Górnik Zabrze cały sezon miał sportowe zawirowania i długo musiał walczyć o utrzymanie. Cel został osiągnięty. Łukasz Wolsztyński również miał z pewnością słabszy piłkarsko rok, od poprzedniego. Na koniec sezonu osłodził to nieco sobie i kibicom, zdobywając gola w meczu przeciwko Koronie. Po spotkaniu podzielił się z naszą redakcją refleksjami na temat sobotniego meczu, ale i minionego sezonu w jego wykonaniu.
Gratulacje zdobytej bramki.
– Dziękuję, mogłem stanąć przed szansą wcześniej, jednak Igor zabrał mi piłkę…
…no właśnie byłeś trochę zły?
– Bardzo byłem zły (śmiech), Igor palił w tej akcji, je nie. Prawdopodobnie wyszlibyśmy we dwóch na bramkarza i tak starał bym się zagrywać do niego.
Mieliście właśnie później taką sytuację, kiedy dograłeś do Angulo, jednak w tej akcji arbiter uznał, że był spalony. Jak z perspektywy murawy to wyglądało?
– Sam też dokładnie nie wiem, o co chodziło w tamtym momencie. Dogrywał chyba Maciek Ambrosiewicz, jeszcze Kamil Zapolnik przedłużył piłkę. Doleciała ona do mnie, zobaczyłem, że Igor jest obok i naturalnie dograłem do niego. Gol wpadł, czekaliśmy na decyzję, niestety była ona niekorzystna dla nas.
Opisz jeszcze sytuację w której zdobyłeś bramkę?
– Na szczęście miałem kolejną okazję, po dobrym podaniu Kamila Zapolnika. Fajnie piłka wskoczyła na nogę i między nogami Miśkiewicza udało mi się ją zmieścić w bramce. Gola, na koniec mojego słabego sezonu, dedykuję córce.
To trafienie na pewno trochę osłodziło słabszą wiosnę. Nieudany sezon, czyli przed kolejnym pewnie jakaś dodatkowa mobilizacja?
– Oczywiście, wszyscy jako zespół mieliśmy słabszy sezon, a stać nas na więcej. Pokazały to niektóre mecze w naszym wykonaniu, ale było ich zbyt mało. Stąd takie, a nie inne miejsce w tabeli. Teraz potrzebuję czasu na reset, ale przed nowym sezonem przemyślę i podsumuję, to co minęło. Wiem, że jest we mnie większy potencjał, niż to co pokazałem w minionym sezonie. Muszę dawać więcej drużynie, ale potrzebuję także więcej szans na granie.
A Górnik potrzebuje Łukasza Wolsztyńskiego w dobrej formie.
– Tak, jestem zły na siebie i niezadowolony z tego, że pomogłem zespołowi mniej, niż sobie zakładałem przed startem rozgrywek. Kontuzja także wybiła mnie z rytmu. Później ze zdrowiem było już w porządku, ale tak jak mówiłem wcześniej dostawałem mniej okazji do gry. Trudno mi było wejść w dobry meczowy rytm, a wówczas ciężko pokazać pełnię swoich możliwości.
W tabeli wiosny Górnik plasuje się wysoko, dobry prognostyk przed kolejnym sezonem.
– Tak, to jest pozytyw. Dobrze graliśmy na wyjazdach, z kolei na własnym stadionie nie szło nam za dobrze. Musimy to poprawić, bo przecież kibice licznie przychodzą na nasze mecze i chcą oglądać Górnika dobrze grającego oraz zwycięskiego. Mało wygrywaliśmy w Zabrzu, a to z pewnością bolało fanów.
Z czego wynikały słabsze rezultaty przy Roosevelta?
– Rywale zmuszali nas do innej gry, niż na wyjazdach. Najczęściej się cofali, a my zawsze chcemy grać efektywnie i efektownie i czasami zapominaliśmy o tyłach.
Urlop zaplanowany?
– No nie będzie on wybuchowy. Mam małe dziecko, wiadomo trzeba poświęcać czas dla córeczki i to jest priorytetem. Pewnie jednak gdzieś może z bratem wyskoczymy.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl