Nowy sezon, stare problemy, niezmienna kibicowska wiara… Jak będzie na trybunach w rozgrywkach 2014/15?

Spark  -  16 lipca 2014 18:10
0
1142

kibice_slask_gornik_1314
Lata 80-te… tak wspaniałe pod względem kibicowskim w naszym kraju. Pełne stadiony, rozkwit ruchu kibicowskiego, początki ultrasowania, liczne wyjazdy, głośny i spontaniczny doping. Masa flag, najczęściej szytych w domach, a także kilka rodzajów szali, które można policzyć na palcach jednej ręki. To wszystko tworzyło niepowtarzalny klimat. Klimat, za którym tęsknią ci, biorący wtedy udział w tworzeniu ruchu kibicowskiego w Polsce. Młodsi pamiętają już bardziej odmienne lata 90-te, a najmłodsi są już chyba „przyzwyczajeni” do modern football.

Zmieniły się czasy, zmienili się piłkarze, zmieniła się bardzo sama gra, ale pozostało jedno: wielka pasja wśród sympatyków „skopanej” dyscypliny w kraju nad Wisłą. Dyscyplina, która rozgrywana jest w zupełnie innej rzeczywistości. Mimo narzekań na to, co mamy obecnie, to z pewnością, jakby się każdy zastanowił, nie chciałby wracać do tego, co było w kraju przed rokiem 1989. Kibicowsko? Można naprawdę wiele, ale trzeba znaleźć złoty środek, aby fanatyzm, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, był taki, jak należy.

Lata 80-te były dziewicze. Choć początki zorganizowanego ruchu kibicowskiego w Polsce sięgają dekadę wcześniej, to jednak latom 80-tym zawdzięczamy to, w jaki sposób (nie) możemy obecnie kibicować. Wtedy nie było „komerchy”, liczyła się pasja, doping, zabawa i miłość do swojego ukochanego zespołu. Nie było 147 rodzajów szali, tysięcy koszulek, bluz, czapek, o vlepkach nie wspominając. Jak ktoś chciał mieć wyjątkowy szalik, to musiał samemu sobie taki przygotować. Niezwykle popularne były dziergane pasiaki, które przetrwały nawet do lat 90-tych. Nie było internetu, relacji wszystkich meczów w telewizji, a na stadiony przybywały tłumy. Warto jednak podkreślić, że poziom naszej ligi był znacznie wyższy, czego efektem były też sukcesy reprezentacji.  Po przemianach w kraju było znacznie gorzej. Na trybunach coraz mniej widzów, jednak rozkwitło ultrasowanie. Na porządku dziennym były race, świece dymne itp. Jak na kiepskawym stadionie pojawiało się ponad 10 tysięcy widzów, to było to mega wydarzenie. Dzisiaj jest to frekwencja dla niektórych klubów co najwyżej średnia i nie robi na nikim wrażenia. Wtedy? Hitowe mecze w Zabrzu oglądało po 8-10 tysięcy widzów. Na spotkania w krajowym pucharze przychodziły setki, max. 2 tysiące najwierniejszych. Takie pojedynki miały jednak swój klimat, jak choćby ten z Pogonią Szczecin sprzed 11 laty, kiedy Górnik wygrał 9:0. Każdy kto wtedy był na spotkaniu nie żałuje i nie zapomni śpiewu 3 tysięcy kibiców: „Jeszcze jedna bramka, jeszcze jedna musi być…”. Nikt nie siedział a doping na całym stadionie był miażdżący. Były też takie spotkania, w których zabrzanie zbierali „cięgi”, ale najwierniejsi fani wspierali zespół ze wszystkich sił. Ten fanatyzm pozostał do dzisiaj.

Poprzednie sezony były rozegrane przy obecności wielu zakazów, strajków i innych problemów z wojewodami, prezydentami itp. Jedno jest pewne. Lata 80-te i 90-te na pewno nie powrócą. Jesteśmy skazani na modern football, czy ktoś się z tym zgadza, czy nie. Nowe stadiony, nowe zwyczaje i trzeba się przystosować. Być może wróci na nasze stadiony legalna pirotechnika, ale musi to mieć ręce i nogi. Nie może być tak, że kary, zamykanie sektorów, czy całych stadionów będzie za „byle co”. Jeśli już jednak wydarzy się na obiekcie coś, w stylu tego, co był przy Łazienkowskiej podczas pamiętnego meczu Legia-Jagiellonia, to wtedy trzeba liczyć się z surowymi konsekwencjami. Należy się zastanowić, czy chcemy meczów przy otoczce starcia Legia-Lech na koniec poprzedniego sezonu, czy może atmosferę ze stadionu w Bydgoszczy?

Nikt nie mówi, że fani Legii i Lecha, lub innych nie pałających do siebie miłością klubów, mają siedzieć jeden obok drugiego i oglądać mecz. Potrzebny jest jednak szacunek jednej strony do drugiej. Na stadionie musi być ład i porządek, bo jakikolwiek wybryk skończy się tym, że będą kolejne preteksty by dawać zakazy i zamykać stadiony. Czy takiej ligi chcemy? Meczów przy pustych trybunach? Bez dopingu? Oczywiście nie będziemy drugą Wielką Brytanią, ponieważ zdecydowanie bliżej nam do tego, co jest we Francji, czy też Włoszech. Fanatycy na stadionach byli, są i będą. Teraz gdyby ich zabrakło, to byłoby szaro-buro i pewnie pustawo. Należy jednak pamiętać, że na frekwencję pracują wszyscy. Nigdy nie będzie tak, że na stadionie 90% kibiców to ultrasi. Musi być miejsce dla każdego: rodzin z dziećmi, fanatyków, ultrasów, czy „pikników”. Kibic, który przyjdzie na stadion się napić i zjeść hot-doga, a przy okazji pooglądać mecz, też jest potrzebny. To taki fan zostawia na stadionie najwięcej pieniędzy, co nie znaczy, że ma być traktowany lepiej albo gorzej. Wszyscy mają być traktowani w ten sam sposób i zachęceni, aby odwiedzać stadiony regularnie. Tylko wtedy zbudujemy wysoką frekwencję, co przełoży się na atmosferę i atrakcyjność całej ligi. Zapełnienie stadionu wymaga ogromnej pracy i czasu, a zepsuć wszystko można w jeden moment. Trzeba mieć nadzieję, że obecne rozgrywki będą na trybunach znacznie lepsze od poprzednich, z pięknymi oprawami, głośnym dopingiem, pełnymi sektorami gości oraz bez zakazów. Do zobaczenia na kibicowskim szlaku w sezonie 2014/15!

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments