Człowiek ma to do siebie, że próbuje szukać prostych wytłumaczeń życiowych porażek. Nie zawsze jednak przyczyna jest jedna i łatwa do zdefiniowania. Tak też jest według mnie w przypadku spadku formy Górnika Zabrze w końcówce rundy.
Anatomia kryzysu drużyny z Górnego Śląska jest dość złożona. W mojej ocenie nie da się jej przypisać jednej konkretnej osobie. Kibice szukają prostych wytłumaczeń, ale problem jest rozproszony i dotyka wielu płaszczyzn. Uważam, że drobne lub poważniejsze błędy dostrzec możemy w konstrukcji kadry, decyzjach trenera, kontuzjach kluczowych graczy i postawie piłkarzy w konkretnych spotkaniach.
Uzależnieni od trzech muszkieterów
W mojej ocenie najistotniejszym powodem spadku jakości Górnika Zabrze pod koniec rundy były kontuzje i związana z nimi absencja dwóch podstawowych zawodników środka pola oraz będącego w dobrej dyspozycji stopera. Zarówno Kubicki jak i Ambros są „żołnierzami Gasparika” i kluczowymi zawodnikami jego żelaznej jedenastki. Josema z kolei pod skrzydłami słowackiego szkoleniowca przeżywał swój najlepszy okres od momentu transferu do Zabrza. Wraz z Rafałem Janickim przez wiele kolejek stanowili bardzo trudny do przebicia mur.
Uważam, iż najtrudniejszym do zastąpienia okazał się Jarosław Kubicki. Generał środka pola nie ma godnego zastępcy na ławce rezerwowych. Nieobecność wybieganego, grającego „box to box” pomocnika odczuwalna była zarówno w obronia, jak i ataku. Wejście w buty tak doświadczonego zawodnika, jest zawsze zadaniem bardzo trudnym. Wspomagający Hellebranda Bastien Donio ma zupełnie inne atuty. Dobrze spisuje się w pojedynkach i odbiorze, brakuje mu jednak doświadczenia ligowego oraz walorów ofensywnych.
Absencja Lukasa Ambrosa miała na pewno negatywne przełożenie na utrzymanie piłki na połowie rywala oraz jakości ofensywy. Młody Czech był w dobrej formie, którą potwierdziły powołanie do młodzieżówki naszych południowych sąsiadów i objęcie w niej zaszczytnej funkcji kapitana. Brak młodego pomocnika w ostatnich spotkaniach był może mniej istotny niż absencja Kubickiego, jeśli jednak weźmiemy pod uwagę zgranie tych piłkarzy ze sobą i z Patrikiem Hellebrandem, to strata ta wydaje się poważniejsza. Trener Gasparik próbował zastąpić go Young-jun Gohem czy nawet Maksymem Chłaniem, nie były to jednak udane próby. Ukrainiec jest urodzonym skrzydłowym i z linią za plecami czuje się zdecydowanie lepiej. Koreńczyk z kolei gra nieźle, gdy posiada więcej swobody. Ostro zaatakowany przez silnego i zdecydowanego rywala, często gubi się i gra nerwowo. Doskonale widać to było przy akcji bramkowej Lechii, która rozpoczęła się od jego straty. Ambros jest kolejnym zawodnikiem, którego nie potrafimy zastąpić rezerwowym. Najbliżej jego profilu jest w mojej ocenie Luka Zahović, trener Gasparik nie zdecydował się jednak puścić Słoweńca w bój przeciwko gdańszczanom.
Josema pod skrzydłami słowackiego szkoleniowca zaczął grać dużo pewniej. Stał się ważnym elementem szczelnego monolitu, który w środku formacji tworzył z Rafałem Janickim. Przez wiele kolejek obrona Górnika była jedną z najlepszy, o ile nie najlepszą w lidze. Hiszpan miał już kłopoty z dokończeniem meczu z Wisłą Płock w Zabrzu. Zmienił go wtedy Maksymilian Pingot. 22-latek sprowadzony latem z Lecha Poznań, dostał od trenera Gasparika zadanie zastąpienia Josemy w ostatnich meczach jesieni. W spotkaniu STS Pucharu Polski przeciwko Lechii w Gdańsku wypadł co najmniej przyzwoicie. Drużyna z Trójmiasta nie wyszła jednak na ten mecz „pierwszym garniturem”, a i nastawienie do meczu dalekie było od „zwycięstwo albo śmierć”. Niestety w ligowym rewanżu kilka dni później nie poszło młodemu stoperowi dobrze. Widać było braki motoryczne na tle rozpędzonych zawodników ofensywnych gdańszczan. Pingot nie ma jeszcze na tyle doświadczenia i ogrania, by wejść w buty Josemy i utrzymać poziom formacji defensywnej. Zwłaszcza, że tak jak już wspomniałem, nie miała ona wsparcia w Kubickim. Młody obrońca starał się, ale popełnił kilka błędów, które wpłynęły na końcowy wynik. Nie był to udany mecz Maksa, ale trzeba uczciwie przyznać, że wyzwanie było bardzo duże. Tacy piłkarze jak Bobcek, Kapić, Sezonienko czy Mena są niezwykle trudni do powstrzymania. Szczególnie teraz, gdy znajdują się w dobrej formie.
Jak ważni dla Górnika zawodnicy wypadli na końcówkę sezonu pokazuje poniższa tabelka:
| Zawodnik | Mecze | Minuty | Rozegrane | Gole | Asysty |
| Josema | 17 | 1 530 | 1 473 | ||
| Jarosław Kubicki | 15 | 1 350 | 1 333 | 2 | 3 |
| Lukas Ambros | 15 | 1 350 | 1 093 | 3 |
A to Łubik jednak nie jest supermanem?
Odnoszę wrażenie, że konstruując kadrę na ten sezon założono, że Marcel Łubik jest dużo lepszym i bardziej stabilnym golkiperem niż się okazało na przestrzeni rundy. Daleki jestem od obwiniania młodego bramkarza o wszystkie nasze nieszczęścia, jednak od meczu z Arką w Zabrzu dało się zaobserwować sporą niepewność w jego grze. Efektem tego były kolejne błędy, w tym dziecinna pomyłka przeciwko Zagłębiu.
Łubik wydawał się cały czas pewnym siebie zawodnikiem, ale postawa na boisku zdawała się temu przeczyć. Nie zapominajmy, że ten chłopak ma dopiero 21 lat i niemal całe sportowe życie przed sobą. Ma zatem czas na zebranie doświadczenia i uspokojenie głowy. To ostatnie musi jednak odbyć w trybie ekspresowym tak, by w rundę wiosenną wejść na dużej koncentracji, zostawiając błędy sprzed zimowej przerwy za sobą.
Tomek nas nie zbawi
Tomek Loska to fajny facet, dba o atmosferę, a jego serce zawsze było i jest trójkolorowe. To jednak za mało, by pomagać drużynie w trudnych momentach i wygrywać nam swoimi interwencjami mecze. Doświadczony bramkarz ma swoje deficyty i nie jest to żadna tajemnica. Dodatkowo nie będąc w rytmie meczowym, został rzucony na głębię w Gdańsku i trudno mu było nie utonąć. Nie można obwiniać wyłącznie jego za tę porażkę, ale jeśli wpuszcza się w meczu pięć goli przy pięciu celnych strzałach rywala, no to samo w sobie jest słabe i trudno w takiej sytuacji o pochwały dla bramkarza.
Myślę, że Loska jest ofiarą tego, o czym już wspomniałem. Uznano na początku sezonu, że Łubik będzie pierwszym bramkarzem i nie dojdzie do sytuacji, w której Marcel wyląduje na ławce. Niestety dla nas doszło do niej w końcówce rundy. Podkreślę jeszcze raz. Nie mam specjalnych pretensji do Tomka, bo nie spodziewałem się, że nagle okaże się herosem nie do pokonania, trudno jest bowiem podnieść się z ławki raz na kilka tygodni i zagrać od razu mecz życia.
Gdy nie idzie, chaos bierze górę
Odnoszę wrażenie, obserwując zachowanie trenera Gasparika w trakcie meczu, że szkoleniowiec traci czasami głowę w kryzysowych momentach. Sam się zresztą kilka razy przyznał, że jego decyzje o zmianach nie pomogły. Zdarzało się też delegowanie graczy na zupełnie nienaturalne dla nich pozycje. Przykładem może być Maksym Chłań biegający na pozycji ofensywnego środkowego pomocnika w ligowym meczu przeciwko Lechii Gdańsk, czy Young-jun Goh bliżej linii obrony, gdzie bywa większym zagrożeniem dla nas niż naszych rywali.
Myślę, że za tymi korektami w personaliach i ustawieniu stoi po prostu chęć jak najszybszego odwrócenia niekorzystnego wyniku. Nie może to jednak przysłaniać logicznych rozwiązań. Myślę, że słowacki szkoleniowiec musi nauczyć się lepiej zarządzać kryzysową sytuacją meczową i liczę na to, że tak się właśnie stanie. Obyśmy na wiosnę mieli Michala ze spokojniejszą głową, gdy zacznie się palić.
Wrzuceni pod koła rozpędzonych rywali
Gdy usłyszymy nazwy zespołów, z którymi polegliśmy sromotnie, nie padniemy na kolana. Zarówno Radomiak jak i Lechia kojarzą się raczej z ligowymi średniakami niż pogromcami wielkich. Zastanówmy się jednak dokładniej, czy te pozory przypadkiem nie mylą.
Pod koniec października stery w drużynie Radomiaka objął Goncalo Feio. Portugalczyk zaprowadził swoje porządki. Efekt „nowej miotły” dał w trzech meczach dwie wygrane (Lechia w Gdańsku i Cracovia u siebie) oraz porażkę z Lechem w Poznaniu. Niech jednak nikogo nie zmyli wysokie zwycięstwo „kolejorza” (4:1). Każdy kto oglądał ten mecz wie, że wynik nie odzwierciedla przebiegu wydarzeń na boisku. Radomiak grał dobrze, ale towarzyszyła temu ogromna ilość pecha. Zespół Goncalo Feio pod koniec rundy ewidentnie złapał wiatr w żagle i ofiarą tego wzrostu formy padł niestety także Górnik Zabrze. Drużyna z Radomia chciała wygrać ten mecz i widać było gołym okiem, że ma dużo większą motywację i jest w gazie.
Z kolei John Carver buduje spokojnie i konsekwentnie siłę Lechii. Zespół z Gdańska zaczynał sezon z pięcioma ujemnymi punktami. Aktualnie ma ich 20 i gdyby nie wspomniana kara, plasował by się w okolicach 8 miejsca. Gdańszczanie tracą dużo goli, ale też dużo strzelają. Ich aktualny bilans bramkowy to 37:37. Mają więc najwięcej strzelonych i najwięcej straconych goli w PKO BP Ekstraklasie. Lechia praktycznie nie przegrywa u siebie. Wyjątkiem był mecz STS Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze na kilka dni przed ligowym starciem. Na „rewanż” piłkarze z Trójmiasta wyszli z dużą motywacją i chęcią stłamszenia rywala od pierwszych minut. Wynik do pewnego momentu wskazywał na wyrównane spotkanie, ale można było odnieść wrażenie, że na tle rozpędzonych ofensywnych graczy Lechii, jesteśmy jak dzieci we mgle. Lechia wygrała zasłużenie, a my musieliśmy ponowie przełknąć gorzką pigułkę klęski.
Podsumowanie
Na słabszą formę w końcówce rundy złożyło się więc kilka czynników. Kontuzje kluczowych graczy, niestabilna forma rezerwowych, nie do końca logiczne zarządzanie meczem przez trenera Gasparika w trudnych momentach. Do tego doszedł terminarz, który rzucił nas pod koła rozpędzonych rywali. Konglomerat tych czynników stał się przyczyną dużo gorszej postawy zabrzan niż ta, do której przyzywczaili nas przez większość rundy jesiennej.
Teksty publikowane w dziale „Okiem Żabola” są prywatnymi opiniami autora.
Źródło: Roosevelta81.pl / Transfermarkt.pl
Foto: Roosevelta81.pl














może to i dobrze że będziemy na 3 , 4 miejscu po jesieni ? mniejsza presja , mniej nadmuchany balon …. jesteśmy w czubie , 1/4 Pucharu . legia i piast w spadkowej ,
wszystko biera w ciemno przed sezonem
Panowie , jest bardzo dobrze , wiosna krótka więc może pary nie braknie do końca
Zdecydowanie będzie lepiej. Trzymam kciuk żebyśmy skończyli ten rok na jak najniższym miejscu – mniej presji, więcej spokojnej i cięzkiej pracy.
Z balona zeszło powietrze i to jest bardzo dobra wiadomość. Ta słabsza forma mam nadzieję dobrze podziała na przygotowania, ale kluczowe będą 2-3 pierwsze mecze na wiosnę. Jeżeli uda się zgarnąć 5-6 punktów (lub więcej), to maszyna ruszy.
Z końcówki rundy dziwi mnie jednak brak korzystnia w większym wymiarze z Podolskiego.
Uważam dokładnie tak samo. Tabela jest tak płaska w lidze, że dobry start jest niezwykle ważny. Słusznie też zauważasz, że Lukas mógł rzeczywiście grać więcej. Zwłaszcza w tych meczach w końcówce. Widać było, ze swoim doświadczeniem uspokajał trochę kolegów. W trudnych momentach taki zawodnik na boisku jest bardzo potrzebny.
Moim zdaniem Łukasz też powinien grac wiecej tak samo jak Szcześniak. Gdy dostał powolanie do reprezentacji to 2 pierwsze mecze nie grał. Dla mnie to nie zrozumianie troche. A Kubicki jest nie zastąpiony drugiego takiego piłkarza nie znajdziemy. Górnik musialby ten pierwszy mecz z Pistem wygrac zeby troche z nich cisnienie zeszlo a potem bedzie już dobrze!! Pozdro Jadymy Durś!!
Ktoś miał spora fantazje zatrudniając Łubika. On musi mieć świetnego managera ,który wcisnął go do reprezentacji i klubu w Ekstraklasie.
Niestety muszę przyznać poprzedni sezon miał naprawdę dobry. Chłopak chyba nie dźwignął psychicznie poziomu, po błędach z Lechem potrafił się podnieść ale od meczu Legią wszystko się posypało
Cóż, czekamy na okienko. Runda pokazała jak zależni jesteśmy od naszej trójki w pomocy, a możliwe jest że po okienku zimowym zostanie rozkupiona. Nawet nie mówię, że będziemy sprzedawać bo musimy, prawdopodobniej jest że dostaniemy ofertę nie do odrzucenia za Patrika lub Ambro. Piłkarze też mają swoje ambicje.
Cóż, może wreszcie Sacek będzie w stanie zagrać, mam nadzieję że pokaże swoją jakość
Bądźmy szczerzy, Górnik radzi sobie lepiej, niż się spodziewano. 3-4 miejsce w lidze i ćwierćfinał pucharu.
Cześć PeCet,
Zgoda w bardzo wielu Twoich opisach, za wyjątkiem, op.cit: ” Odnoszę wrażenie, obserwując zachowanie trenera Gasparika w trakcie meczu, że szkoleniowiec traci czasami głowę w kryzysowych momentach” ………..
potem, piszesz w Podsumowaniu słabszej formy w końcówce sezonu , op. cit: ” Kontuzje kluczowych graczy, niestabilna forma rezerwowych ” ………
Trochę się to gryzie ze sobą ….
Słusznie zauważyłeś, nie sposób z tym dyskutować, że kontuzje kluczowych graczy i słabiutka forma rezerwowych po prostu wymusiła na Gaspariku szukanie na szybko rozwiązań, dlatego nie zgadzam się z Tobą, że Gasparik stracił głowę w kryzysowych momentach – bo niby jak i kim miałby zastąpić kluczowych piłkarzy, skoro rezerwowi po prostu byli bardzo słabi, co było widać gołym okiem …..Po prostu robił co mógł i szukał rozwiązań w tym momencie ( nawet Mourinho czy Klopp nie daliby rady- a Gasparik, to strzał w „10” Milika.
I trochę więcej odwagi w komentarzu końcowych, bez pudrowania : Niestety, ale Łubik , jak i Tomek Loska- to nie są bramkarze na poziom ekstraklasy i błędem Milika było puszczenie do Radomiaka Majchrowicza za „przysłowiowy worek gruszek” . Chciałbym jednak dodać, że szanuję Milika za jego profesjonalizm, ale w tym przypadku popełnił błąd, więc w przerwie zimowej musi go najzwyczajniej poprawić !
Muszę te z wielką przyjemnością pochwalić Ciebie i kolegów- którzy od kolku miesięcy robią bardzo dobrą robotę na tym vortalu, rozwijając go i czyniąc coraz bardziej atrakcyjnym dla kibiców. Gratuluję i pomyślności na Nowy Rok- abyśmy Wszyscy świętowali „15” , a jak Bóg da, to może i PP – bo Górnik jest dalej w grze o najwyższe cele !
Z kibicowskimi pozdrowieniami : BĘDZIN
PS: ” Obiecałeś poświęcić osobny materiał odnośnie hejtu naszych kibiców i wylewania żuru po przegranych meczach na piłkarzach i trenerach ……
? ”
więc: 3-mam za słowo 🙂
Co do nierównej formy rezerwowych miałem na myśli Maksa Pingota i Goha w meczu PP i ligowym. Wyglądali jakby w ciągu kilku dni stracili atuty. Jednak przyczyną była mocniejsza i bardziej zdeterminowana Lechia w piątkowym meczu.
Marcel musi nad sobą popracować. Błyszczał w 1. lidze w Tychach, ale okazało się że ESA to trochę inne środowisko i jest dużo trudniej. Może chłopak w zimie przepracuje to w głowie i na treningach i będzie lepiej. Mimo wszystko liczę na to w duszy.
Co do artykułu o hejcie wśród naszych kibiców, to powiem szczerze iż zręby już mam. Nie chciałem zaogniać atmosfery, bo kol nie mecze były przed nami. Przemyślałem to i odpuściłem w tamtym momencie, ale na pewno wrócę z takim tekstem. Nie może być tak, że ktoś nazywa się kibicem „Górnika”, a wygląda jakby czekał na porażkę własnej drużyny. Odniosłem wtedy takie wrażenie. Przeraziło mnie to i załamało jednocześnie. Mam ten temat w głowie i myślę, że może doczekać się realizacji w przerwie zimowej. To dobry okres na taką refleksję.
Dziękuję bardzo w imieniu swoim i kolegów za miłe słowa i życzenia. My również życzymy Tobie i wszystkim czytelnikom wielu pozytywnych emocji w Nowym 2025 Roku.
Dodał bym, jedno. W mojej ocenie jesteśmy tak wysoko, bo Liga jest bardzo spłaszczona. Każdy może wygrać z każdym. Na wiosnę po trzech porażkach z rzędu możemy już patrzeć z obawą w dół tabeli. Oby nie.
Zgadza się. Nasze miejsce wynika z wyrównanej ligi i braku jakiegoś wyraźnego lidera.
Dobrze też było napisane przez Peceta że graliśmy wlasnie z drużynami które są najlepiej prezentującymi się w ofensywie bo to właśnie ofensywa z Radomia i Gdańska przoduje , tabela formy również swoje pokazuje Bo Górnik w niej jest 2 od końca (ostatnia Legia) Lechia z kolei 2 i 3 więc te porażki wcale nie były z żadnymi „średniakami”, uwazom nawet że mimo gry Kubickiego i Ambrosa tyz byśmy przegrali w Gdańsku… Co to ogólnego podsumowania to runda zakończona bo.dobrze nwm czy kto kolwiek z piszących tu brał taki scenariusz przed startem rozgrywek bo wątpię w to, jest też 1/4 PP więc jest b.dobrze szkoda tylko że z Lechem bo raczej nikłe szansę na awans ale trzeba walczyć i wierzyć !
Chciałbym zwrócić uwagę, że w stosunku do ubiegłego sezonu nie zanotowaliśmy, żadnego progresu tak wówczas jak i teraz po 18 kolejkach mamy dokładnie tyle samo punktów 30 z gorszą różnicą bramek niż przed rokiem było +6 jest +5. Przed rokiem bylismy na 6 miejscu ze stratą 8 punktów do lidera. Jak więc widać, to nie my poszliśmy w górę, ale czołowka obniżyła loty i to dość znacząco. Znacznie gorzej gra obrona 4 bramki stracone więcej. Jeśli dołożyć do tego, szczęśliwe zwycięstwa z Piastem, czy Pogonią, oraz cudem wyrwany remis z Koroną, czy też z Wisłą, bo mieliśmy wprawdzie dobrą końcówkę ale do tego czasu mogło być więcej niż 0:1, czy też brak czerwonej kartki w meczu z Jagą, to obraz nie przedstawia się już tak sielankowo, bo tych punktów mogło być znacznie mniej i mogłoby się okazać, że bliżej nam do strefy czerwonej niż pucharowej. Mam nadzieję, że trener wyciągnie wnioski, bo patrząc na końcówkę rundy 1 pkt. w 4 meczach, nie wróży nic dobrego. Dla mnie największy zawód to gra całego bloku defensywnego. Jeśli masz za plecami elektrycznych obrońców i bramkarza, to pewność siebie spada. Nie zawsze da się strzelić przeciwnikowi 2 czy 3 bramki nie mówiąc o 5 czy 6. Nie widać w składzie młodych Polaków, a niestety patrząc na wypożyczenie Nowaka czy to ile szans dostał Dzięgielewski, wygląda, że trener woli grać wąską kadrą starszych graczy. W tym kontekście nie przekonują mnie tlumaczenia o krótkiej ławce, i kontuzjach Kubickiego i Ambrosa. Kontuzje, są naturalnym ryzykiem, po to buduje się kilkudziesięcioosobowe kadry, żeby zapewnić zastępstwo, taka jest rola trenera, żeby rozwijać i trzymać w formie i pod pradem cała kadrę, umiejętnie rotować zawodnikami bez formy. I tu przypominam początek rundy kiedy Ismaheel, grał bez żadnych konkretów, marnując kolejne sytuacje, grał bez reakcji trenera, aż się podniosły głosy krytyczne na forum. Ogólnie według mnie miejsce w tabeli zaciemniło trochę rzeczywistość.
Masz rację, że kontuzje są częścią tego sportu, ale my straciliśmy dwóch środkowych pomocników z tercetu (jeszcze Helle). Dla tej formacij to jednak katastrofa. Nie istnieliśmy w centrum boiska i stąd się brały nasze kłopoty. Tak więc kontuzje to jedno, ale ich liczba w kluczowej formacji była problemem.
Nie wiem, może się mylę, ale takie odnoszę wrażenie, że trener Gasparik przeniósł tak 1:1 doświadczenia z ligi słowackiej, ligi mniej liczebnej, mniej fizycznej czyli ze znacznie mniejszymi obciążeniami. Czy czasami kontuzje na koniec sezonu nie wynikały z przemęczenia materiału. Czy wziął pod uwagę realia ligi polskiej, wszyscy obcokrajowcy podkreślają, jak bardzo fizyczna jest to liga. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę ile kilometrów przebiegał Kubicki w każdym meczu, to może należało dopuszczać możliwość, że w pewnym momencie jego organizm może nie wytrzymać i że może być konieczność wystawienia dublera, albo może należało dać mu momentami odpocząć. I jak się okazuje na taki scenariusz trener nie był przygotowany, a powinien. Ale mnie chodzi jeszcze o coś innego, czyli o rozmiar dewastacji, jaki się dokonał na Górniku w ostatnich 4 meczach, bo 1 pkt i minus 10 w bramkach, a co najważniejsze postawa drużyny w obronie, to katastrofa. Takich rozmiarów klęski nie może usprawiedliwiać kontuzją 1 czy 2 zawodników. Pozostaje mieć nadzieję, że trener, ale i działacze wyciągną wnioski. Widać, gdzie mamy braki co wymaga poprawy.
Może coś w tym być, że Gasparik nie do końca wziął pod uwagę obciążenia na dystansie całej rundy. Z tego co wiem, urazy tych zawodników nie wynikały z przeciążeń, ale wydaje mi się, że to po prostu mogła być jedna z przyczyn. Na przykład mięśnie się usztywniają w wyniku przemęczenia, stają się mniej elastyczne, potem przychodzi impuls w postaci ciulatego boiska i mamy jakiś uraz mięśniowy. Nie dowiemy się tego na 100%, ale mogło się złożyć kilka rzeczy na ten stan rzeczy.