Największe wzmocnienie Górnika? Dopiero nadejdzie

Torcidos  -  19 kwietnia 2016 15:11
0
1068

Grendel2_Wisła_Górnik1516

Choć do Górnika trafiło zimą sześciu nowych piłkarzy, to największe wzmocnienie dopiero nadejdzie. Po ponad trzech miesiącach przerwy do gry wraca Erik Grendel. Słowak najpierw tylko trenował, ale teraz zagrać ma w meczu rezerw. Jeśli osiągnie swoją optymalną dyspozycję w najbliższym czasie, może okazać się kluczowy w walce o utrzymanie.

A jest to zaskakujące, bo sama kontuzja Grendela nie poruszyła aż tak bardzo kibiców Górnika. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że Słowak jest absolutnie piłkarzem pierwszego składu, jednak jego uraz pozostał w cieniu wzmocnień, jakich zabrzanie dokonywali w zimowym okienku transferowym. Nawet Leszek Ojrzyński w wywiadach nie dawał po sobie poznać, jakoby kontuzja Grendela była dla zespołu ogromną stratą. Z drugiej strony wszyscy w Zabrzu mieli czas, aby oswoić się z brakiem słowackiego pomocnika. Od początku sezonu Erika trapiły kontuzje, które wyłączyły go z dużej części obecnej kampanii Ekstraklasy. Jesienią zagrał w jedenastu meczach, a w swoim ostatnim występie przeciwko Jagiellonii Białystok opuścił boisku już po niecałym kwadransie gry. Nie było więc powodu, by przesadnie martwić się jego absencją.

Do czasu początku wiosny. Górnik wzmocnił się na niemal każdej pozycji, tymczasem się okazało, że na tej kluczowej został osierocony. Brak środkowego pomocnika z prawdziwego zdarzenia w parze z będącym bez formy Sobolewskim sprawił, że druga linia „Trójkolorowych” nie istniała. Większość akcji zabrzan opierało się na długiej piłce do napastnika, z pominięciem rozgrywającego, którego tak naprawdę nie było. Jeśli przyjęło się określać środek pola jako serce zespołu, to w przypadku Górnika mieliśmy do czynienia ze śmiercią kliniczną. A kibice mieli prawo coraz bardziej tęsknić za Erikiem Grendelem.

Leszek Ojrzyński lukę po Grendelu starał się zapełnić Szymonem Matuszkiem, czyli drugim defensywnym pomocnikiem lub Aleksandrem Kwiekiem, któremu najbliżej było do zastąpienia Erika w roli rozgrywającego. Żaden z nich jednak nie zbliżył się do poziomu, który prezentował Słowak. Kwiekowi zbyt często zdarzały się bezbarwne występy, a zbyt rzadko pokazywał swoje umiejętności, natomiast zderzenie Matuszka z Ekstraklasą było boleśniejsze, niż moglibyśmy przypuszczać.

Trenerem musiał zostać dopiero Jan Żurek, by znaleźć najlepsze rozwiązanie. Jedną z jego pierwszych decyzji było wyciągnięcie z rezerw Mariusza Przybylskiego. Tego samego, którego Leszek Ojrzyński nie zabrał na zimowy obóz do Hiszpanii i którego pozwolił, bez żalu, wystawić na listę transferową. Przywrócony zza światów Przybylski z miejsca wskoczył do składu Górnika i szybko zaczął się odwdzięczać Żurkowi za zaufanie. A przede wszystkim udowodnił, że wciąż jest w stanie grać na najwyższym poziomie.

Kto oglądał jednak mecze z Lechią lub Podbeskidziem wie, że choć rozwiązanie jest dobre, to nie idealne. Sobolewski i Przybylski są defensywnymi pomocnikami i zdecydowanie lepiej czują się w destrukcji, niż w konstruowaniu ataków. Defensywa była więc wzmocniona, ale boleśnie cierpiała na tym ofensywa Górnika. Coś za coś. Z resztą nie na długo, bo przed następnym spotkaniem kontuzji doznał „Sobol” i ponownie trzeba było wrócić do punktu wyjścia, czyli szukania środkowego pomocnika.

W środku pola nie ma miejsca na efektowną grę. Tam grają ludzie od czarnej roboty, co nie oznacza, że od mniej istotnej. Nawet wręcz przeciwnie – to tam najczęściej wygrywa się całe mecze. Może głównie dlatego absencja Erika nie wydawała się tak wielkim problemem. Lecz im dłużej go nie było, tym bardziej utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że była to kluczowa postać Górnika. Tak naprawdę jedyna, która spełniałaby wszystkie warunki dla kompletnego środkowego pomocnika. Grendel jest balansem między obroną, a atakiem. Kimś, kto będzie w stanie odebrać piłkę, a równocześnie samemu rozpocząć akcję świetnym podaniem. Każdy z jego zastępców miał którąś z tych cech, ale nigdy dwie naraz.

Grendel będzie walczyć z czasem, by zdążyć na decydującą część sezonu. Wyleczenie kontuzji było jedną rzeczą, ale drugą jest osiągnięcie optymalnej formy. Miejmy nadzieję, że uda mu się to zrobić zanim – odpukaj – zacznie się pakować do I ligi.

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments