– Jesteśmy od tego, by dawać naszym kibicom radość, ale na razie otrzymują od nas tylko smutek. Mam nadzieję, że dzisiaj to się zmieni – mówi w wywiadzie dla „Sportu” Rafał Kosznik, obrońca Górnika Zabrze.
Kosznik wrócił do gry po kontuzji, ale jest jeszcze daleki od optymalnej formy z jesieni, podobnie jak cała drużyna
– Nie ma co ukrywać, dwie porażki mówią same za siebie. Po okresie przygotowawczym nic na taki scenariusz nie wskazywało, bo wyglądaliśmy naprawdę dobrze. Było w nas dużo optymizmu. Teraz musimy znów się o niego postarać, wygrywając, mam nadzieję, z Koroną. Fajnie, że gramy u siebie…
Tym większa ciąży na was presja.
– Ta presja jest zawsze, a grając na własnym terenie mamy atut w postaci świetnego dopingu naszych kibiców. Oni naprawdę są dwunastym zawodnikiem Górnika.
Jakiego przywitania się pan po nich spodziewa? Meczami z Zagłębiem i Legią mocno ich rozczarowaliście…
– Jeśli zespół przegrywa, kibice są niezadowoleni. To normalne, w końcu wspierają nas i płacą za bilety. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy od tego, by dawać im radość, ale na razie otrzymują od nas tylko smutek. Mam nadzieję, że dzisiaj się to zmieni… Wiosnę zaczęliśmy bardzo słabo, ale nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Musimy tylko poprawić koncentrację, bo zaangażowania na pewno nie brakuje.
Jesteście świeżo po przegranej w bardzo prestiżowym meczu i to na własnym terenie. Ważna będzie więc psychika…
– Zawsze gdy przychodzi porażka, a zwłaszcza w takich rozmiarach, to wiadomo, że nikt w szatni nie będzie się cieszył ani tańczył. Po spotkaniu z Legią każdy z nas wrócił do domu i pewnie nadal analizował co zrobił źle. Kiedy przyszedł jednak początek tego tygodnia, o Legii już zapomnieliśmy. Najważniejsza stała się Korona. To jest właśnie to piękno futbolu, jak zawiedziesz, to już za tydzień będziesz mógł się zrehabilitować.
Potrzebowaliście męskiej rozmowy tylko we własnym zawodniczym gronie?
– Debatowaliśmy, bo obok dwóch kolejnych porażek nie można przejść obojętnie. Czasem trzeba powiedzieć sobie kilka mocnych słów, żeby w następnym meczu takich błędów już nie popełniać. Inna sprawa, że w pierwszej połowie graliśmy z Legią jak równy z równym, a i w drugiej mieliśmy swoje sytuacje. Rywal zaś jakichś świetnych akcji nie kreował. Dwie z jego bramek to wynik naszych prostych błędów.
Źródło: „Sport”
Foto:Kamil Dołęga/Roosevelta81.pl