W Górniku sezon ogórkowy trwa w najlepsze. Jak daleko sięgamy pamięcią, tak nie możemy sobie przypomnieć równie sennego okresu przygotowawczego związanego z zabrzańskim klubem. Nawet plotki transferowe, które są pożywką dla kibiców w tym nudnym czasie, Zabrze ominęły szerokim łukiem. To oczywiście nie oznacza, że nie działo się zupełnie nic, choćby dlatego, że zespół Roberta Warzychy ma za sobą m.in sparing z wicemistrzem Cypru, a kilka roszad w drużynie także nastąpiło. Dlatego przygotowaliśmy „małe” podsumowanie dla kibiców, u których ostatnio na bakier z wiadomościami o Górniku.
Górnik pożegnał się z Gancarczykiem, ale Gancarczyk nie pożegnał się z Górnikiem
Zaczynamy od największego absurdu tego lata. 26 czerwca Górnik umieścił informację o uzgodnieniu warunków rozwiązania kontraktu z Sewerynem Gancarczykiem. W tym samym miejscu klub zdążył podać datę rozwiązania umowy (30 czerwca), podziękować mu za grę w barwach „Trójkolorowych” oraz życzyć powodzenia w nowym klubie. Jeśli klub na oficjalnej stronie podaje taką informację, to w ciemno należy przyjąć, że jest ona prawdziwa. Tymczasem…
Pierwsze sygnały, że coś nie gra, pojawiły się podczas sparingu z GKS-em Katowice (27 czerwca), gdy wśród rozgrzewających piłkarzy Górnika znalazł się… Gancarczyk. Oznaczało to, że albo były piłkarz Lecha chce skrupulatnie wypełnić wygasającą umowę, albo zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Na szczęście sam zainteresowany wkrótce zabrał głos: – Mam jeszcze roczny kontrakt z Górnikiem i jeśli nie znajdę nowego klubu, przez rok pozostanę w Zabrzu.
Nie powinniśmy być specjalnie zaskoczeni, bo w Górniku, od czasu do czasu, pojawiają się tego typu „prawdziwki”. Tak czy inaczej Seweryn Gancarczyk nadal jest piłkarzem zabrzańskiego klubu, ale nie wróżymy mu powrotu do pierwszej drużyny. Ale co tam, ważne, że co miesiąc pieniądze przychodzą na konto. Co ciekawe Gancarczyk przechodził przez podobną sytuację w Poznaniu, gdzie swego czasu także chciano z nim rozwiązać umowę, ale on się nie zgodził. Teraz piłkarz takiej sytuacji chciałby uniknąć, ale czy mu się uda?
Zamienił stryjek siekierkę na kijek?
Po odejściu Pavla Steinborsa zastanawialiśmy się, kto zostanie numerem jeden w bramce Górnika. Grzegorz Kasprzik, który bronił pod koniec minionego sezonu, niezwykle utalentowany Mateusz Kuchta, a może ktoś nowy? Trzeci wybór okazał się trafny, a do zespołu dołączył doświadczony Sebastian Przyrowski, co wywołało trochę kontrowersji.
Największym zarzutem był wiek, bo Górnik ściągnął kolejnego piłkarza, który ma na karku ponad trzydzieści wiosen. Druga sprawa, to potencjał czysto bramkarski, bo mówimy przecież o golkiperze, który chwilę wcześniej spadł do II ligi z GKS-em Tychy, co powodem do dumy nie jest. Jak więc w ogóle porównywać go do bardzo solidnego Steinborsa? Zwłaszcza, że kibice śledzący polską ekstraklasę od lat dobrze pamiętają „przyrosie” serwowane kilka razy w sezonie.
Naszym zdaniem należy wstrzymać się od jakiejkolwiek krytyki, bo na podstawie czego mamy źle się wypowiadać na temat Przyrowskiego? Nawet jeśli chcielibyśmy wyciągnąć jakieś wnioski po meczach sparingowych, to raczej same pozytywne. Oprócz wieku warto pamiętać, że to 9-krotny reprezentant Polski, mający ponad dwieście występów w ekstraklasie. Trochę lodu na głowę radzimy. Będziemy oceniać po ewentualnych występach w lidze.
Prestiż Górnika
Nieodłącznym towarzyszem letnich przygotowań do sezonu jest masowe testowanie zawodników. Kluby z ekstraklasy, jak i oczywiście niższych lig, zapraszają na testy nikomu nieznanych piłkarzy, mając nadzieję, że trafią na prawdziwą perełkę. Większość przypadków, jeśli nawet nie wszystkie, kończy się tak samo, czyli fiaskiem. Samo testowanie zawodników nie jest żadnym wstydem, ale prestiżu też nie podnosi. Słyszał ktoś kiedyś, aby na zachodzie, czy to w Anglii, czy w Niemczech, kluby zapraszały zawodników na jakieś testy? No raczej nie. Chyba, że chodzi o młodzież, ale to zupełnie inna bajka.
Cieszymy się więc, że Górnik nie wpadł w te szaleństwo i nie sprawdza anonimowych piłkarzy, o których nie wiadomo, czy w ogóle potrafią prosto kopnąć piłkę. Tego lata Robert Warzycha sprawdza 21-letniego Filipa Wiśniewskiego, który zaliczył świetny sezon w BKS-ie Bielsko-Biała oraz 20-letniego Damiana Bierzyńskiego. Tak więc nie chodzi o kolejnych zawodników z Afryki, którzy do europy trafili na „lewych blachach”, a o zawodników z papierami na poważne granie.
Sparingowa dominacja
Ktoś powie, że sparingi rządzą się swoimi prawami i ogólnie za wiele nie mają wspólnego z graniem o punkty. Mimo wszystko lepiej sparingi wygrywać, niż przegrywać. Górnik dotychczas nie przegrał spotkania kontrolnego i przed startem sezonu morale w Zabrzu stoją bardzo wysoko.
Górnik nie tracił czasu na testy z drużynami typu LZS Piotrówka i wybrał wymagających sparingpartnerów, przy których można było zweryfikować swoja formę. Na rozkładzie „Trójkolorowych” znaleźli się wicemistrz Cypru, AEK Larnaka, GKS Katowice, rumuński Viitorul Constanta oraz Zagłębie Lubin, zabrzan zatrzymały na tydzień przed ligą dopiero czeski MFK Karviną oraz Termalika.
Oprócz samych wyników ważne jest, że dużą rolę w tych meczach odgrywali młodzi zawodnicy. Konrad Nowak, Marcin Urynowicz, Dominik Sadzawicki czy Rafał Kurzawa wydają się być już gotowymi produktami na ekstraklasę i ciekawi jesteśmy, czy Robert Warzycha będzie stawiać na nich także w lidze. Składy mamy solidny, ale czy na tyle szeroki, aby spróbować powalczyć o coś więcej niż pierwszą ósemkę? Pierwszy realny sprawdzian już w piątek na stadionie Wisły Kraków.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Ewa Dolibóg/Roosevelta81.pl