Reforma systemu rozgrywek naszej „ligi podwórkowej” wywołała nie tylko szeroką, ale także niebywale głęboką, dyskusję. Dyskusja owa dotyczy nie tylko jej sensu, dotyczy sprawiedliwości. Nurtujące kibiców pytania pod adresem ekspertów oraz rozmowy na najwyższym szczeblu mają charakter wręcz wojny. Bo jakże można dzielić punkty po 30 kolejkach? Czy reforma podniosła poziom ligi? Czy koszty organizacyjne będą rosły? Czy kluby zarobią na tej reformie? Czy drużyny o wąskich ławkach rezerwowych dadzą radę sprostać nowym wymaganiom? Wszystkim zwolennikom zmian w jednym sezonie o wąskim i płytkim toku myślenia odpowiem jednoznacznie: TAK. Reforma ma swoje wady i wymaga ewolucyjnych zmian. Rewolucja, która dokonała się na naszych oczach, jest jednak olbrzymim krokiem na przód. Kilka faktów z przeszłości pozwoli na potwierdzenie zasadności wspomnianych działań rewolucyjnych i rozświetli przyszłość kontrrewolucjonistom.
Cofnijmy się kilka lat wstecz. Powiedzmy, niech będzie to pierwszy sezon Górnika w „ekstraklapie” po powrocie z pierwszej ligi. Do rozegrania mamy 30 kolejek. Prze kilka lat pracy Adama Nawałki Górnik mozolnie pnie się w górę tabeli. Padają oskarżenia, że nie chcemy grać w europejskich pucharach. Drużyn, które o nic nie walczyły było po 10 w każdym sezonie. I tak każdy siedział i dumał, jak to pięknie jest wegetować. Smuda opowiadał pierdoły o Czechosłowacji i Związku Radzieckim. Piękny system. Potem twardy upadek. „Euroklapa”, Żargilis Wilno, Viktoria Pilzno, chyba nikomu nie muszę przypominać z czym wiążą się owe wspomnienia. I nagle nadciąga sezon 2013/2014. Jezus Maria, co oni wyrabiają? Dzielenie punktów? Siedem dodatkowych kolejek. Kto za to zapłaci? No i stało się. System się zmienia. Komu to najbardziej przeszkadza? Ano tym, którzy uwielbiają działać w sprawdzonych schematach. Zmień rybkom akwarium i wodę, a się poduszą.
Jedynym demokratycznym miejscem publicznym w tym nadwiślańskim kraju jest podobno szalet publiczny. Każdy załatwia tam takie same potrzeby, w ten sam sposób i jak płaci, to stałą stawkę bez względu na status majątkowy, czy społeczny. Każdy tam stęka jednak na swój sposób. Jak to się ma do reformy ekstraklasy? Nasza kochana liga była jak ten szalet publiczny. Każdy chciał realizować tam swoją potrzebę, ale stęka na swój własny specyficzny sposób. Od lat bez zmian, każdy chciał tylko coś uszczknąć. Kibice małych emocji, „władcy futbolu” ubić interes, a piłkarze dobrze zarobić. Jasne zasady, bez wpier… się nikogo z zewnątrz. Czyli kibel nie był jedynym miejscem demokratycznym? No jak widać nie. Kilka osób, ze Zbyszkiem Bońkiem na czele, postanowiło jednak ten kibel zburzyć i postawić hipermarket w tym samym miejscu. Efekty już są widoczne.
Po pierwsze niekwestionowanym sukcesem reformy jest wydłużenie sezonu, zwiększenie atrakcyjności medialnej i emocjonalnej. Każdy nadal o coś walczy. Górnik też może zawalczyć o puchary. Ci, którzy byli silni, nadal są, jak Lech, czy Legia. Słabi słabymi zostali, jak Widzew, czy Zagłębie. Strachu nabawi się może kilka drużyn typu Cracovia, Korona, czy Piast. Legia oraz Lech i tak udowodnią wszystkim, że są najlepszymi drużynami wyprzedzającym resztę w rozwoju o 8 lat! Reforma doskonale obnażyła pozostałe 14 drużyn, a najwyrazistszym przykładem jest Wisła prowadzona przez Franciszka Smudę. Kilka lat wcześniej, Lech i Legia postawiły na akademie piłkarskie. Efekty? Bartosz Bereszyński, Karol Linetty, Dawid Kownacki, Marcin Kamiński, Mateusz Możdżeń, to młodzi Lecha, którzy zagrali lub zagrają w reprezentacji Polski. Legia: Dominik Furman, Maciej Rybus, Jakub Kosecki, Ariel Borysiuk, Michał Żyro, Rafał Wolski, Kuba Rzeźniczak, Daniel Łukasik, czy Michał Efir. Następni etatowi reprezentanci lub bardzo dobrzy piłkarze jak na polskie warunki. Smuda czyni cuda? Nie! Smuda padł ofiarą pozostania sposobem myślenia w PRL-u. Katorżnicze metody i przyzwyczajenie do nazwisk rozdeptało Wisłę Kraków. Brak akademii, to jednak wina właściciela, nie Franciszka Smudy, a przy dzisiejszym kryzysie nie ma kasy na spektakularne transfery. Wisła na wiosnę płynie już starym korytem.
Problemy „ławki rezerwowych” pozostają bolączką reszty ekip. Reforma wydłużyła sezon, zwiększyła przede wszystkim natężenie gier. Nowy system powoduje, że 30 kolejek rozegrano do końca marca, a nie maja. Górnik miał olbrzymie problemy przez grę 14 zawodnikami na przyzwoitym poziomie. Piłkarze nie wytrzymali tempa gier przy obciążeniach treningowych na poziome trenera Nawałki. Piłkarzy na przyzwoitym poziomie gwarantujących dobre wyniki było za mało. Armia zbawienia w osobach Augustyna, Łukasiewicza, czy Wełnickiego dała kilka spektakularnych porażek.
Nastał koniec ery postkomunizmu. Jedynie dwa kluby w Polsce postawiły na rozwój własny i zbierają już owoce swojej pracy. Nie tylko akademie dają efekty, ale także skauting. Właśnie Lech i Legia biją rekordy transferowe. Nie można przeładowywać akumulatorów piłkarzom, dlatego, że jest ich za mało. Fizjologia jest nieubłagana. Czego Adaś się nie nauczył, Adam nie będzie umiał zrobić. Nie da się z polskiego „kopacza” nagle zrobić tytana pracy rodem z ligi angielskiej. Takie mechanizmy trwają po kilka lat. Rotacja w składach jest niezbędna. Tylko dwa kluby mogą spać spokojnie i nie bać się rewolucji. Mają szerokie ławki rezerwowych, silne zdrowe budżety, piękne stadiony. Legia i Lech między sobą rozstrzygną tytuł, nie obawiając się podziału punktów. Dla słabych i konających to niesprawiedliwe. Kwestią czasu jest też to, kiedy Lech i Legia osiągną poziom marzeń dla reszty drużyn.
Korekty w reformie? Moim zdaniem wyłącznie ograniczenie ilości obcokrajowców, poprzez nakaz wprowadzania do kadr drużyn juniorów. Najlepiej jakby każda drużyna ekstraklasy musiała mieć ich sześciu. Konieczność, o której wspomniałem, wymuszałaby na klubach podnoszenie poziomu kształcenia młodzieży. Obcokrajowcy byliby dobierani bardziej selektywnie ze względu na koszty oraz z powodu ograniczenia miejsca w kadrze zespołu.
Reasumując. Reforma jest bardzo dobra. Obnażyła słabość ligi i pokazała, w jakim kierunku należy podążać. Sprawiedliwość? Silni i tak jej zaznają. Dwa wspomniane kluby mają jak widać gdzieś te podziały i robią swoje, czyli nadal wygrywają. Reszta klubików musi walczyć o życie, aby nie spaść lub ugrać coś więcej. Dlatego podniósł się automatycznie poziom atrakcyjności. Na podniesienie poziomu przyjdzie czas. Bundesliga prawie 10 lat systematycznie podnosiła poziom przez akademie, ale tam mentalność społeczna jest inna i rewolucja nie była potrzebna. W naszym kraju batem należy reformować, bo konieczność tą rozumie tylko 10% ogółu. Reszta rybek dobrze czuje się w brudnym akwarium. Specyficzna mentalność wymaga specyficznych reform. Narzekać na to, że się nie da rady jest łatwo, ale przejść taki proces jak Lech jest trudno. Właściciel Lecha wie o tym najlepiej. Fala krytyki spływa na niego do dziś, trener Rumak także zobaczył jak wygląda kultura kibica w Polsce. Proces ewolucyjny trwa i przynosi efekty. Reszta, poza wspomnianymi klubami, „trzęsie portkami”, bo jak taką mizerią przyciągać na stadiony? Najpierw trzeba mieć stadion, to tak na marginesie. Skąd na szybko wziąć piłkarzy i kasę na nich? Co za rok się stanie, jak odejdzie kilku podstawowych piłkarzy? Aż strach się bać. Reforma zmusi resztę do zmiany toku myślenia, a co za tym idzie, podniesie poziom ligi. Najsłabsi wypadną z obiegu i skończy się robienie kibla z ekstraklasy za kilka lat. Zbigniew Boniek i Ekstraklasa S.A wiedzą, jaki bat trzymają w dłoniach i ani myślą popuszczać cugli „starym koniom”. BRAWO OBY TAK DALEJ.
TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: google.com