Paweł Bochniewicz sporo napracował się podczas meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Szczególnie dużo „opieki” należało poświęcić napastnikowi gospodarzy Sanogo. Raz, najlepszy napastnik Zagłębia zdołał urwać się naszym defensorom, co skończyło się golem.
Remis z Zagłębiem raczej szczęśliwy.
– Myślę, że taki, jak w kilku poprzednich meczach. Każda ze stron mogła w sumie rozstrzygnąć losy spotkania na własną korzyść. Trochę pomógł nam VAR, ale my też mieliśmy swoje sytuacje, Igor miał okazje, jedną z nich wykorzystał i mieliśmy remis. Szczęśliwy czy nie? Tak jest i tak musi pozostać.
Gra była dosyć toporna, głównie próbowaliśmy długich piłek w kierunku Kamila Zapolnika.
– Z pewnością przypominało to raczej bilard, w drugiej części gra w naszym wykonaniu wyglądała już lepiej. Próbowaliśmy akcji kombinacyjnych, ale zdajemy sobie sprawę, że nie był to zbyt przyjemny mecz do oglądania.
Brakowało trochę stałych fragmentów gry.
– Tak, nieco ich brakowało. Jesteśmy bardzo groźni z tego elementu gry, byliśmy nawet blisko zdobycia zwycięskiej bramki po rzucie wolnym w ostatniej minucie pojedynku. Im mniej stałych fragmentów, tym mniej szans na zdobycie gola.
Pojedynki z Sanogo nie należą do łatwych.
– Tak się właśnie walczy z typowymi „dziewiątkami”, potrafią się dobrze zasłaniać oraz się przepychać, myślę jednak, że większość pojedynków była na moją korzyść.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl