Szymon Matuszek wiosną szuka formy z jesieni i wygląda na to, że powoli odzyskuje dyspozycję. Takie wnioski przynajmniej można wyciągnąć po spotkaniu Górnika z Koroną. Kapitan „Trójkolorowych” odnosząc się do samego meczu, docenia zarówno rywala, jak i zdobyty punkt.
Wróciliście z dalekiej podróży, ale mimo wszystko pozostaje chyba niedosyt?
– Przyjechaliśmy do Kielc po trzy punkty, niestety nie ustrzegliśmy się błędu już na samym początku. Potem musieliśmy gonić wynik, według mnie gra wyglądała dobrze. Dochodziliśmy do sytuacji, oddaliśmy mnóstwo strzałów, było to efektem naszej determinacji do zmiany rezultatu. Udało nam się dwukrotnie zamienić okazje na gole i stąd remis 2:2. Trzeba pamiętać, że Korona to groźna drużyna z dobrymi piłkarzami.
Szymon Matuszek wyglądał lepiej na boisku w Kielcach niż w kilku poprzednich spotkaniach. Miałeś sporo „piłki przy nodze”, radziłeś sobie z nią dobrze.
– To jest pana opinia, ja uważam, że zagrałem podobnie jak poprzednio. Miałem niżej schodzić po piłkę, a to jest kwestia taktyki, być może stąd dla obserwatorów wynika moja lepsza postawa. Ja miałem takie zalecenia od trenera i starałem się je realizować.
Sędzia pozwalał bramkarzowi Korony na długie celebrowanie wznowień gry, kiedy Wy byliście „w gazie”. Czy mocno to denerwowało ?
– Nie, to wynika z gry. Muszę przyznać, że rywale starali się szybko przerywać nasze akcje, to był ich pomysł na ten mecz. Grali zdecydowanie, ale też z takiej gry wzięła się czerwona kartka dla Żubrowskiego.
Własnie, ten faul był na Tobie.
– Patrząc na moje jakieś małe plusiki, potrafiłem być lepiej ustawiony od przeciwnika, szybszy, a rywale musieli się często uciekać do nieczystych zagrań, by odzyskać piłkę.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl