Runda jesienna dobiegła końca, Górnik mimo problemów sportowych i organizacyjnych zakończył jesienne zmagania na szóstym dobrym miejscu. Biorąc pod uwagę szereg spraw głównie natury organizacyjnej i finansowej lokata po jesieni jest zadowalająca by nie powiedzieć nieco ponad stan. Gramy źle już od dłuższego czasu, brak myśli przewodniej, wypracowanych schematów, gry kombinacyjnej, brak również charakterystycznego powera dla dawnej drużyny Górnika. Mam wrażenie, że nasi szkoleniowcy też się nieco pogubili, chociaż duży plus za roszady w przerwie wczorajszego meczu. Polska liga jest jednak taka, jaka jest i trzeba naprawdę się postarać by z niej spaść. Wczorajszy mecz w Bydgoszczy pokazał jednoznacznie jak wiele pracy jest przed zespołem i trenerami zarówno w sferze sportowej jak i mentalnej. Przyszłość klubu i ewentualne sukcesy nie zależą jednak tym razem od dobrej gry drużyny a od pomysłu na wyjście z zapaści ekonomicznej i organizacyjnej, w której znalazł się klub.
Jeszcze do niedawna można było łudzić się nadzieją, że miasto ma receptę na ratowanie klubu. Dzisiaj z przykrością trzeba stwierdzić, że to była wyłącznie konfabulacja kilku osób, którym zależało na stworzeniu pozorów zaangażowania dla realizacji swoich prywatnych celów. Nie zrobiono nic by pozyskać skutecznie sponsora, nie podjęto sensownych rozmów z potencjalnymi nabywcami pakietu większościowego. Nie powołano nowego prezesa pod pozorem jak wyjaśniano oczekiwania na nowego właściciela, dzisiaj wiemy, że to były informacje nieprawdziwe. Wyłącznie walka o prywatę przysłoniła wszystko, o wygodne stołki, o trwanie w chorym i niezdrowym układzie, który doprowadzi klub do upadku. Przyjęcie z pokorą ujemnych punktów, stało się jak wynika ze słów prominentnego przedstawiciela Miasta bodźcem mobilizacyjnym. Taka informacja szokuje, co bowiem musiałoby się stać by właściciel klubu się obudził i podjął działania zgodne z jego obowiązkami, odebranie licencji?
Wisienką na torcie jest jednak treść udzielonego wywiadu jednemu z dziennikarzy i zawarte w nim słowa „Miasto musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy stać go na utrzymanie drużyny w ekstraklasie.” Odpowiedź znamy od dawna, a przynajmniej od kilku lat. Miasta na to nie stać i nigdy nie będzie stać, bo nie to jest celem władz statutowych miasta. Problem polega na tym, że znany urzędnik miejski nie odkrywa Ameryki, a realizuje swoje cele związane z kampanią wyborczą. Boli to wszystko, bardzo boli, bo gdzieś po drodze zagubił się Górnik, nasz Górnik. Wiara, iż stadion jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmieni los klubu jest złudna tak samo jak wiara w obecnego właściciela. Jest szereg istotnych elementów, które muszą być spełnione by stadion rzeczywiście zarabiał na klub, a stadiony w Gdańsku i Wrocławiu są tego wymownym przykładem. Do tego dochodzi kwestia podziału uzyskanych dochodów, bo należy pamiętać, że właścicielem stadionu nie będzie Górnik, a Miasto, które będzie dyktowało warunki współpracy i podziału uzyskanych środków.
Źle się złożyło, że te wszystkie kwestie poruszam na kilka dni przed wyborami samorządowymi, ale one już czekać nie mogą. Daleki jestem od partyjnych rozgrywek i nie wiem też czy jakikolwiek nowy Prezydent Miasta zarządzałby lepiej klubem czy też nie. Wiem jedno, klub musi być oddany niezwłocznie w ręce nowego, wydolnego właściciela, bez żadnych powiązań partyjnych, który zapewni mu być możne skromny, ale bezpieczny byt. Nie ma już czasu na udawanie i wzajemne przepychanki, konfabulacje i bajki, pomoc potrzebna jest od zaraz. Apel do SOCIOS i wszystkich, którzy klubowi dobrze życzą, ratujmy Górnika, bo niedługo uratować się go już nie da.
TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA
Źródło: Rooseveta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl