Początek sezonu 2025/26 przyniósł kibicom Górnika Zabrze olbrzymią huśtawkę nastrojów. Drużyna z Roosevelta 81 zainkasowała komplet punktów w dwóch pierwszych meczach, aby w kolejnych dwóch nie zdobyć nawet oczka. Nie tego raczej oczekiwała większość fanów. A może po prostu w ocenie potencjału Górnika górę nad rozsądkiem bierze u nas kibicowskie serce?
Zwykle jeśli drużyna nie gra tak dobrze, jakbyśmy oczekiwali, przyczyn jest kilka. Pamiętajmy, że klub piłkarski to skomplikowany mechanizm. Sukces odnosi się wtedy, gdy wszystko się „spina”. Trzeba mieć nosa do wykonawców (transfery, młodzi z akademii itp.), treningu i taktyki na mecze (trener, analitycy) oraz tych, dla których wszystko to się robi – wiernych kibiców. Na to ostatnie narzekać w Zabrzu nie możemy, do dwóch pierwszych można się już jednak nieco przyczepić.
(Nie)ciekawy przypadek Wiktora Nowaka
Wypożyczenie Wiktora Nowaka do Wisły Płock jest tematem, w którym kibicowskie oczekiwania totalnie rozjechały się z rzeczywistością. Piłkarz został zakontraktowany już w lutym tego roku. Świetnie prezentował się w Zniczu Pruszków w rozgrywkach Betclic 1. Liga. Fani zabrzańskiego klubu wiązali z tym transferem olbrzymie oczekiwania. Życie jednak zweryfikowało je bardzo boleśnie.
Trzeba przyznać, że w sparingach przed sezonem Nowak nie zachwycił. Można było odnieść wrażenie, że jest zagubiony na boisku. Lepsze wrażenie sprawiali inni pomocnicy. Nikt jednak nie przeczuwał tego, co miało nadejść. 16 lipca gruchnęła wieść, że młody piłkarz zostaje wypożyczony do końca sezonu do Wisły Płock. Pomocnik wrócił dzięki temu w rodzinne strony (pochodzi z Drobina oddalonego o około 30 km od Płocka).
Dyrektor sportowy Górnika Zabrze Łukasz Milik uzasadniał potem ten ruch mówiąc, że Nowak ma małe szanse na walkę o pierwszy skład. Uznano w klubie, że nie można marnować potencjału pomocnika, trzymając go na ławce rezerwowych. Dodatkowym plusem tego wypożyczenie jest fakt, że Nowak trafił pod skrzydła trenera Mariusza Misiury, który zna go doskonale.
Młody pomocnik bardzo dobrze spisał się w pierwszych dwóch meczach Wisły. Strzelił gola, zaliczył wiele świetnych zagrań. Wśród zabrzańskich kibiców dało się słyszeć głosy pretensji skierowane do trenera i dyrektora sportowego. Nie podzielam ich w pełni, choć rozumiem. Po pierwsze Nowak wrócił w rodzinne strony, przez co na pewno czuje się lepiej psychicznie. Po drugie oczekiwania wobec drużyny z Płocka na pewno nie były wygórowane. Ominęła więc go presja kibiców. Po trzecie sposób gry Wisły może sprzyjać uwypukleniu zalet Nowaka. Nie ma żadnej gwarancji, że przy sposobie gry Górnika zaliczał by tak samo dobre występy, jak uczynił to w pierwszych dwóch meczach Wisły.
Uważam, że jeszcze za wcześnie, by ponad wszelką wątpliwość powiedzieć, że niepotrzebnie wypożyczyliśmy obiecującego pomocnika. Sezon jest długi, zawodnik młody i może zaliczyć jeszcze wiele wahań formy (w meczu z Widzewem wypadł już nieco gorzej). Wstrzymajmy się z krytyką tego ruchu transferowego. Myślę, że samo wypożyczenie i ogranie Nowaka w Ekstraklasie wyjdzie wszystkim na dobre. Wisła ma już teraz imponujący dorobek punktowy (także dzięki grze młodego pomocnika), młody piłkarz oswaja się z ligą i do Górnika wróci zawodnik o większej wartości (Wisła nie może wykupić go po zakończeniu rozgrywek).
Marcel Łubik jest tylko człowiekiem
Młody bramkarz przychodził do Górnika jako świetnie rokujący, pewny siebie golkiper, którego Raków Częstochowa (według Tomasza Włodarczyka z Meczyki.pl) próbował kupić od Augsburga za 1.5 mln euro. Niemiecki klub odrzucił jednak ofertę i wypożyczył Łubika do Górnika. Nie trudno się domyślić, że liczy na ogranie zawodnika i wzrost jego wartości po dobrym sezonie.
21-letni golkiper zaliczył kilka znakomitych interwencji (między innymi obronił świetny strzał Camilo Meny w meczu przeciwko Lechii Gdańsk), znakomicie grał nogami (dalekie precyzyjne podania) i zaprezentował fantastyczny refleks (obrony nogami).
Nie ustrzegł się jednak błędów. Najpoważniejszy przydarzył mu się w Poznaniu. Przy pierwszym golu dla Lecha wyszedł z bramki w taki sposób, że nie zdążył do piłki wrzuconej w pole karne. Zawodnik gospodarzy minął go i z ostrego kąta wpakował futbolówkę do pustej bramki. Należy jednak wspomnieć, że nie popisał się w tej sytuacji również Paweł Olkowski, który złamał linię spalonego, a potem nie dogonił już rozpędzonego rywala.
Łubik jest bardzo dobrym bramkarzem, ale jednak tylko człowiekiem. Nie jest bezbłędny. Odnoszę wrażenie, że kibice liczyli na to, iż nie będzie miał w ogóle tak dużych wpadek, jak ta na stadionie Lecha w Poznaniu. W przypadku młodego golkipera oczekiwania nie rozminęły się tak mocno z rzeczywistością, choć błąd na stadionie przy Bułgarskiej zostawił niewielką rysę na wizerunku bramkarza. Wierzę jednak, że jeszcze nie raz uratuje nam skórę świetnymi interwencjami. Mam nadzieję, że wyczerpał też limit błędów przynajmniej na najbliższych kilka spotkań.
Tsiri potrzebuje zrozumienia
Wielu z nas wierzyło, że Theodoros Tsirigotis będzie lekarstwem na toczącą nas chorobę o nazwie „nieskuteczność”. Wielu z nas wierzy w to nadal. I bardzo dobrze. Grek na pewno potrafi strzelać gole i uważam, że pokaże to wcześniej niż później.
Na boisku jest kilka specyficznych pozycji, które wymagają lepszego zgrania z kolegami. Taka pozycją jest napastnik. Drużyny zwykle robią wszystko, by wykorzystać jego walory do maksimum. Jeśli przychodzi ofensywny piłkarz na taką pozycję, to trener i koledzy mają za zadanie tak zorganizować grę, by obsłużyć go należycie. Nikt rozsądny nie będzie wymagać od Messiego, by dostosował się do kolegów, którzy lubią dośrodkowywać piłkę w pole karne i on ma wygrywać głowy i strzelać gole. Zawodnicy wiedzą, że mają mu podać piłkę do nogi, a on wtedy zrobi to, co umie najlepiej.
Tak samo jest z naszym Grekiem. W inauguracyjnym meczu przeciwko Lechii pokazał trochę tego, co umie najlepiej. Dostał piłkę między rywalami, uwolnił się sprytnym zwodem i uderzył mocno na bramkę. Golkiper gości wypluł piłkę, a Kubicki zachował się jak rasowy napastnik i dobił piłkę do pustej bramki.
Tsirigotis już kilka razy irytował się, ponieważ wbiegał na wolne przestrzenie i pokazywał kolegom rękami, gdzie mają zagrać piłkę. Często jednak tego nie robili. Widać, że nie rozumieją jeszcze do końca tego, czego wymaga od nich grecki napastnik. Nad tym właśnie muszą solidnie popracować. Potrzeba na to niestety czasu i wielu wspólnych minut na boisku w ligowym boju. Uważam, że musimy uzbroić się w cierpliwość, a Tsiri odpłaci się nam bramkami i dobrą grą.
Zauroczenie Massimo?
Przyznam się, że trochę nie rozumiem decyzji trenera Gasparika, który zachowuje się jakby szukał (trochę na silę) dla Niemca pozycji na boisku. Massimo wprowadzany był na lewą stronę za Kamila Lukoszka, a raz nawet zaczynał mecz jako… napastnik.
Przypomnijmy, że piłkarz ten przyszedł do Górnika w dniu prezentacji drużyny tuż przed startem sezonu. Nie przepracował z zabrzańską drużyną obozu przygotowawczego (zrobił to ze swoim poprzednim zespołem Greuther Furth). Pojawił się w zasadzie w ostatniej chwili i praktycznie z marszu zaczął grać. Ma już rozegrane 175 minut w 3 meczach. Nie wiem, czy należy to tłumaczyć tak dużą różnicą w jego piłkarskiej jakości w stosunku do Natana Dzięgielewskiego, który rozegrał do tej pory jedynie 36 minut?
Przyznam, że mam tutaj swoisty dysonans poznawczy. Kamil Lukoszek (do tej pory 202 minuty rozegrane w tym sezonie) i Natan Dzięgielewski przepracowali solidnie obóz w Austrii. Natan wprowadza bardzo dużo ożywienia w ofensywie, gdy pojawia się na boisku. Luko nie może zaliczyć początku sezonu do czasu udanego, ale to piłkarz, którego może nie być widoczny, a strzeli gola i da konkretną liczbę.
Mimo to gra Roberto Massimo, który (bądźmy obiektywni) nic takiego na razie nie pokazał, poza zmarnowaną sytuacją w meczu przeciwko Bruk-Betowi. Widać, że trener Gasparik mocno w niego wierzy. Liczę jednak na to, że nie będzie się to odbywało w przyszłości ze szkodą dla drużyny.
Niepokojąca „urbanizacja” Gasparika
Zaniepokoił mnie przebieg meczu przeciwko Bruk-Bet Termalica Nieciecza i słowa trenera Michala Gasparkia zaraz po nim. Mimo zmiany taktyki przez gości (okopali się 30 m od swojej bramki), gra Górnika praktycznie się nie zmieniła. Szkoleniowiec zabrzan potwierdził to na konferencji prasowej po meczu. Przyznał, że chciał, aby jego podopieczni nadal grali to samo, co w pierwszej połowie przyniosło nam dogodne sytuacje.
Problem jednak w tym, że to nie miało prawa się udać. Goście z Niecieczy nie pozwalali nam na penetrujące podania środkiem boiska, bo po prostu stali w swojej 16-tce i wybijali piłki przed siebie. Przyznam, że przyszedł mi wtedy na myśl sposób prowadzenia meczu przez Jana Urbana. On też często nie reagował na bicie głową w mur jego piłkarzy i czekał niemal do końca, aż gra „zaskoczy”. Gasparik próbował co prawda zmian personalnych, jednak sposób prowadzenia ataków się nie zmienił znacząco.
Podkreślałem nie raz, iż wierzę w inteligencję Słowaka. Liczyłem, że gdy nie będzie szło, dokona szybkich i zdecydowanych zmian, które zmienią obraz meczu. Nie wykluczam też tego, że po prostu nie mamy teraz zawodników, którzy w meczu z rywalem broniącym się w ten sposób, będą umieli poderwać zespół i przełamać defensywę przeciwnika. Może Gasparik w meczu z Niecieczą był po prostu bezsilny w obliczu utraty gola przez swoich piłkarzy.
Na ocenę trenera przyjdzie jeszcze czas. Najpełniejsza będzie na koniec sezonu. Na tę chwilę liczę jednak, że Michal Gasparik w najbliższych spotkaniach pokaże umiejętność reagowania na zdarzenia boiskowe i będzie to czynił odpowiednio szybko. Trzymam za to mocno kciuki, bo to oznacza szansę na lepsze wyniki naszego ukochanego klubu.
Teksty publikowane w dziale „Okiem Żabola” są prywatnymi opiniami autora.
BETCLIC POSIADA ZEZWOLENIE NA ZAKŁADY.
HAZARD WIĄŻE SIĘ Z RYZYKIEM, A UDZIAŁ W NIELEGALNYCH GRACH JEST KARALNY.
DOZWOLONE DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA.
Źródło: Roosevelta81.pl / Transfermarkt
Foto: Roosevelta81.pl
Grafika: Betclic.pl
Zgadzam się co do Tsirigotisa, gość potrafi zachować się jak rasowy napastnik ale co z tego, skoro dostaje niewiele dobrych piłek, tudzież ktoś mu wchodzi w paradę tak jak ostatnio Tofik. Co do podobieństw do trenera Urbana, to martwi, że już po tych kilku kolejkach trener zaczyna się tłumaczyć brakiem jakości u zawodników. Uczciwie trzeba przyznać, że wyzwanie postawione przed Gasparikiem jest nader trudne, tj nie tylko poskładanie prawie całkiem nowego składu jak co roku, ale jeszcze do tego odnalezienie się w nowej lidze
Tak. Ja też uważam, że trener nie ma łatwo. Niby dużo zmian, wiele transferów, ale to nie jest prosta sztuka, żeby to wszystko pochytać i zgrać. Wielu zawodników wcale nie musi oznaczać, że jest łatwo. Zobaczymy jutro. 🙄
Ja najmniej winił bym trenera Gasparika. W meczu z Lechem błąd Olkowskiego wraz z Łubikiem, a z Bruk-Betem niewykorzystane 2 sytuacje sam na sam Tofika oraz Massimo to nie wina trenera. Inaczej mogłyby zakończyć się te mecze gdyby nie te błędy indywidualne a na dziś widać że trener dokonuje dobrych wyborów pierwszej jedenastki względem poprzednika i jego notoryczne stawianie między innymi na Buksę, Szalę na prawej obronie.
Ja też nie chcę nikogo winić. To za duże słowo. Piszę tylko o tych sprawach, które w moje ocenie rozjechały się trochę z oczekiwaniami. To moje subiektywne spojrzenie na Górnika.
stawiam dolary przeciwko orzechom że Zahovic na koniec sezonu będzie miał więcej goli niż Barbosa i Grek, a nie zdziwię się że Buksa strzeli więcej goli w Gieksie niż Barbosa przez cały sezon
Wiesz co. Nie założę się. 😉
Tsirigotis „na pewno potrafi strzelać gole.” Pewnie potrafi też rzucać za 3 pkt i lądować telemarkiem. No dobra, a Olkowski? Jest miły, pracowity i nie ma prawa grać wyżej niż w 2 lidze. Ismaheel? Sympatyczny sprinter, szkoda że w piłkę za bardzo grać nie potrafi. A Goh? Who, the fuck, is Goh? Sow, Donio, Liseth… Fajne chłopaki, więc natychmiast trzeba wypożyczyć Dzięgielewskiego. A na koniec, kto wie, może Górnik zdobędzie puchar Słowacji.
Tsirigoris strzelał gole w każdej drużynie, w której grał. Fakt, że działało się to w Grecji tylko i wyłącznie. Zakładam, że musi jednak trochę się odnaleźć w obcej lidze i nie będzie źle. 👊