Górnik Zabrze przegrał ze Śląskiem Wrocław 1:2. Jedyny gol dla „Trójkolorowych” padł po samobójczym trafieniu Puerty. Bramki dla naszych rywali zdobyli, Dino Štiglec oraz Filip Raicević.
Po odejściu z Górnika Borisa Sekulića, dla kibiców pozostawało zagadką, kto zastąpi Serba ze słowackim paszportem, na prawej stronie obrony. Marcin Brosz w meczu przeciwko Śląskowi, posłał tam w bój Mateusza Matrasa. Przedpole zabezpieczać mieli Szymon Matuszek z Romanem Prochazką. Pewnym zaskoczeniem było z kolei, wystawienie od pierwszych minut Piotra Krawczyka. Na ławkę powędrowali za to, Łukasz Wolsztyński oraz Alasana Manneh.
Mecz mógł i powinien zacząć się znakomicie dla Górnika, już w 10 sekundzie Igor Angulo stanął przed szansą na zdobycie gola. Krawczyk wyłuskał piłkę rywalom, zagrał do Jesusa Jimeneza, a ten uruchomił Igora. W dobrej sytuacji Bask nie zdołał trafić do bramki z kilku metrów. Niestety, ta zmarnowana szansa szybko się zemściła i to podwójnie. Kiedy stadionowy zegar wskazywał siódmą minutę, gospodarze prowadzili już dwoma bramkami. W obu sytuacjach swój negatywny udział miał Matras, który o tym meczu, będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Najpierw zagrana piłka w pole karne przeleciała mu gdzieś pod nogą, z czego skorzystał Stiglec, który miał okazję precyzyjnie przymierzyć po długim rogu i zrobił to perfekcyjnie. Kilka chwil później, Płacheta bez problemów urwał się Matrasowi, dokładnie dośrodkował do Raicevića, który na szóstym metrze uprzedził Pawła Bochniewicza i wpakował futbolówkę pod poprzeczkę. Gorszy początek meczu trudno było sobie wyobrazić, szczególnie baliśmy się o naszą prawą stronę defensywy, a nasze obawy okazały się uzasadnione. Wrocławianie widząc, że na tej stronie mamy wielki problemy, konsekwentnie próbowali swoją lewą flanką nękać zabrzańską defensywę.
Górnik swojej szansy szukał przy stałych fragmentach gry, kiedy do piłek dochodzili Jimenez, Matuszek, czy Bochniewicz. Zabrzanie musieli ryzykować, by dążyć do zdobycia bramki kontaktowej, to była z kolei woda na młyn dla gospodarzy. Rywale kilkukrotnie wyszli z szybkimi kontrami, na nasze szczęście, żadna z tych akcji nie zakończyła się powodzeniem.
W przerwie, czego można było się spodziewać, trener zabrzan dokonał zmiany (od razu podwójnej). Na murawie pojawili się Alasana Manneh oraz Łukasz Wolsztyński, pod prysznic udali się Matuszek i Krawczyk. Patrząc zresztą na boiskowe wydarzenia, odnosiliśmy wrażenie, że i pozostała część drużyny Górnika nie wyszła z szatni. Przez drugie 45 minut, zabrzanie praktycznie nie stworzyli dogodnej sytuacji pod bramką Putnockyego. Śląsk natomiast grał to co chciał. Starał się trzymać przyjezdnych z dala od własnego pola karnego, samemu czekając, bez zbędnego ryzyka, na swoją szansę. W 85 minucie Górnicy zdołali zdobyć kontaktowego gola. Po stałym fragmencie gry piłka znalazła Angulo, Bask dogrywał wzdłuż linii bramkowej, a tam futbolówkę do własnej bramki skierował Puerto. Do końca pozostawało trochę czasu i mogliśmy mieć nadzieję, że uda się jeszcze uratować remis. Rezultat nie uległ już zmianie i po ostatnim gwizdu cieszyli się tylko gospodarze.
Górnik Zabrze pozostanie z 27. punktami. W następnej kolejce na Roosevelta zawita Pogoń Szczecin.
Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 2:1 (2:0)
1:0 – Stiglec, 3′
2:0 – Raicević, 7′
2:1 – Puerto, 85′ (s)
Śląsk Wrocław: Putnocky – Stiglec, Zivulić, Puerto, Musonda, Płacheta (90+3′ Samiec-Talar), Mączyński, Chapek, Łabojko, Pich (80′ Gąska), Raicević (69′ Exposito)
Rezerwowi: Kajzer – Cotugno, Tamas, Dankowski, Szpakowski, Gąska, Bargiel, Samiec-Talar, Exposito
Trener: Vitezslav Lavička
Górnik Zabrze: Chudy – Janża, Bochniewicz, Wiśniewski, Matras, Jimenez, Prochazka, Matuszek (46′ Manneh), Jirka (74′ Kopacz), Krawczyk (46′ Wolsztyński), Angulo
Rezerwowi: Kudła – Paluszek, Kopacz, Manneh, Wolsztyński, Koj, Pawłowski, Zapolnik, Roastkowski
Trener: Marcin Brosz
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Widzów: 8196
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl