Nie było pogromu, a tego najbardziej się obawialiśmy. Górnik był w stolicy dobrze zorganizowany, a co najważniejsze zdobył pierwszą bramkę w 2016 roku. Jednak sił na tak intensywną grę starczyło tylko na pierwszą połowę. Jednak mimo przegranej był to dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami.
Janukiewicz: 5 – Radek miał okazję pokazać swoje umiejętności. Gospodarze co rusz oddawali groźne strzały, z którymi dobrze sobie radził nasz bramkarz. Czasami było nerwowo, gdy musiał piąstkować i to zdecydowanie jest jego słabsza strona. Również przy drugim trafieniu dla Legii mógł zachować się znacznie lepiej, bo powinien wyjść do długo lecącej piłki, a Prijović uderzył futbolówkę tuż przed jego nosem.
Widanow: 4 – Chociaż zdecydowanie ustępował szybkością Michałowi Kucharczykowi, to nieźle spisywał się na prawej stronie. Legioniści nie stworzyli sobie żadnej groźnej sytuacji, którą moglibyśmy zapisać na konto Widanowa. Za to bardzo duże problemy miał z wyprowadzaniem piłki, która zazwyczaj albo lądowała na aucie, albo pod nogami przeciwnika.
Kopacz: 5 – Bartosz w ostatnich meczach wyrósł na najpewniejszy punkt w bloku obronnym Górnika. W Warszawie zaliczył wiele ważnych interwencji, nawet jeśli ryzykował przy tym zdrowiem. No i trzeba powiedzieć, że swoim rajdem prawą stroną zrobił sporo w ofensywie, ale kolegom zabrakło wiary.
Danch: 5 – Adam długimi fragmentami pracował na zawodnika meczu. Świetnie czytał grę przeciwnika, pewny w grze jeden na jeden, a jak trzeba było, to potrafił zaasekurować kolegę. Niestety, były też słabsze momenty. Przy trzeciej bramce nie upilnował Prijovicia, choć chyba bardziej wskazywalibyśmy na kapitalną asystę Nikolicia.
Magiera: 4 – Gospodarze chętnie atakowali prawą stroną, gdzie osamotniony Mariusz miał bardzo dużo problemów. W ofensywie „Magica” w ogóle nie było, ale to wynikało raczej z planu Górnika na to spotkanie. W drugiej części oddychał już rękawami.
Przybylski: 5 – Może gdyby Leszek Ojrzyński nie zrezygnował z Mariusza, Górnik byłby teraz w innym miejscu? Jan Żurek z miejsca przywrócił Przybylskiego do składu, a ten był jednym z najlepszym na boisku w sobotnim spotkaniu. Popisał się kilkoma przechwytami i imponował boiskową inteligencją.
Kwiek: 2 – Kolejny bardzo słaby występ Kwieka. W Warszawie był jednym z najgorszych na boisku, jeśli nie najgorszy. Odstawał w każdym elemencie gry. W rozegraniu piłki nie dawał Górnikowi zupełnie nic, a jego zachowanie przy pierwszym trafieniu Legii to kryminał.
Gergel: 3 – Z jednej strony Roman nie istniał w ofensywie, z drugiej bardzo dużo pracował w obronie. To właśnie po jego przechwycie Górnik wyprowadził kontrę, po której bramkę strzelił Sebastian Steblecki. Jednak od piłkarza tej klasy trzeba wymagać o wiele więcej.
Steblecki: 6 – Wreszcie to był Sebastian, którego widzieliśmy w Krakowie. Jeśli coś groźnego działo się pod bramką Legii, to przede wszystkim za jego sprawą. No i ta fantastyczna bramka, rodem z najlepszych lig świata. Wcześniej trafił też w poprzeczkę. Trzeba mieć dużą klasę, by tak uderzyć piłkę. Kamyczek do ogródka za nieupilnowanie Houluska przy wyrównującym trafieniu dla Legii.
Madej: 2 – Pod względem fizycznym Łukasz wyglądał w tym meczu dramatycznie. Piłkarze Legii przestawiali go jak worek kartofli. Kolejny raz wyszło, że nie najlepiej czuje się w bronieniu bramki. Przy drugiej straconej bramce zachował się wręcz jak junior. W ataku duch. Widać, że taka taktyka zupełnie mu nie odpowiada. To jest zawodnik do atakowania.
Kante: 5 – Wreszcie miał kogoś, z kim mógł pograć w ataku. A to od razu przełożyło się na konkrety w postaci asysty Hiszpana. Jednak sam nie miał żadnej klarownej sytuacji i trochę nam tego brakowało. Ale był to niewdzięczny dla niego mecz, bo Legia rzadko wychodziła z połowy Górnika. Jego spokój, technika i umiejętność gry kombinacyjnej to czołówka naszej ligi.
Nasz komentarz: – Pierwsza połowa potwierdziła, że zmiana trenera była potrzebna. Nie chodzi nawet o pierwszą strzeloną bramkę w tym roku. Wreszcie oglądaliśmy zespół poukładany, który miał plan na spotkanie. Niestety trwało to tylko 45 minut. W nich zabrzanie skutecznie się bronili i wyprowadzili kilka groźnych ataków. Można rzec, że byli odrobinę lepsi od rywali. Po przerwie z piłkarzy Górnika zeszło powietrze i nawet nie próbowali wyjść z własnej połowy. Trochę niepokojące, że po godzinie gry zabrzanie oddychają już rękawami. Czy to efekt złego przygotowania do rundy wiosennej? Niedługo się dowiemy, gdy sezon wejdzie w decydującą fazę.
Trzeba jednak sobie jasno powiedzieć, że powiało trochę optymizmem. To, jak będziemy grać ze słabszymi rywalami w najbliższych kolejkach odpowie nam, czy mamy szansę na utrzymanie. Widać, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Potencjał w piłkarzach Górnika jest, ale czy da się nadrobić ten stracony czas?
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl