Bez względu na miejsce w tabeli i okoliczności drużyna zawsze wybiega na murawę, wierząc że przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Szybka i niespodziewana strata czterech goli w pierwszej połowie meczu to cios, po którym bardzo trudno się podnieść
i odzyskać wiarę w pomyślne rozstrzygnięcie spotkania. Nadzieję do końca miał jednak zespół Górnika Zabrze.
– Pierwsza połowa zdecydowanie nie przebiegała tak, jak to sobie założyliśmy, za łatwo straciliśmy bramki. Przy stanie 4:1, w przerwie stwierdziliśmy, że jest jeszcze szansa
i jeden gol może odwrócić losy tego meczu. Rzeczywiście w drugiej połowie mieliśmy 3-4 stuprocentowe sytuacje, Korona stworzyła być może jedną. Szkoda, bo daliśmy z siebie sto procent. Może nam brakować umiejętności, dokładności, ale nigdy nie brakuje nam walki, charakteru czy też zaangażowania, nigdy nie brakowało i brakować nie będzie – zapewnia Maciej Ambrosiewicz.– O losach spotkania z Koroną przesądziły bramki, które straciliśmy w pierwszych 45 minutach. Nie możemy w taki sposób tracić aż tylu goli. Nie da się gonić w drugiej połowie wyniku, kiedy do przerwy na tablicy widnieje już 4:1. Czy była możliwość wybronienia tych strzałów, pewnie tak. Na pewno jedna z tych czterech bramek nie powinna wpaść, ale trudno mi teraz w emocjach to wszystko oceniać – dodaje Tomasz Loska.
Górnik z dorobkiem 13 punktów zdobytych w 16 ligowych kolejkach zajmuje 14 pozycję
w Ekstraklasie. Kolejną batalię o punkty podopieczni Marcina Brosza stoczą w Płocku
z miejscową Wisłą. Mecz rozegrany zostanie 1 grudnia o godzinie 15:30.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl