Polska piłka jak „Conchita Wuszt”, czyli alter ego bez naturalnego prawa do egzystencji

g.rajda  -  16 maja 2014 20:49
0
1972

broda

Połajanka, czyli inaczej mówiąc krytyka, nadal jest wszechobecna pod artykułami dotyczącymi Górnika Zabrze. Robert Warzycha może delikatnie odetchnąć, gdyż udało się zremisować na Pogoni oraz, co najważniejsze, udało się wygrać „Wielkie Derby Śląska”. Nie zmienia to jednak faktu, że trzy tygodnie wcześniej, linczowano szkoleniowca za brak wyników i pojawiały się „ploty” na temat zatrudnienia nowego trenera. Teraz obrywa się Zbigniewowi Waśkiewiczowi za brak licencji na europejskie puchary, a szczególnie za wypowiedzi, że i tak puchary nie przyniosłyby nic wielkiego dla klubu. Na pozór ta krucjata jest uzasadniona. Od trenera oczekuje się wyników, a od prezesa efektywnego i jak zauważyłem efektownego zarządzania. Jedno „ale”. Po kilku tygodniach od objęcia swych funkcji obaj Panowie i tak wykonali świetną „robotę”. Nie mniejszy problem ma selekcjoner Adam Nawała, ale o tym później. Czym spowodowana jest owa połajanka?

Kibice to grupa szalenie roszczeniowa, niezależnie od statutu majątkowego, czy regionu z którego się wywodzą. Oczekiwania wobec wyników sportowych są uzasadnione. Bogata w sukcesy historia klubowa czy reprezentacyjna pobudza wyobraźnię. Gdzie jednak rodzi się frustracja? Odpowiedzi są dwie i bardzo proste. „Krzywe zwierciadło medialne” siejące wszędzie propagandę sukcesu lub teorię zniszczenia, czyli „bipolaryzm podbiegunowy”. Dwie skrajności, jest niebiańsko pięknie, lub piekielnie źle. Druga to wygórowane oczekiwania względem siebie i własnych możliwości. Niemoc jednostki w tym kraju, czy raczej postkomunistycznym kraju zaszła tak daleko, że koniecznie chcemy się utożsamiać z sukcesami innych. Przykładem jest Adam Małysz. Inna sprawa, że piłka nożna to nasz sport narodowy. I na tym polu oczekuje się z utęsknieniem sukcesów.

Przecenianie możliwości sportowych Górnika, czy reprezentacji Polski, to nagminna herezja. Czym jest spowodowana? Naszym wewnętrznym kibicowskim „alter ego”. Historia, i notoryczne odwołania medialne do niej zaszczepiają w kibicach manię wielkości. Wielki Górnik Zabrze, reprezentacja Polski Kazimierz Górskiego, czy Antoniego Piechniczka. Przesłanki są, aby tak myśleć nadal. Górnik Zabrze grał najlepszą piłkę w tym sezonie do momentu odejścia Adama Nawałki, a reprezentacja ma kilku piłkarzy klasy światowej, a jak nie, to na pewno klasy europejskiej. Nie zmienia to jednak faktu, że Adam Nawałka to był jedyny czynnik, który gwarantował styl i jakość. Nie inaczej sprawa się ma do kilku piłkarzy reprezentacji. Znika kilka istotnych ogniw i wizja wielkości futbolu w naszym kraju upada z nieba do piekła. Nie umiemy się z tymi faktami pogodzić i rodzi się frustracja z niemocy. W tym momencie na scenę wychodzi Conchita Wurst. Koleś miał manię wielkości. Zakładał zespoły i chciał siłowo zostać gwiazdą. I udało mu się to, na chwilę. Swój wizerunek tłumaczył wewnętrznym „alter ego”. Facet czuje wewnętrznie, że jest kimś innym. Spekulacje, czy jest to prawda, czy wyłącznie zabieg marketingowy, to problem, który mnie nie interesuje. Podobieństwem jest to, że kibic czuje się wewnętrznie zupełnie kimś innym niż jest w rzeczywistości. Żadnych przesłanek do statutu potęgi międzynarodowej i to wewnętrzne drugie ja, które mówi „jesteśmy mistrzami”.

Niestety nie widzę podstaw ku takiemu myśleniu. Zbigniew Waśkiewicz będzie jeszcze długo doprowadzał klub do stabilizacji, a kilku zawodników na pewno odejdzie. Z czym do tej Europy? Mniejsza o to, bo i tak nie dostaliśmy licencji. Budowa nowego zespołu przez Roberta Warzychę też zajmie sporo czasu. Nasze mistrzowskie „alter ego” nie ma prawa do naturalnej egzystencji. Nie ma ono podstaw infrastrukturalnych, finansowych, sportowych czy organizacyjnych. Chwilowe sukcesy takie, jak ten Conchity Wurst, to zwykły jednorazowy wybryk. W futbolu potrzebna jest strategia i automatyzm.

Najlepszym przykładem jest selekcjoner Adam Nawałaka. Facet ma głowę na karku. Wie, że trzeba mieć koncepcję budowy drużyny i potrzeba czasu na pracę. Nic nie przychodzi po kilku tygodniach. Efekty pracy w Górniku każdy widział. Czy mogliśmy grać w pucharach? To inny temat. Moim zdaniem „nie było to wskazane” i czynnik sportowy akurat nie miał tu takiego znaczenia jak ekonomia. Wyniki na wiosnę zeszłego roku to nie warsztat Nawałki. Teraz jednak media ogólnopolskie siejące wizję upadku reprezentacji Polski, szczują Adama Nawałkę za wyniki. Nie wygrywamy z „trzecim garniturem” reprezentacji Niemiec i inne bzdety. Jednak nikt jakoś nie chce zauważyć koncepcji budowy drużyny przez selekcjonera.

Budowa drużyny według Adama Nawałki rozpoczyna się od obrony. Elementy jakie zauważyłem po ostatnim spotkaniu to: przekaz medialny piłkarzy – drużyna mówi jednym głosem, widoczne zaczyna być podporządkowanie „gwiazdorów” do koncepcji trenera, stabilizacja i schematyczne ustawienie linii obrony, próby przejścia z obrony do szybkiego ataku. Czy nie przypomina to Górnika? Owszem i to bardzo, tylko w przyśpieszonym tempie. Jest schemat, jest konkretna strategia i dobór wykonawców. Nie ma miejsca na przypadek i jednorazowe wydania. Przykłady? Podstawowi piłkarze na eliminacje to: Szczęsny, Boruc, Piszczek, Olkowski, Szukała, Glik, Wilusz, Cionek (?), Wawrzyniak. Jest to tylko zestawienie linii obrony poza oczywistymi wyborami jak: Lewandowski, Klich, Krychowiak, czy Błaszczykowski jak wyzdrowieje. Nawałka szuka po dwóch piłkarzy na jedna pozycję, którzy na pamięć będą znali schematy gry. Niekoniecznie są to najlepsi, ale tacy, którzy gwarantują wykonanie określonych zadań taktycznych. Działanie to śmiało można nazwać strategią.

Bez przedstawionego działania nie ma szans na długofalowy sukces, czy nawet tylko styl. Selekcjoner dobrze o tym wie, a drużyna ma być gotowa dopiero na eliminacje. Nie oczekujmy zwycięstwa za zwycięstwem w momencie zmiany strategii i toku myślenia. Dotyczy to także Górnika. Wszystko przyjdzie w swoim czasie. Bożydarowi Iwanowowi i Romanowi Kołtoniowi za ostatnie chamskie wypowiedzi pod adresem selekcjonera po meczu z Niemcami powiem tak: Już raz media wybrały nam selekcjonera, piłkarzy do reprezentacji i skończyło się „eurokatastrofą”. Ci sami panowie mieli problem do Roberta Warzychy, facet skończy co musi jeśli chodzi o edukację i powoli zbuduje tu fajną drużynę. Szkoda, że budujecie atmosferę medialną wyłącznie wokół własnych wyborów i siejecie zniszczenie wokół racjonalnych wyborów, prezesów Zbigniewa Bońka i Zbigniewa Waśkiewicza.

„Alter ego” nie posiada naturalnego prawa do egzystencji. Jest to jedynie fikcja ukryta wewnątrz naszych umysłów. Jeśli ktoś chce zaistnieć na chwilę i osiągnąć połowiczny sukces, niech zapuści brodę i założy kieckę. Sukces medialny murowany. Nawet Stasiu Sętkowski, jego dzwonek i koguty wiedzą, że na sukces, jakim niewątpliwie jest rozpoznawalność, pracuje się latami. Praca u podstaw, strategia i czas. Tego nie da się przeskoczyć i z tym należy się pogodzić.

TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: ryjbuk.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments