Nie skreślamy Górnika przed pierwszym gwizdkiem spotkania z Lechem, ale jeden punkt wzięlibyśmy bez chwili zastanowienia. W Poznaniu zabrzanie pójdą na zderzenie czołowe z rozpędzoną lokomotywą.
Stabilizacja, która jesienią była siłą Górnika, wiosną nie istnieje już wcale. Od początku rundy Marcin Brosz zmaga się nieustannie z problemami kadrowymi, przy których boleśnie odczuwamy krótką ławkę rezerwowych. W ostatnim ligowym spotkaniu Sandecją kłopoty się na dodatek spotęgowały i przeciwko Legii musieliśmy sobie radzić bez Łukasza Wolsztyńskiego, który w tym sezonie już nie zagra, oraz Michała Koja. W Poznaniu będzie jeszcze gorzej, bo za kartki wypada Igor Angulo. Taki stan rzeczy nie wróży niczego dobrego przed dzisiejszym spotkaniem.
Ale Lech też zagra bez swojej największej gwiazdy, czyli Darko Jevticia. Szwajcar, podobnie jak Angulo, będzie pauzować w hicie za żółte kartki. Z resztą jeśli popatrzymy na Kolejorza to okaże się, że liczba nieobecnych będzie podobna, jak w Górniku. Tylko, różnica jest taka, że u nas za kontuzjowanego Michała Koja gra Adrian Gryszkiewicz, który kilka miesięcy wcześniej grał w Gwarku Zabrze na środku obrony. A w Lechu na lewej obronie za kontuzjowanego Kostewicza występuje jeden z najlepszych bocznych obrońców w lidze, Piotr Tomasik. To w zasadzie powinno powiedzieć wszystko o możliwościach i zapleczu obu zespołów. Lech walczy o mistrza tu i teraz, a Górnik nastawia się na konsekwentny rozwój.
Górnik przystąpi do tego spotkania mając w nogach wtorkowy ciężki mecz z Legią, co przy braku rotacji może odbić się na świeżości zespołu. Takiego problemu nie mają w Poznaniu, bo Lech od niedzielnego spotkania z Wisłą mógł spokojnie przygotować się do dzisiejszego hitu. Jest to więc kolejny aspekt, który podnosi nasze obawy. Innym jest oczywiście forma Kolejorza, który wygrał cztery z ostatnich pięciu meczów i z kandydatów do mistrzostwa prezentuje się teraz najlepiej. Ponadto dla Lecha będzie to wyjątkowy mecz, bo na trybunach spodziewa się około 40 tysięcy kibiców, a przy zwycięstwie nad Górnikiem i potknięciu się Jagiellonii w Poznaniu będą mogli się cieszyć z lidera. Albo więc fani podwójnie zmobilizują piłkarzy, albo splączą im nogi. Oby to drugie.
Skala trudności tego spotkania będzie na podobnym poziomie, co wtorkowy mecz z Legią. A to oznacza, że albo Górnik zagra o wiele lepiej, albo znowu będziemy liczyć, że Tomek Loska będzie bronić jak w transie, a rywale nie będą trafiać do pustej bramki z kilku metrów. No bo z Legią mogliśmy już w pierwszej połowie przyjąć kilka bramek. A warto wiedzieć, że Lech jest ostatnio bardzo konkretny w ataku, o czym mogła się przekonać Jagiellonia i Wisła. Gytkjaer natomiast przejął pałeczkę od Igora Angulo i to on teraz jest maszynką do seryjnego zdobywania bramek.
Bardzo jesteśmy ciekawi, jak to wszystko poukłada Marcin Brosz. Wydaje się, że Górnik odejdzie od klasycznego ustawienia z podwieszanym napastnikiem. Bo w tej chwili mamy jednego napastnika zdolnego do gry i jest nim Marcin Urynowicz. Wydaje nam się, że to on zagra na szpicy, a najbliżej niego będzie Szymon Żurkowski. W środku pola Szymon Matuszek i Maciej Ambrosiewicz.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl