To był przeciętny mecz na inaugurację. Kilku graczy zaprezentowało się naprawdę nieźle, a kilku zagrało nierówno, co w sumie złożyło się na solidny występ całej drużyny. Do poprawy jest jednak sporo, a grzechy z poprzedniego sezonu pozostały.
Przyrowski: 5 – Pierwszy mecz w barwach Górnika i już kuriozalny gol, choć tak naprawdę to golkiper był głównym winowajcą. Zdecydowanie musi jednak poprawić wyprowadzanie piłki ręką, bo zanotował dwa takie fatalne wznowienia. Później bronił dość solidnie, ale też nie był wystawiony na większą próbę.
Słodowy: 5 – Dostał szansę na prawej obronie i do Pawła Olkowskiego sporo mu jeszcze brakuje. Zbyt często był łatwo ogrywany przez rywali. Jeden ze słabszych graczy spotkania.
Kopacz: 6 – Pewny występ naszego defensora. Obrona wyglądała dziś na miarę klubu ekstraklasy. Powrót do składu zabrzan jak najbardziej na plus. W sumie nie ma się do czego przyczepić.
Danch: 6 – Nie bał się pojedynków, szczególnie z Pawłem Brożkiem. Własne pole „czyścił” znakomicie, a pod polem karnym rywali był groźny. Sytuację, kiedy trafił w słupek będzie pewnie rozpamiętywał przez całą drogę powrotną do Zabrza. To powinien być gol.
Magiera: 7 – W obronie wychodziło jego doświadczenie, a w szczególności, kiedy asekurował kolegów. W ofensywie dobrze rozprowadzał piłki, a to właśnie on zapoczątkował akcję bramkową. Tym występem potwierdził, że zasługuje na grę w podstawowym składzie.
Madej: 6 – Nie bał się brać gry na swoje barki. Kilka rajdów Łukasza było bardzo dobrych. W tym wszystkim brakowało jednak kropki nad „i”, a Łukasz wspominałby ten występ zdecydowanie lepiej. Mamy nadzieje, że z każdym kolejnym meczem będzie się rozpędzał.
(76′ Kurzawa): NS
Grendel: 6 – Solidny występ Erika. Rozprowadzał piłki, a gdy trzeba było powstrzymywał ataki rywali. Podobnie jak w przypadku Madeja, zabrakło u niego czegoś do statystyk.
Sobolewski: 6 – Do spółki z Grendelem starał się opanować środek pola. Lepiej wyglądał od rywali na tej pozycji, a szczególnie było to widać w drugiej połowie.
Kosznik: 6 – Robert Warzycha znalazł miejsce dla Rafała Kosznika i Mariusza Magiery. Akcje lewą stroną wyglądały obiecująco, ale często nie miał kto ich wykończyć. Kosznik był aktywny, jednak do szczytowej formy z poprzedniego sezonu trochę zabrakło. W pierwszej połowie mógł zdobyć bramkę, ale uderzył niecelnie. Ogólnie lewe skrzydło prezentowało się naprawdę dobrze.
(80′ Cupriak ): NS
Jeż: 6 – Im dalej Robert jest od własnej obrony, tym lepiej dla zespołu. Kilka razy było sporo zamieszania z udziałem Słowaka, a w dużej mierze to właśnie przez niego straciliśmy bramkę. Odkupił swoje winy jednak w ofensywie, gdzie znakomicie podał piętą do Gergela, który wykończył akcję. Już wcześniej doskonale zgrał piłkę do Kosznika, który jednak zmarnował sytuację. Robert musi utrzymać większą koncentrację i chyba odpuścić grę pod własnym polem karnym.
Gergel: 7 – Kto będzie strzelał bramki w nowym sezonie? Pierwszy sygnał dał Gergel, który zachował się niczym rasowy napastnik strzelając pierwszego dla Górnika gola w sezonie. Widać u niego dobre uderzenie, szczególnie z lewą nogą. Był bardzo aktywny, miał kilka okazji i mógł pokusić się o drugiego gola. Choć nie jest wysoki, to ma dobry wyskok. Nie wiemy, czy więcej pożytku nie byłoby z niego na skrzydle, ale w Krakowie najczęściej był tym najwyżej wysuniętym graczem, co ostatecznie okazało się skutecznym posunięciem. Zobaczymy jak będzie spisywał się w dalszej części sezonu.
(90′ Urynowicz): NS – „Młodziak” zanotował debiut, ale na więcej musi poczekać.
Nasz komentarz: – Inauguracja za nami. Było sporo obaw, ale też wiele nadziei. Po remisie jest lekkie rozczarowanie. Pierwsze 20 minut, nie licząc akcji i sytuacji Kosznika, wyglądało momentami dramatycznie słabo. Na szczęście gol, którego nie powstydziłby się Arsenal Londyn, odmienił grę zabrzan. W drugiej połowie „Trójkolorowi” byli zespołem lepszym, mieli kilka sytuacji, ale znów można narzekać na skuteczność. Choć gra w obronie wyglądała lepiej niż wiosną, to ponownie gol zdobyty przez rywali był podarowany „na tacy”. Warunki do gry były trudne, ale Wisła była zdecydowanie do ogrania. Jednak gdybyśmy zagrali dzisiaj w Poznaniu, a nie w Krakowie, to dalej bylibyśmy na minusie. Sztab odrobinę zaskoczył decyzjami personalnymi i ustawieniem na poszczególnych pozycjach. Widać jednak, że jest kłopot z prawą obroną, a o braku napastnika chyba pisać nie trzeba. Przyrowski również drużynie nie pomógł. Pierwszy stres za nami, teraz koniecznie trzeba wygrać w Łęcznej, aby odskoczyć od dołu tabeli, tym bardziej, że remis pozwolił nam w tabeli wyjść tylko „na zero”.
Źródło: Roosevetla81.pl
Foto: Roosevelta81.pl