (dośrodkowanie): 3
Rzut rożny: 5
Rzut z autu: 1
Łącznie: 13
Bramki stracone po stałych fragmentach gry:
Rzut karny: 2
Rzut wolny (bezpośredni): 2
Rzut wolny (dośrodkowanie): 2
Rzut rożny: 8
Rzut z autu: 1
Łącznie: 15
Bilans jest na korzyść bramek straconych, ale czy miały one większe znaczenie? Załóżmy, że wszystkie gole strzelone po stałych fragmentach gry wyparowały. Były, a teraz po prostu ich nie ma. Ma na celu pokazanie, jak te bramki wpływały na losy konkretnych spotkań. W innym przypadku byłoby to głupotą, bo nikt nie wie jak, na przykład, potoczyłby się mecz z Koroną, gdyby nie bramka w pierwszych minutach z rzutu wolnego. A tak dowiemy się przynajmniej na ile kluczowe były to trafienia.
Punkty zdobyte dzięki stałym fragmentom gry: 7
Punkty stracone przez stałe fragmenty gry: 5
Wychodzi jednak, że Górnik więcej zawdzięcza stałym fragmentom gry. Widać to również w kontekście wszystkich bramek. O ile stracone gole po SFG są jednym z kilku problemów „Trójkolorowych” w obronie, o tyle w ofensywie to ich największa bronią. Nic lepiej tego nie pokazuje, niż ostatni mecz z Lechią. Przez ponad 80 minut Górnik nie miał pomysłu, jak zagrozić bramce rywala, dopóki w narożniku nie stanął Ken Kallaste, który posłał idealną piłkę do Bartosza Kopacza.
Gole po stałych fragmentach gry w stosunku do wszystkich bramek Górnika:
Strzelone – 42%
Stracone – 35%
A teraz pytanie, które czekało w kolejce od samego początku – skąd bierze się ten ogromny kontrast? Przecież ciężko być w czymś zarówno dobrym, jak i słabym. Chyba jednak z tego, że mimo wszystko stały fragment stałemu fragmentowi nie równy. Przy wykonywaniu rzutu wolnego wystarczy przede wszystkim dobrze ułożona stopa oraz centymetry w polu karnym. I te dwa warunki Górnik spełnia na pewno. Kwiek, Magiera, Grendel i Kallaste to zawodnicy, którzy potrafią dograć piłkę na centymetry. A jest komu, bo Kopacz, Danch czy Szeweluchin lepiej się czują grając głową, niż nogami.
Bronienie SFG to o wiele trudniejsza sztuka. Nieporównywalnie większa jest odpowiedzialność. We własnym polu karnym nie ma miejsca na pomyłki. Wystarczy przytoczyć słowa Leszka Ojrzyńskiego sprzed kilku tygodni:
[…] W takich sytuacjach my musimy zachować koncentrację, dyscyplinę i charakter. To są trzy podstawowe rzeczy, które decydują, czy dajesz sobie radę w takich momentach.
Piłkarzom Górnika często zdarza się zapomnieć o tych rzeczach. A potem wystarczy już tylko chwila, by stracić gola.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Kinga/Roosevelta81.pl