Stało się to, co się stać musiało, Górnik opuścił szeregi ekstraklasy. Należy uczciwie przyznać jak najbardziej zasłużenie i wyłącznie na własne życzenie. Tym razem nie było żadnej „spiskowej teorii dziejów” a wręcz przeciwnie ostatnia kolejka, mecze w Niecieczy i Wrocławiu pokazały, że ekstraklasa zaprasza nas do pozostania na salonach futbolu. Nic z tego, Górnik spadł z przytupem, bijąc wszelkie negatywne rekordy w historii klubu. Nigdy, bowiem nie mieliśmy tak słabej i bezbarwnej drużyny jak w bieżącym sezonie. Co szczególnie bolało to brak zaangażowania i mocy mentalnej w trudnych sytuacjach, gdy bramki traciliśmy na początku spotkań i strat nie udawało się odrobić. Słaba piłkarsko i psychicznie drużyna staczała się w otchłań przepaści z każdym kolejnym meczem aż osiągnęła cel.
Dla kogoś, kto nie zna realnej sytuacji klubu a zwłaszcza sposobu jego zarządzania być może to niespodzianka, dla mnie nie. Obsadzanie od lat stanowisk kluczowych w klubie wg. „zasług” a nie realnych merytorycznych umiejętności musiało w końcu przynieść taki efekt. Dzisiaj rodzi się pytanie, co dalej? Wyjścia są dwa albo właściciel klubu wyciągnie wreszcie wnioski, do których doszedł niedawno, że na piłce się nie zna (polecam wywiad z Panią Prezydent sprzed kilku tygodni) i podejmie decyzje o zatrudnieniu osób posiadających kompetencje i doświadczenie w prowadzeniu klubu, zorganizuje pracę w sposób „normalny” właściwy dla sportowej spółki, albo też pozamiata wszystko pod dywan zasłaniając się wyświechtaną w przypadku Górnika tezą, że to jest tylko sport i każdemu może zdarzyć się spadek. Przyjęcie drugiego rozwiązania byłoby zapewne wygodne, ale też i niebezpieczne dla właściciela. Już w tej chwili wizerunkowy obraz osób decyzyjnych został znacznie nadszarpnięty. Wyrzucenie Górnika na peryferie futbolu negatywnie odbiło się na właścicielu klubu, wzmacniając wszystkie negatywne trendy opozycyjne. Wróćmy jednak do konkretów i przyjrzyjmy się kilku osobom sprawującym władzę w klubie, które w większym lub mniejszym stopniu odpowiadają za zaistniałą sytuację.
Siłą rzeczy na pierwszy plan wysuwa się Pan Prezes. Mimo znanej roli, jaką pełnią prezesi w naszym klubie z uwagi na układ właścicielski prezes zanotował kilka spektakularnych wpadek. Mając świadomość, że po rundzie jesiennej jesteśmy na ostatnim miejscu zaniedbał przygotowanie kluczowego zgrupowania w Hiszpanii, co więcej nie udał się na miejsce by sprawdzić warunki pobytu zdając się wyłącznie opinię organizatora. Jak zgrupowanie przebiegało i w jakich warunkach się odbyło wszyscy pamiętamy. Prezes sam przyznał, że ponosi odpowiedzialność za zimowe transfery. Żaden z pozyskanych w tym okresie piłkarzy nie stał się wartością dodaną drużyny w najlepszym przypadku stanowił jedynie jej uzupełnienie. Mimo że podobno prowadził rozmowy z kandydatami na stanowisko dyrektora sportowego już trzy tygodnie po objęciu stanowiska ( sierpień 2015) do dnia dzisiejszego efektów rozmów brak. Warto również przyjrzeć się strukturze małych sponsorów, którzy ubyli z klubu za rządów Pana Prezesa. Mam też nieodparte wrażenie słuchając i czytając wywiady, jakich udziela Pan Prezes, że zwyczajnie po ludzku nie ma serca do Górnika, zero emocjonalnego podejścia po spadku tak jakby plan B, czyli spadek był rozwiązaniem optymalnym dla klubu. Może rzeczywiście tak jest? Nie wchodząc w szczegóły moim zdaniem nie powinien pełnić dłużej tej funkcji i postąpić podobnie jak pozostali członkowie Zarządu złożyć rezygnację.
Wątek trenerski to odrębna historia. Trio Warzycha – Ojrzyński- Żurek, każdy z nich w jakimś stopniu przyczynił się do spadku, przy czym nie każdy w jednakowym wymiarze. Warzycha źle zaczął, ale też nie doczekał się wsparcia ze strony właściciela w zakresie wzmocnienia drużyny w postaci urastającego już do mitycznego problemu napastnika. Jak ważny był to element i kluczowy dla gry zespołu okazało się, gdy Roberta już z nami nie było. Trudno jednak nie przyznać, że za czasów Warzychy drużyna „piłkarsko” prezentowała się najlepiej. Później nadszedł „czas drwala”, gdy trener Ojrzyński słynący z twardej ręki zupełnie się pogubił, drużyna grająca do tej pory futbol techniczny (zachowując polskie realia) przestawiona na zupełnie inny styl o ile to stylem można nazwać „bij i leć”, czyli gramy na „dzidę” traciła punkt za punktem. Kilka grudniowych meczy rozegranych poprawnie było początkiem końca. Zimowy okres nieprzepracowany odpowiednio, niesnaski delikatnie mówiąc w szatni i nerwowe reakcje trenera zrobiły swoje. Zespół mentalnie rozbity i skłócony przegrał derby w Zabrzu. Wkrótce zwolnione miejsce na ławce trenerskiej zajął trener Jan Żurek. Trener doskonale znany i lubiany w Górniku. Żabol od zawsze, ale też trener, który ostatni kontakt z ligową piłką miał dziesięć lat temu. Jego droga trenerska nie była usłana sukcesami i tym razem również nie odniósł sukcesu. Ogarnął grę w defensywie niestety nie przeniósł już tych wartości na przednie formacje. Z uporem maniaka w kolejnych meczach o życie trzymając się defensywnego ustawienia pogubił kilka cennych punktów, które zapewne uratowałyby nasz ligowy byt. Zapewne on najbardziej emocjonalnie zaangażowany paradoksalnie w CV może sobie wpisać spadek z drużyną ukochanego klubu. Panie Janku, serdecznie dziękujemy za chęci niestety to już nie ten rozmiar kapelusza, czas oddać drużynę w inne ręce.
O drużynie nie chce pisać, bo moim zdaniem nie zasługuje na to. Gdyby można było zmienić jej cały skład i pożegnać wszystkich podejrzewam, że większość ludzi kochających Górnika zrobiłaby to z radością. Zasłużyli na to swoją postawą w trakcie całego sezonu. Pozostali kibice, „najlepsi w kraju”, „ale też skłóceni”, gdy trzeba dopingowali ze wszystkich sił stając się dwunastym zawodnikiem, ale między sobą nie zawsze się układało i układa się najlepiej. Jednak to oni jedyni „wrażliwcy” dzisiaj najbardziej boleją nad tym, co się stało, oni jedyni czują ogrom dramatu jak spotkał nasz klub. Dla nas wszystkich teraz najważniejsza jest przyszłość a ta powinna w ciągu kilku najbliższych dni wskazać drogę, którą podążymy i jakiego nabierze wymiaru.
Nie zamykam tego materiału, do tematu wrócimy po pierwszych decyzjach właściciela klubu. Trzeba zrobić wszystko by klub nie przeszedł jedynie do historii polskiej piłki nożnej.
TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: google.pl