Po bardzo przeciętnym spotkaniu Górnik wywozi trzy punkty z Łęcznej, potwierdzając, że najlepiej czuje się w roli gościa. W sobotę Bartosz Iwan i Roman Gergel koncertowo marnowali podania Rafała Kosznika, więc ten sam postanowił przesądzić o losach meczu. Podobnie jak w meczu z Koroną, zmiany Roberta Warzychy i Józefa Dankowskiego okazały się kluczowe dla spotkania.
NA PLUS:
– Wyjazdowe oblicze. Wygrana z beniaminkiem była dla Górnikiem już szóstym wyjazdowym zwycięstwem w tym sezonie. Dla kontrastu powiemy, że przy Roosevelta zabrzanie wygrali dwa razy mniej meczów. Już teraz ciężko byłoby doszukać się sezonu, kiedy Górnik miałby tak dobry bilans w delegacjach.
– Kontratak. Akcja bramkowa była po prostu kapitalna. Zabrzanie czterema podaniami znaleźli się z własnego pola karnego, pod bramką gospodarzy. W tej akcji wszystko było idealne; świetne wypuszczenie Gergela, duża przytomność Roberta Jeża i podłączenie się do akcji Rafała Kosznika. Aż przypomniał się Real Madryt Jose Mourinho.
– Zmiany. Przed tygodniem Szymon Skrzypczak zapewnił Górnikowi remis, tym razem Robert Jeż zaliczył asystę przy bramce Kosznika. Na razie nikt nie będzie wspominać o krótkiej ławce rezerwowych zabrzan.
– Doping Torcidy. Zdecydowanie zabrzańscy kibice byli głośniejsi niż gospodarze, dlatego zawodnicy mogli poczuć się jak u siebie.
NA MINUS:
– (nie)Skuteczność). Temu, kto oglądał spotkanie z Koroną, z pewnością w sobotę zapaliła się czerwona lampka. Przewagę na boisku trzeba udokumentować golem, bo inaczej jedna przypadkowa akcja i mleko rozlane. Na nasze szczęście gospodarze nie byli zbytnio zainteresowani atakiem, a gdy już znajdowali się pod naszą bramką, świetnie spisywała się obrona.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Ewa Dolibóg/Roosevelta81.pl