To będzie bardzo długi tekst. Napiszę o wierności do Górnika, wspieraniu klubu, a także proteście, który miał miejsce podczas ostatniego niedzielnego meczu w Zabrzu z Chrobrym Głogów. Czy jesteście wierni działowi „Okiem Żabola” i przeczytacie ten tekst do końca? Czy będziecie wspierać oglądalność portalu i dotrwacie do ostatniego zdania? Czy w proteście zakończycie czytanie w tym miejscu?
Czytasz dalej, więc musisz pewnie być fanatykiem Górnika, ultrasem, wiernym kibicem, „z ekipy”, a może „piknikiem”. Nie ma to dla mnie jednak najmniejszego znaczenia. Ja wszystkich sympatyków Górnika traktuję tak samo i do wszystkich mam ogromny szacunek. Nie ma lepszych i gorszych. Bez względu na to, czy ktoś jeździ na mecze od 40 lat, 30, 20, 10, czy może od zaledwie kilku miesięcy. To naprawdę nie ma znaczenia, bo Górnik i jego kibice to coś więcej. Dlatego wszyscy powinniśmy się wzajemnie szanować.
Przeżywamy obecnie chyba najczarniejszy okres w historii naszego klubu. Mam momentami wrażenie, że to jest „zasługa” nie tylko obecnych władz i właściciela, ale także kibiców. Jedni drugim zarzucają, że są bardziej wierni od drugich, inni, że powinno się chodzić na mecze, jeszcze inni, że nie powinno. Kolejni, że powinniśmy dopingować drużynę bez względu na wszystko, następni, że protest to jest właściwe rozwiązanie. Tak naprawdę po części każdy z Was ma tutaj swoją rację. W czym więc problem?
W całym tym miszmaszu, który jest nie tylko w klubie, ale także wśród kibiców. Jeżdżę na mecze Górnika od ponad 25 lat. Coś, co zawsze mi imponowało, to fakt, że kibice Górnika to jedna wielka rodzina. Bez względu na wszystko. Kto z Was nie poznał przed laty przyjaciół i trzyma się z nimi aż do dziś? Kiedyś wspólne wyjazdy, w trudnych czasach, dzisiaj dalej silne i bardzo dobre kontakty w zupełnie innych realiach. Wiele takich osób, w tym ja, mamy już dość tego, co się dzieje w Górniku obecnie. Nie raz powtarzaliśmy sobie, że „To już ostatni mecz, na jakim byłem”. „Nie będę wspierał tej patologii”. Ale zbliżał się dzień meczu i znów pojawiała się „zajawka” i po chwili decyzja: jadę na mecz. Ja tak miałem choćby przy okazji spotkania z Piastem Gliwice w poprzednim sezonie. Co więcej, przytoczą pewną rozmowę, może nie słowo w słowo, ale brzmiała ona mniej więcej tak:
1. Ja: „Jedziesz na mecz?”
2. Druga osoba: „Nie ma sensu wspierać tego burdelu”.
1. „Wiesz, mecz z Piastem, środa, w klubie żenada, grają piach, kto ma być na tym meczu, jak nie my?”
2. „No, racja. Jedziemy”.
Pojechaliśmy, przeżyliśmy niesamowite emocje. Cały czas jesteśmy wierni i wspieramy Górnika. Coś jednak w nas powoli pęka i tak jest pewnie u wszystkich. Kiedyś robiliśmy wszystko, kupowaliśmy cegiełki, urywaliśmy się z rana po bilety, aby wieczorem przyjechać do Zabrza ponownie na mecz, bo wiedzieliśmy, że pomagamy klubowi. Przez lata była zażarta walka o przetrwanie klubu. Kolejnym osobom pracującym w Górniku mocno zależało, aby on przetrwał. Jeździliśmy na mecze, kiedy na trybunach było kilkanaście tysięcy widzów, ale także takie spotkania, na których było około tysiąca. Tak, były takie „ekscytujące” spotkania jak hitowe starcia w Pucharze Polski czy też Pucharze Ekstraklasy, gdzie na meczach w Zabrzu było od kilkuset do 2 tysięcy widzów. Wtedy tworzyliśmy „młyn”, czasem w porywach do kilkudziesięciu osób. Dopingowaliśmy, wspieraliśmy. Byliśmy wierni. Co więcej, był taki mecz Pucharu Polski, nie pamiętam teraz, z kim, ale wydaje mi się, że z Groclinem Grodzisk Wielkopolski (taki klub, w który swoją kasę „pompował” Zbigniew Drzymała), a może z Koroną Kielce to było… już naprawdę nie pamiętam i nie chciało mi się tego sprawdzać przy pisaniu tego tekstu, więc pozostawiam to Wam. Jednak przechodząc do sedna. Przegrywaliśmy wtedy jakoś 0:5 (chyba wynik dobrze zapamiętałem) i nie zapomnę jednego: przy takim wyniku, w końcówce spotkania, cały stadion zaśpiewał: „Górnik Zabrze Ole!” oraz „Czy wygrywasz czy nie…” aż ciary przeszły po plecach. Było to niesamowite przeżycie, bo przy takim wyniku zerwał się „cały stadion”, czyli jakieś pewnie 2-3 tysiące widzów. Robiło to jednak ogromne wrażenie.
Teraz jednak dożyłem takich czasów, że mam serdecznie dość. Jest grupa ludzi, która chce coś zrobić, ale to walka trochę z wiatrakami. Poza tym, wśród naszej kibicowskiej braci jedność jest odbudowywana, jednak bardzo powoli. Każdy powinien zapomnieć o różnicach, jakie nas dzielą, bo wszyscy kibice Górnika są tacy sami. Taka była też idea powstania koszulek „młynowych”. Nie tylko po to, abyśmy się ładnie prezentowali, ale przede wszystkim, aby nie było widać, kto i jak jest ubrany, tylko wszyscy w taki sam sposób, bo jesteśmy jedną wielką rodziną. Jak to jednak w rodzinie bywa, czasem dochodzi do sporów i kłótni. Powinien nam jednak przyświecać jeden wspólny cel, czyli dobro Górnika Zabrze.
Bardzo fajnie, że zostały przedstawione postulaty właścicielowi oraz działaczom, ale po chwili mamy protest, że na meczach w Zabrzu nie prowadzimy dopingu, bo sytuacja klubu jest tragiczna. Każdy może to oceniać na swój sposób, ale uważam, ze decyzja zbyt pochopna. Teraz jedni namawiają, żeby nie iść na mecz, drudzy, że odwrotnie, jeszcze kolejni, że chodzenie na mecze to wspieranie obecnego „układu” w klubie i nabijanie kasy właścicielowi. Dobrego wyjścia nie ma. Takie moje subiektywne zdanie. Kiedyś byłem za tym, aby zrobić całkowity bojkot meczów w Zabrzu. Jednak jakikolwiek taki protest marnuje wszystko to, na co pracowaliśmy przez lata. Zbudowaliśmy armię kibiców, która bez względu na wyniki może się pochwalić najlepszą frekwencją w kraju (nie tylko proporcjonalną, do jakości produktu), a także dopingiem na najwyższym poziomie. Teraz, poprzez słabą grę, bojkotowanie meczów u siebie (bez flag i dopingu), kilka lat w I lidze (oby nie) możemy to wszystko zniszczyć. Uważam, że każda decyzja powinna być cztery razy przemyślana, przedyskutowana na szerszym forum. Uważam, to moje w pełni subiektywne zdanie, że powinniśmy zbojkotować na przykład jeden mecz u siebie, niech na trybunach pojawią się tylko „karnetowicze”, (jeśli chcą) i osoby zaproszone przez UM. A przed następnym spotkaniem zrobić wspólnie akcję „pełny stadion”, czyli mnóstwo plakatów, mobilizacja na dzielnicach i takie tam. Coś takiego miałoby według mnie sens. Pokazanie, że siłą Górnika są kibice. Bojkotowanie drużyny (poprzez brak dopingu), bo słabo gra, bo klub jest źle zarządzany nie jest moim zdaniem trafionym pomysłem. Wydaje mi się, że w ten sposób niczego nie zwojujemy w rozmowach z właścicielem. Ja i tak na razie na mecz do Zabrza się nie wybieram, bo nie widzę sensu. Dopóki nie przekonają mnie prawdziwe działania właściciela, co do prowadzenia klubu, dopóty będę wspierał Górnika w inny sposób. Postulaty przedstawione właścicielowi i działaczom bardzo fajne, ale od przedstawienia do ich realizacji bardzo daleka droga. Śmiem twierdzić, że to wyboista droga pod górę, maluchem, ze złapanym „kapciem”, niemal niemożliwa do przebycia. Choć właściciel przyparty do ściany, może wreszcie się ugiąć. Potrzeba nam determinacji i jedności w działaniu. W ostatnich latach „narobiono” jednak tyle „pod siebie”, że teraz niewiele osób będzie chciało się zaangażować w klub bez jasności i przejrzystości. My musimy tej przejrzystości wymagać!
Kibice, tacy jak ja, czy Ty, mają już tego serdecznie dość, bo uważają, że robi się z nas idiotów. W kółko właściciel, działacze, powtarzają, że jest ok, że robią wszystko, aby było lepiej. Tylko ktoś w to jeszcze wierzy? Jak może być w porządku, skoro jest to chyba najczarniejszy okres w dziejach naszego klubu? Kiedyś nie było publicznych pieniędzy od podatników, prądu, wody, czy też gazu, ale nigdy nie byliśmy tak upokorzeni jak jesteśmy obecnie!
Kiedyś, gdy przeistoczyłem się ze zwykłego kibica, w tego bardziej zaangażowanego, bardziej doinformowanego, pomyślałem sobie, że lepiej kibicowało się, gdy nie wiedziało się tego, jak to wygląda w Górniku od środka. Teraz fani naszego klubu są coraz lepiej zorientowani w obecnej sytuacji i zamiast wizyty na stadionie wybiorą kino, spacer, czy też wypad do rodziny lub znajomych. Bo dlaczego mają przyjść na mecz, skoro ciągle się ich oszukuje? Nasz potencjał kibicowski jest ogromny, ale bardzo szybko można go zmarnować. Jeśli naprawdę nie będziemy działać jednogłośnie, mądrze i szybko, to za chwilę możemy to wszystko stracić. Jestem jednak przekonany, że tak się nie stanie. Z tego miejsca pozdrowienia dla wszystkich fanów naszego kochanego klubu – bez względu na to, co myślą o obecnej sytuacji i jakie mają pomysły oraz przemyślenia na rozwiązanie obecnego problemu. Górnik, a przede wszystkim jego Kibic, zawsze był jest i będzie WIELKI!
TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl