Obrońca Górnika Rafał Kosznik miał bardzo udaną rundę. Wszystko układałoby się idealnie, gdyby nie kontuzja kolana w starciu z Podbeskidziem, przez którą w grudniu nie mógł już grać.
W pierwszych 17 kolejkach wystąpił w 16 meczach (raz pauzował za kartki), zwykle grał po 90 minut, strzelił dwa gole. Zaliczył nawet debiut w kadrze.
Górnik jest wiceliderem ekstraklasy, ale drugi to pierwszy przegrany.
Rafał Kosznik (obrońca Górnika): – Na nasz wynik trzeba spojrzeć z dwóch stron. Patrząc z jednej – jest dobrze, bo tylko Legia przed nami, a tam mają dwudziestu paru zawodników do grania na wysokim poziomie. Z drugiej strony – nie ma się co zachłystywać, bo przed rokiem Górnik też był na drugim miejscu, a wiosną spisywaliśmy się fatalnie. Nie to, żebym się bał, że znowu przytrafi nam się seria dziesięciu porażek, ale z końcowymi ocenami trzeba poczekać.
Powiedział pan, że Legia ma ponad dwudziestu graczy na wysokim poziomie. A Górnik ilu?
– Legia ma szeroką i równą kadrę, a u nas jest wielu młodych piłkarzy, którzy dopiero próbują ekstraklasowej piłki. Jak się ostatnio zaczęły problemy z kontuzjami, to trener miał ból głowy. Zwłaszcza w defensywie.
Dziurawej jak ser.
– Nasza gra defensywna faktycznie pozostawiała wiele do życzenia i dużo głupich bramek straciliśmy. Jednak przy piętnastu różnych parach stoperów, a tyle ich mieliśmy w tej rundzie, o błąd nietrudno. Z drugiej strony dużo goli strzelaliśmy, zatem jest też jakiś plus.
Były jesienią takie momenty, po których gwizdałby pan na Rafała Kosznika?
– Runda była ogólnie dobra, ale chodzi mi po głowie mecz z Lechem, gdzie w pierwszej połowie zagraliśmy fenomenalnie. Kazio Węgrzyn powiedział, że to była najlepsza połówka rundy. Po przerwie były jednak trzy stracone bramki i jedna sytuacja, przy której mogłem się zachować lepiej. Wtedy bym na siebie gwizdał.
Co się stało w przerwie meczu z Lechem? Oderwaliście się od ziemi i zaczęliście chodzić z głowami w chmurach?
– W głowie na pewno siedziało nam to, że tak fajnie i gładko sobie z nimi radzimy, ale zapewniam, że nam nie odbiło. Błąd polegał na tym, że wyszliśmy z nastawieniem, żeby dalej grać ofensywnie i rywal to wykorzystał strzelając trzy gole z kontry. Zapomnieliśmy, że nie gramy u siebie.
A może w przerwie zabrakło wam wanny z lodem, cudownego wynalazku trenera Adama Nawałki, który sprawia, że na drugą połowę wychodzicie z równie wielkim zapałem, co na pierwszą?
– Wanny nie zabrakło. Swoją drogą, to jest faktycznie świetny sposób na schłodzenie ciała i zregenerowanie organizmu. Mnie to odpowiada.
Najlepszy mecz Górnika jesienią?
– Było ich kilka. Przede wszystkim cztery mecze, które zakończyły się wynikami 3:2, czyli spotkania z Wisłą, Zawiszą, Widzewem i Śląskiem. To były fajne widowiska dla kibiców i dla nas, bo przekonaliśmy się, że warto grać do końca. Do opinii publicznej poszedł sygnał, że Górnik ma siłę do grania przez dziewięćdziesiąt i więcej minut, choć wielu w to powątpiewało.
Cały wywiad w serwisie Przeglądu Sportowego
Źródło: Przegląd Sportowy
Foto: Kamil Dołęga/Roosevelta81.pl