Po odejściu Pavelsa Steinborsa o miejsce w bramce Górnika mieli powalczyć Mateusz Kuchta z Sebastianem Przyrowskim. Gdy ten pierwszy został wypożyczony do „GieKSy”, a drugi okazał się beznadziejny, alarmowo do Zabrza ściągnięto Radosława Janukiewicza. Był jeszcze Grzegorz Kasprzik, ale jego nie brano pod uwagę. Był wiecznym numerem dwa, który miał dbać o dobrą atmosferę w szatni. Teraz ten sam Kasprzik jest kluczową postacią w drużynie Leszka Ojrzyńskiego.
Kasprzik stanął między słupkami Górnika w spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Był to jego pierwszy występ od pamiętnego meczu z Lechem Poznań, przegranym 1:6. Zaczęło się tak, jak można było przypuszczać – od „babola”. Uderzenie Jakuba Tosika z wolnego było soczyste, ale nie mogło sprawić żadnemu bramkarzowi specjalnych problemów, Ot, przykładowy strzał na poprawienie noty. Jednak nie dla Kasprzika. Im dłużej trwał mecz, tym Grzesiek wyglądał lepiej, ale feralna sytuacja z początku meczu rzuciła cień na jego występ.
Dzień przed starciem z Cracovią kontrakt z Górnikiem podpisał Janukiewicz, więc dla Kasprzika mecz z „Pasami” miał być ostatnim przed powrotem do roli „numeru dwa”. Ale niespodziewanie były bramkarz m.in Piasta i Lecha zagrał świetnie i choć nie zachował czystego konta, to koledzy mieli mu za co dziękować. Tym samym powrót Kasprzika na ławkę rezerwowych przestał być tak oczywisty, jak jeszcze dzień wcześniej. A to był dopiero początek.
Z każdym kolejnym meczem pozycja Kasprzika się umacniała. W derbach z Ruchem był najlepszym piłkarzem Górnika, a ze Śląskiem Wrocław zanotował pierwsze czyste konto. Prawdziwy popis przyszedł jednak w Poznaniu, gdzie Grzegorz wybronił Górnikowi remis. Sama obrona po strzale Marcina Robaka może bez kompleksów pretendować do parady tego sezonu. Po tym meczu wszystkie redakcje sportowe zgodnie wybierały Kasprzika do drużyny kolejki, a w Zabrzu wypatrzyli nowego bohatera.
Forma Kasprzika pozytywnie wpłynęła na całą obronę Górnika. Gdy jesteś obrońcą i wiesz, że za sobą masz człowieka, na którym możesz polegać, twoja pewność siebie wzrasta. Chwalimy dziś duet Danch-Szeweluchin, a ile jest w tym zasługi Grześka? Wystarczy cofnąć się dwa miesiące wstecz, gdy między słupkami stał.. Sebastian Przyrowski.
Grzegorz miał różne okresy w trakcie swojej kariery. Teraz powoli zaczyna się odbudowywać i trzeba wierzyć, że w swoim ukochanym Górniku czekają go jeszcze wspaniałe momenty. To, że ma wielkie możliwości, wszyscy doskonale wiedzą. Oby za tym wszystkim teraz poszła stabilizacja, a możemy na najbliższe lata mieć zagwarantowany spokój przy wytypowaniu pozycji nr 1.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl