Gramy tej wiosny fatalnie. Przed rundą były zapowiedzi o walce o tytuł, a przynajmniej o puchary. Na te drugie cały czas mamy duże szanse, ale czy faktycznie komuś z Górnika tak szczerze zależy na występach w Europie?
Ewidentnie widać, że puchary klubowi są tak potrzebne jak kolejna pożyczka w banku. Jedno niestety wiąże się z drugim, bo klub obawia się, że występ w pucharach byłby bardzo kosztowny. Problemem jest oczywiście brak stadionu. Wynajmowanie obiektu na grę w Lidze Europy byłoby powiększeniem zadłużenia, a tego przy Roosevelta nie chcą, więc gra wygląda jak wygląda… Od dawna już wiedzieliśmy, że pierwsza część modernizacji nie zakończy się w tym roku, ale niektórzy jeszcze się łudzili… Klubu nie stać po prostu na puchary, a świadczą o tym wcześniejsze słowa wiceprezydenta Lewandowskiego, że sukcesy przyszły o rok za szybko, a także postawa piłkarzy i trenera, których wyniki jakby w ogóle nie obchodziły. Kto wychodziłby bowiem po przegranym meczu na rozbieganie z „bananem na twarzy”? Może to, co trzeba było osiągnąć w tym sezonie już zostało zrealizowane? Choć z drugiej strony, czy zawodowi sportowcy i trenerzy, którzy cechować się powinni wyjątkową ambicją odpuściliby taką szansę?
Nie wszystkim graczom musi jednak zależeć, aby wywalczyć grę w pucharach. Wielu z nich jesienią może u nas już nie być. Łącznie z trenerem. Jesienią na bank zagramy w Pucharze… Polski. Jak nie będzie trenera Nawałki, to może przejdziemy więcej niż jedną rundę… To jedyne występy w pucharach na jakie nas chyba stać… Kluczem wszystkiego jest nowy stadion, a ten miał być otwarty do końca kwietnia. Wtedy nie byłoby problemu gdzie grać. Szkoda, że miasto Zabrze, właściciel klubu, przedłużył termin oddania pierwszej części modernizacji. Tutaj powinna być krótka piłka: Generalny Wykonawca zapowiadał w kwietniu koniec prac i nie ma zmiłuj się. Powinny być naliczane duże kary. Stadionu nie ma i nie będzie do końca roku, klub traci natomiast pieniądze na rzecz wpływów z biletów. Piłkarze grają fatalnie, a zimą odszedł przecież tylko Arkadiusz Milik. Zamiast trójki Zahorski, Bonin, Mosznikow można było zakontraktować jednego gracza, gwarantującego wysoki poziom, np. Dwaliszwilego z Polonii Warszawa, który potrafi zdobywać bramki… Do zespołu doszli natomiast „piłkarze”, którzy nie mieścili się nawet w osiemnastkach meczowych słabszych od nas drużyn. Mamy też takich, którzy są w klubie, a do dzisiaj nie mogą grać. W całej tej „pucharowej sprawie” wiemy jedno: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o „kasę”.
Jest jeszcze jedna sprawa: pomimo fatalnej gry, nadal jesteśmy na czwartym miejscu, które przy sprzyjających okolicznościach też da puchary! Ile jeszcze trzeba będzie meczów zagrać tak jak przeciwko Podbeskidziu, aby „niechcący” nie załapać się na występy w Europie? Niestety, ale postawa piłkarzy Górnika na boisku doskonale odzwierciedla aktualną sytuację klubu. Zawodnicy nie mają pomysłu na grę, a władze klubu na uzdrowienie finansów, które są przyczyną wszystkich problemów. W klubie jest źle, co do tego nikt nie ma wątpliwości, a dopóki nie znajdzie się solidny właściciel z realnymi pieniędzmi i planami, trudno przypuszczać, by kryzys szybko odszedł w zapomnienie. Szkoda, że nikt nie dostrzega, iż za zajęcie wysokiego miejsca na koniec sezonu jest większa pula pieniędzy dla klubu, a za występ w europejskich pucharach mogą wpaść zawsze jakieś dodatkowe fundusze. Najważniejsza jest jednak sprawa sponsorów, których tak bardzo potrzeba i można byłoby ich właśnie przyciągnąć grą w pucharach.
Niestety, ale zarządzający Górnikiem myślą, iż nowy stadion odmieni sytuację klubu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. NIE ODMIENI. Będzie może trochę lepiej, ale nadal będzie to stagnacja. Aby zapełnić stadion, potrzebne są wyniki, a nie zawsze nowy stadion to gwarantowane rezultaty na miarę oczekiwań. Przykłady? Korona, Zagłębie, Lechia. Jeśli teraz nie uda się znaleźć sponsorów z wielkim pieniędzmi, to kiedy? Gdyby był nowy stadion, to ta runda wyglądałaby zupełnie inaczej. Na jesień przecież byliśmy jednym z lepszych zespołów pod kątem przygotowania fizycznego. A teraz? Mecz z „Góralami”, a Nakoulma biega z piłką w prawo i w lewo i nie ma do kogo podać…
Od kilku ładnych lat w klubie pod względem zarządzania niewiele się zmieniło. Marketing leży i „kwiczy”. Nie trzeba być po ekonomii, aby to wiedzieć. Wystarczy śledzić losy ukochanego klubu i zmiany na stołkach w gabinetach dyrektorskich. Od jakiegoś czasu zasiadają na nich ludzie bez koncepcji, inwencji i zaangażowania – bolesna prawda.
Powtórzymy „rekordy frekwencji” sprzed kilku lat, gdy kibice spontanicznie organizowali akcje z rozwieszaniem plakatów, rozdawaniem ulotek zachęcających do przyjścia na stadion?
Czy zarządzający naszym ukochanym klubem są świadomi jakie zadanie przed nimi stoi?
Jaką mamy gwarancję, że im się uda?
Z obecną ekipą – ŻADNYCH.
Oni odejdą, a MY zostaniemy.
źródło: Roosevelta81.pl
foto: Kamil Dołęga/Roosevelta81.pl