Michal Gasparik: By Górnik powalczył o najwyższe cele, nie może się osłabiać

11
6315
Kiedy trener Michal Gasparik latem przejął Górnika Zabrze, wielu kibiców drużyny z Roosevelta zadawało sobie pytanie czy słowacki szkoleniowiec podoła stojącemu przed nim wyzwaniu. Po premierowej rundzie na ławce trenerskiej Trójkolorowych opiekun 14-krotnych mistrzów Polski udzielił serwisowi Roosevelta81.pl obszernego wywiadu.

Kto najbardziej zaskoczył, a kto rozczarował trenera zabrzan? Jakie były największe wyzwania? Czy w szatni Górnika odnalazł mityczną jakość? I co – zdaniem trenera – zadecyduje o tym, czy na wiosnę zabrzańska drużyna włączy się do walki o najwyższe cele? Odpowiedź na te i wiele innych pytań znajdziecie w poniższej rozmowie!

Na początku rozmowy cofnijmy się o pół roku. Jest czerwiec 2025. Dostaje Pan telefon z Górnika, ale ma już tę wiedzę, którą posiada dzisiaj. Decyduje się Pan opuścić swoją strefę komfortu w Trnawie i przejmuje Górnika czy też nie?

 
– I wcześniej i teraz czułem, że to była bardzo dobra decyzja. I dla mnie i całego sztabu, chłopaków ze Słowacji, z którymi razem do Górnika przyszliśmy. Ekstraklasa bardzo nam się podoba. To jaką ma jakość, jakie są stadiony, ile ludzi przychodzi na trybuny i cała ta otoczka wokół piłki. Tak samo jest w Zabrzu. Wszystko co wcześniej wiedziałem i słyszałem o Górniku się potwierdziło. Mówili, że jest bardzo dobry klimat w tym klubie, że jest stały rozwój, każdy w klubie chce, żeby Górnik był coraz lepszy i cały czas szedł do przodu. To było wydać od pierwszego spotkania, które miałem z działaczami. Czułem tę atmosferę i od początku wiedziałem, że to będzie bardzo dobra decyzja.
 
Co Pana najbardziej w Polsce urzekło, względem tego z czym miał Pan do czynienia na Słowacji?
 
– Górnik to większy klub, w którym pracuje więcej ludzi. Warunki do pracy i treningu są naprawdę dobre. W szatni znalazłem bardzo dobrych piłkarzy. Bardzo mi się spodobała jakość, którą zastałem. Mamy wielu młodych chłopaków, którzy są głodni sukcesu. Jest też kilku doświadczonych piłkarzy, od których ci młodsi mogą się uczyć, bo naprawdę mają wielką jakość i potężny bagaż doświadczeń. Ogólnie w całej lidze kilka klubów za zainwestowało duże pieniądze w nowych piłkarzy. Poziom Ekstraklasy idzie do góry i praca tutaj to wyzwanie.
 
Było coś co Pana zaskoczyło in minus? Co wyobrażał Pan sobie zastać na wyższym poziomie, a mimo wszystko nie wyglądało najlepiej?
 
– Byłem zaskoczony, jak wcześniej w Górniku wyglądały sprawy związane z analizą. Od początku położyliśmy duży nacisk, żeby pracować bardziej analitycznie, zarówno pod kątem analizy poszczególnych zawodników jak i rywala. Wiedzieliśmy, że jest tutaj przestrzeń do podniesienia poziomu i wprowadzenia zmian na lepsze. Dlatego po kilku dniach pracy odbyliśmy całym sztabem spotkanie z zarządem, po którym zakupiliśmy dodatkowe programy do pracy. Wcześniej na treningach nie było Live Data. To było dla mnie dziwne, bo już w Trnawie dużo na tym pracowaliśmy i pozyskiwaliśmy wiele cennych danych. W Górniku z tego typu programów korzystano mniej. Dzięki tej inwestycji nasza praca była bardziej efektywna.
 
Wielu kibiców miało Panu za złe zasłonięcie tych boisk treningowych. Jak jednak rozumiem to była dla Pana kluczowa kwestia.
 
– Pamiętam za czasów mojej gry w Górniku, że zawsze boiska były otwarte. Po rozpoczęciu pracy trenerskiej w Zabrzu podkreśliłem, że żeby nasza praca na treningach była jakościowa i przynosiła efekty, nie może każdy z ulicy widzieć co trenujemy, jak wyglądają nasze warianty i zamysły taktyczne czy jedenastka na najbliższy mecz. Dziś poziom tych treningów jest wyższy, piłkarze to widzą i doceniają. Są tego efekty na boisku, bo kilka razy różnymi zamysłami taktycznymi udało nam się zaskoczyć rywala.
 
Bardzo długo w tej rundzie Górnik szedł na najlepszy wynik od 10 lat. Słabsza końcówka jesieni spowodowała, że skończyliście dokładnie tak jak drużyna trenera Urbana przed rokiem.
 
– Punktowo tak, ale chciałbym zauważyć dość dużą różnicę między tym, jak ta liga wyglądała wcześniej, a jak wygląda teraz. W tym sezonie jest więcej zespołów, które są mocniejsze. Ta różnica poziomu między najlepszymi a słabszymi zespołami jest bardzo mała. I to widać w tabeli Ekstraklasy, że te najlepsze zespóły – które były przed sezonem kandydatami do mistrzostwa – nie zdobyły więcej punktów od Górnika. Tak samo walka o utrzymanie. Dziś nikt nie może powiedzieć, że te drużyny, które są w strefie spadkowej po rundzie jesiennej, na pewno latem pożegnają się z ligą. Jest w dole tabeli wiele drużyn, które mają bardzo dobrych zawodników i duże pieniądze. Myślę, że historycznie mamy do czynienia z najbardziej wyrównaną Ekstraklasą od początku jej istnienia.
 
Trener Jan Urban bardzo często mówił, że w kadrze Górnika brakuje jakości. Pan tak naprawdę bazował w dużej mierze na tych zawodnikach, których miał on do dyspozycji i Pan tę jakość odnalazł. Jaki był klucz do tego?
 
– Na tym polega praca trenera, że musi on wyciągać potencjał z tych zawodników, których ma. Nie narzekać, ale pracować z nimi. W Górniku jest wielu młodych chłopaków, trzeba do nich dotrzeć, porozmawiać z nimi. Zasugerować, żeby skupili się na jakichś konkretnych ćwiczeniach, żeby stale byli lepsi. My próbowaliśmy od początku znaleźć tę optymalną wejściową jedenastkę. Niektórym zawodnikom musieliśmy zmienić pozycje, żeby lepiej wykorzystać ich potencjał. Ci chłopcy swoją postawą na treningach pokazali, że wierzą w naszą wizję i ufają nam, że uda nam się wykrzesać z nich dodatkowe atuty. Nam też zależało na tym, żeby każdy z nich czuł, że my w niego wierzymy i jeśli będzie rzetelnie pracował, doczeka się swojej szansy.
 
Jak doszedł Pan do tego, że Sondre Liseth to jest napastnik? Pomogła rozmowa z zawodnikiem czy oko trenera wypatrzyło atuty przydatne do gry na tej pozycji?
 
– Od początku mojej pracy w Górniku wydawało mi się, że Sondre musi grać wyżej. Na treningach grał gdzieś w strefie pomocy i to jak tam wyglądał za bardzo nam się nie podobało. Po kilku rozmowach zdecydowaliśmy, że spróbujemy przesunąć go wyżej, że u nas zagra na „dziewiątce”. Sondre zgodził się z naszą wizją. Sam powiedział, że czuje się lepiej, kiedy gra bliżej bramki. Próbowaliśmy tego rozwiązania w sparingach, ale w lidze pierwszy raz wybiegł w linii ataku w meczu z Pogonią Szczecin. Zagrał bardzo dobrze i zdobył bramkę. I to był mecz, kiedy po dłuższym okresie prób znaleźliśmy tego napastnika, który już do końca rundy był u nas numerem jeden. Nawet jak nie strzelał bramek, jego praca była bardzo ważna i cenna dla drużyny.
 
Ktoś w kadrze Górnika zaskoczył Pana w trakcie rundy na plus względem tego, jak na początku wyglądał?
 
– Na pewno Ousmane Sow. Bardzo poprawił swój swoją pracę na boisku i rozwiązania, które wybierał. Wiedzieliśmy, że ma duży potencjał, ale często te rozwiązania – szczególnie w tej ostatniej tercji – miał takie pół na pół.  Zagraliśmy mecz w Szczecinie, który to był przełomowy dla Sowa. Wszedł na boisko w przerwie i drugiej połowie zagrał po prostu perfekcyjnie. Strzelił bramkę i złapał naprawdę dobrą formę.
 
A w kim dostrzegał Pan niewykorzystany potencjał, który udało się obudzić?
 
– Myślę, że Josema i Ambros, to dwaj piłkarze, którzy już w analizach przed przyjściem do Górnika pokazywali, że mają większy potencjał niż pokazują. Popracowaliśmy trochę indywidualnie, sami piłkarze wiedzieli, że w nich wierzymy i ufamy w ich umiejętności. Zaczęli rundę nieźle, a z każdym kolejnym meczem byli coraz lepsi. Jak wiele dla nas znaczyli pokazała końcówka tej rundy, kiedy ich zabrakło z powodu kontuzji. Mieliśmy w końcówce rundy przez to problem, ale razem – jako Górnik – byliśmy bardzo silni.
 
Taofeek Ismaheel to Pana największa porażka szkoleniowa przy Roosevelta? Wierzył Pan, że uda się go oszlifować, ale nie udało się wznieść go ponad pewien poziom.
 
– Wierzyłem i wciąż wierzę w niego, bo wiedziałem, że on bardzo dobrze pracuje na treningach i wie co chce na tym boisku zrobić. Nie jest on jednak piłkarzem, który strzeli w sezonie bardzo dużo bramek. W dalszym ciągu ma wiele walorów i można wykorzystać ten potencjał, który ma. On stale musi się rozwijać, szukać na boisku szans, żeby znaleźć lepsze rozwiązania. To jest normalne, szczególnie u skrzydłowych, bo umiejętność znajdowania rozwiązań i podejmowania decyzji na boisku jest najcięższa w piłce nożnej.
 
Wierzy Pan, że on może jeszcze zaskoczyć czy już osiągnął swój sufit?
 
– Myślę, że on ciągle potrzebuje trochę czasu. Wiem, że nie jest najmłodszy, ale czasami tak się zdarza. To jest normalne.
 
Jeżeli Lech nie zdecyduje się na wykup „Tofika”, będzie miał on miejsce w drużynie trenera Gasparika na przyszły sezon czy raczej nie widzi Pan miejsca w kadrze dla tego piłkarza?
 
– U Ismy mental jest dobry. Jest dobrym chłopakiem i wnosi do drużyny jakość. Zobaczymy jak będzie wyglądał Górnik po tym sezonie. Jeśli Lech nie zdecyduje się na transfer, usiądziemy z dyrektorem sportowym i podejmiemy jakąś decyzję. Na dziś nie myślę o tym co będzie latem.
 
Jest w kadrze Górnika zawodnik, po którym spodziewał się znacznie więcej?
 
– Na pewno miałem większe odczekiwania wobec roli Michala Sacka. Liczyłem, że będzie prawym obrońcą pierwszego wyboru. Niestety przeszedł zabieg i nie zdążył zagrać ani minuty, nie brał udziału w treningach. Więcej oczekiwałem też od Roberto Massimo. Też przez kontuzje nie był w stanie pokazać swoich umiejętności. Teraz jest zdrowy i myślę, że on wspólnie z Sackiem będą realnym wzmocnieniem naszej drużyny na wiosnę. Jeśli tych dwóch chłopaków będzie zdrowych, nasza prawa strona może być na pewno jeszcze mocniejsza.
 
Ilu z zawodników, którzy przyszli do Górnika latem było przez Pana autoryzowanych?
 
– Jak zostałem trenerem, każdy ruch transferowy był ze mną konsultowany. Myślę, że w Zabrzu bardzo dobrze funkcjonuje dział sportowy, Łukasz Milik ze skautami. Oni selekcjonują, oceniają piłkarzy i potem zawsze było tak, że razem siadaliśmy i podejmowaliśmy ostateczną decyzję. Bardzo mi się ten system selekcji w Górniku podoba. W Trnawie to tak nie wyglądało. Tutaj zawsze było przygotowanych kilka opcji transferowych i wybieraliśmy tę najlepszą. W trakcie sezonu cały czas rozmawialiśmy z działem sportowym o systemie, jakim chcemy grać. Wszyscy wiedzieli, jaki jest nasz pomysł na tę drużynę, jakie jeszcze mamy braki i pod tym kątem prowadzona jest selekcja piłkarzy pod kątem potencjalnego transferu.
 
Dziewięć meczów bez porażki. Wspomniał Pan, że to najlepsza seria w Pana karierze.
 
– Faktycznie, tak było. Na Słowacji mieliśmy podobną serię, ale tam było więcej remisów. To był najlepszy dla nas moment tej rundy. Czuliśmy, że jak mamy wszystkich zdrowych, drużyna jest bardzo mocna. I to było widać po wynikach na boisku. Jak masz pierwszy, drugi, trzeci dobry wynik, potem ci chłopcy „rosną” w głowie, mental jest jeszcze mocniejszy. Mieliśmy wtedy bardzo trudny terminarz, serię tych najcięższych meczów. Zdobyliśmy najwięcej punktów przeciwko takim rywalom jak Legia, Jagiellonia czy Raków Częstochowa. Było widać, że jakość w tym zespole jest, że drużyna jest pewna siebie. I mocą tego udało nam się osiągnąć bardzo dobre wyniki.
 
Był taki moment, kiedy Pan pomyślał, że po prostu odjedziecie Jagiellonii, Wiśle Płock, Rakowowi na większy dystans punktowy i Górnik będzie na półmetku sezonu liderem z dużą przewagą nad resztą stawki?
 
– Ja takiego momentu nie miałem. Na początku sezonu, jak były te statystyki, że lider po dziesięciu kolejkach ma już pewne puchary, ja gasiłem te emocje. My nie jesteśmy zespołem, jak wcześniej był Lech Poznań, który wygrywał wszystko. Nawet jak szło nam bardzo dobrze, czułem, że w końcówce rundy możemy mieć trochę trudniejszy okres, że możemy wpaść w mały kryzys. To w piłce jest normalne. Tak też się stało, dlatego nie byłem zaskoczony.
 
Utrzymaliście równą i wysoką formę w rozgrywkach STS Pucharu Polski, gdzie jesteście już w ćwierćfinale.
 
– Na początku powiedzieliśmy sobie, że chcemy w tych rozgrywkach zrobić więcej. Podeszliśmy do Pucharu Polski bardzo poważnie i myślę, że wszyscy to czuli, że chcemy zdobyć ten puchar. Zawsze graliśmy w najsilniejszym zestawieniu, a los nas nie oszczędzał. Wszystkie mecze graliśmy na wyjazdach, w tym dwa razy z tym samym rywalem co kilka dni później w lidze. To nie były łatwe mecze. Arka przed meczem z nami nie przegrała u siebie, Lechia też pokazała w lidze, że jest bardzo silna, a nam udało się w meczu pucharowym wygrać. Jesteśmy w gronie ośmiu najlepszych drużyn tej edycji i na pewno chcemy grać dalej.
 
Zna Pan diagnozę tego, co wydarzyło się w tej końcówce rundy? Kluczowe były urazy, o których Pan wspominał? Czy po prostu nie da się utrzymać wysokiego poziomu od lipca do grudnia?
 
– Nie da się utrzymać tej formy przez całą rundę. To jest jasne. Jedynym dla mnie zaskoczeniem było to, że praktycznie przez całą rundę mieliśmy najlepszą defensywę w lidze – razem z Wisłą Płock – a w dwóch ostatnich meczach straciliśmy dziewięć bramek. To były bardzo dziwne mecze, nie wyglądaliśmy w defensywie tak dobrze jak wcześniej. Nie jesteśmy jeszcze taktycznie ułożeni tak dobrze jak bym sobie tego życzył. Myślę, że decydujące w tych meczach było to, że zawsze traciliśmy pierwsi bramkę. Potem chcieliśmy atakować, odpowiedzieć bramką i rywale wyprowadzali kontrataki. Mieliśmy też kontuzje kilku kluczowych zawodników i na boisku już nie było to wszystko ułożone tak dobrze jak wcześniej.
 
Słabsza końcówka kosztowała Górnika nie tylko utratę pozycji lidera, ale możecie też wypaść z ligowego podium.
 
– Może tak być, ale przede wszystkim trzeba patrzeć na punkty. Różnice między tymi zespołami nie jest duża. Bardzo ważne jest to, żebyśmy dobrze rozpoczęli rundę wiosenną. Dwa pierwsze mecze mamy w domu no i to myślę, że będzie kluczowe dla tego jak się ta wiosna dla nas ułoży. Musimy zagrać na wysokim poziomie, zdobyć w każdym z nich punkty i to da nam odpowiedź na co nas będzie stać.
 
Ogromny progres Górnik zanotował pod względem skuteczności obrony przy stałych fragmentach gry. Jeszcze rok temu praktycznie każdy rzut rożny czy rzut wolny w okolicach pola karnego śmierdział straconą bramką…
 
– Dużo nad tym pracowaliśmy, dużo analizowaliśmy, dzięki czemu wiedzieliśmy co zmienić i poprawić. Wyglądało to nieźle, ale może być jeszcze lepiej. Chciałbym, żeby zawodnicy, którzy będą przychodzić do klubu byli też selekcjonowani pod kątem wymagań ligi w której gramy. W Ekstraklasie bardzo mocne są stałe fragmenty gry. Żeby bronić i atakować jeszcze skuteczniej musimy pozyskać kilku wyższych zawodników. W końcówce rundy, kiedy pojawiły się kontuzje czułem, że mamy na boisku kłopoty. Może nie traciliśmy bramek bezpośrednio po stałych fragmentach, ale chwilę po nich. Dlatego musimy wziąć to pod uwagę i wyciągnąć wnioski.
 
W czterech ostatnich meczach ligowych w środku pola zawsze brakowało kogoś z tercetu Patrik Hellebrand – Jarosław Kubicki – Lukas Ambros, a ci piłkarze zdawali się tworzyć kręgosłup tej drużyny.
 
– W piłce jest tak, że jak tracisz dwóch piłkarzy, możesz zrobić zmiany i będzie w porządku. Tylko kluczowy aspekt jest taki, na jakiej oni grają pozycji. My straciliśmy dwóch środkowych pomocników, nie byliśmy w stanie zrobić za nich zmiany jeden do jednego. Jakby to była inna pozycja, może byłoby łatwiej coś zmienić, ale tutaj brak tych zawodników na boisku było czuć. Nie mieliśmy już takiej jakości w ofensywie i nie byliśmy już dobrze ułożeni na boisku. W końcówce nie mieliśmy takiej struktury. Wcześniej trzymaliśmy ten poziom. Lukas Ambros i Jarek Kubicki, to zawodnicy bardzo inteligentni, bardzo dobrze się ruszają na boisku w defensywie, są też bardzo dobrzy pod względem taktycznym. Szczególnie Jarek Kubicki jest pod tym względem najlepszy w drużynie. Nie bez znaczenia było też to, że ci zawodnicy biegali więcej. To piłkarze, którzy bez problemu mogą w meczu pokonać dwanaście kilometrów, a to jest też różnica. Jak zrobisz zmianę w środku i nowy zawodnik przebiegnie o kilometr, półtora mniej, to widać to potem na boisku.
 
Jest Pan pewny, że zimą nie będzie rozbioru kadry drużyny? Że nie odejdzie dwóch, trzech kluczowych zawodników, na których dzisiaj opiera Pan grę?
 
– Wszyscy w klubie mamy świadomość, że żeby Górnik powalczył o wyższe cele nie może się osłabiać. To jest nasz cel, ale nigdy nic nie jest pewne na sto procent. Jeśli się pojawi jakaś dobra oferta, będzie trzeba się nad nią zastanowić. Tak działa nie tylko Górnik, ale większość klubów w Polsce i na świecie. Być może jakieś transfery z klubu będą, ale pewne jest to, że nikt nie chce, żeby Górnik był na wiosnę słabszy niż był jesienią. Mam nadzieję, że będziemy jeszcze mocniejsi, że zrobimy dobre transfery, a wartość dodaną będą stanowić zawodnicy wracający po kontuzjach.
 
Żeby przyszli nowi zawodnicy, ktoś z pewnością będzie musiał z Zabrza odejść. Jest w klubie formalna lista transferowa, składająca się z nazwisk piłkarzy, których będziecie chcieli pożegnać?
 
– W końcówce rundy rozmawialiśmy z dyrektorem Łukaszem Milikiem o tym, którzy zawodnicy mogą odejść, żebyśmy mogli poszukać nowych rozwiązań. Oficjalnie żadnej listy transferowej nie będziemy ogłaszać. Musimy pamiętać, że zawodnicy są związani z klubem kontraktami i żeby zmienili klub oni sami też muszą chcieć odejść.
 
Jakie są kluczowe pozycje, które będzie Pan chciał wzmocnić przed rundą wiosenną?
 
– Wiemy czego nam potrzeba, by ten potencjał był jeszcze większy i by poprawić naszą grę. Mamy wytypowane kluczowe pozycje. Wiemy, że chcemy się wzmocnić na pozycji numer „9”, bo Barbosa i Tsiri jak na razie nie spełnili oczekiwań i na tę pozycję został nam tylko Sondre. Zobaczymy jak będzie z ewentualnymi wzmocnieniami na skrzydle. Myślę, że kilku młodych chłopaków, którzy grają mniej będą mieli szansę iść na wypożyczenie, żeby łapali minuty i się ogrywali. Świetnym przykładem jest Wiktor Nowak, który na wysokim poziomie igra w Wiśle Płock, co mi się bardzo podoba. Rozmawialiśmy też o wzmocnieniu środka pola, żeby tracąc z powodu kartek czy kontuzji któregoś z podstawowych graczy mieć mocniejszą alternatywę.
 
Czysto hipotetycznie, czy jeśli zimą z Górnika odejdzie Patrik Hellebrand, będzie Pan chciał skrócić wypożyczenie Wiktora Nowaka?
 
– Nie, Wiktor to dla nas bardziej pozycja „osiem” lub „dziesięć”. Gdybyśmy stracili Patrika, będziemy musieli poszukać „szóstki”.
 
Słabo w ostatnich tygodniach spisywali się bramkarze, których błędy nie były bez znaczenia przy wysokich porażkach.
 
– Pozyskanie nowego bramkarza na pewno nie jest dla nas priorytetem. Wierzę, że Marcel i Tomek mają swoją jakość i muszą to pokazać. Wiem, że popełniali błędy, ale jestem pewny, że dadzą radę.
 
Zostaje linia obrony…
 
– W defensywie musimy patrzeć w przyszłość. Na lewej obronie jest tylko Erik Janża, który praktycznie nie ma konkurencji. Trzeba rozważyć wzmocnienia pod kątem przyszłości. Podobnie ma się sytuacja z prawą obroną.
 
Zimowy okres przygotowawczy będzie krótki, ale intensywny.
 
– Rozpoczniemy treningi i w kolejnym dniu zagramy w Spodku. Potem kilka dni treningów na naszych obiektach i polecimy na zgrupowanie do Turcji. W Polsce ta przerwa jest długa, jeszcze w życiu nie miałem tak długiej. Chłopaki odpoczną, ale mają też indywidualne plany do wykonania. Mam nadzieję, że wszyscy zrealizują je w pełni, dzięki czemu od pierwszego dnia przygotowań będziemy wszyscy gotowi do tego co chcemy robić na boisku.
 
Nowi zawodnicy dołączą do drużyny już na początku przygotowań?
 
– Nikt nie może dać takiej gwarancji. Wiele tematów jest w toku, ciężko na razie powiedzieć co uda się dopiąć.
 
W opinii wielu obserwatorów, zawodnikom którzy musieli w końcówce rundy grać więcej brakowało ogrania i czucia piłki. Tomasz Loska, Maksymilian Pingot, Young-Jun Goh, Bastien Donio, Natan Dzięgielewski, Gabriel Barbosa… Nie uważa Pan, że tacy zawodnicy powinni częściej grać w rezerwach, żeby mieć czucie piłki i ogranie?
 
– Zawsze kiedy nie było kolizji z naszymi meczami, odsyłaliśmy zawodników mniej grających do rezerw. Dodatkowo w trakcie przerw reprezentacyjnych graliśmy sparingi i gierki wewnętrzne, gdzie grali wszyscy. Staraliśmy się zrobić wszystko, by każdemu piłkarzowi w kadrze zapewnić obciążenie meczowe i żeby zawodnicy mogli łapać minuty. Pewnie mogło być tego jeszcze trochę więcej, ale mecze rezerw z natury kolidowały z naszymi przygotowaniami do meczów ligowych czy Pucharu Polski. A to jest zawsze najważniejsze.
 
W rezerwach są jacyś młodzi, którzy dostaną szansę treningu teraz w okresie przygotowawczym z pierwszą drużyną. Ma Pan jakieś nazwiska w głowie?
 
– Jest jeszcze trochę czasu. Toczą się rozmowy i myślę, że kilku młodych chłopaków pojedzie z nami na zgrupowanie do Turcji. W trakcie rundy jesiennej mieliśmy regularnie na treningach pierwszej drużyny zawodników z drużyny rezerw i U-19. Mamy stały kontakt ze sztabem szkoleniowym drużyny rezerw i wiemy komu warto dać szansę.
 
W końcówce rundy ze świetnej strony prezentował się Jakub Jeleń, który zdobywanie bramek ma w genach.
 
– Wiem, że tata Kuby był świetnym piłkarzem i on ma też swój potencjał. On także był na treningach pierwszego zespołu, znamy go i zobaczymy, jaka będzie decyzja, odnośnie tego kto z nami potem pojedzie na to zgrupowanie.

Rozmawiał: eMZet

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

11 komentarzy
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze

Co do bramkarzy myli się całkowicie! Z Loski już nic nie wyciągnie a Łubik powinien się dalej ogrywać byle nie u nas naszym kosztem!

To prawda. Myślę, że tak mówi bo musi.

Zgadzam się z kolegą ale Łubik bronił prawie całą rundę, to musiał być się już wyrobić a on czym dalej , tym był coraz gorszy. My faktycznie nawet dobrego zmiennika nie mamy, czyli praktycznie jesteśmy bez bramkarzy. I może się to źle skończyć ale oby nie.

Łubik bronił w kratkę to fakt. Fakt jest też taki, że gra w reprezentacji i raczej nie za zasługi itp. Kolejna rzecz to to że jest to obecnie najlepszy bramkarz grający nogami – jak wiele podań bezpośrednio od Łubika trafiało do napastników z czego były i bramki i okazje. O tym należy pamiętać.

Proponuję zwrócić uwagę na tytuł wywiadu, jest wymowny aż nadto, what means : wkrótce stracimy Hellebranda, a w dalszej kolejności Sow’a…….

Mamy mądrego trenera. Oby jak najdłużej z nami został 🙂

Ciekawa rozmowa, dobrze się czyta racjonalną argumentację trenera Gasparika. Podobnie jak autorzy wcześniejszych wpisów nie zgodzę się z trenerem w temacie bramkarzy: Tomek Loska to ważna postać w szatni Górnika, ktoś absolutnie tej drużynie potrzebny, ale jako bramkarz numer 2 lub 3. Łubik to dla mnie wielkie rozczarowanie, nie widzę sensu ogrywania go Augsburgowi przez kolejne pół roku i tracenia przez to kolejnych punktów. A w nagły wzrost formy tego bramkarza jakoś nie wierzę… Więc w mojej opinii priorytetem transferowym zimą powinno być zakontraktowanie solidnego bramkarza i – zwłaszcza w przypadku odejścia Patrika – defensywnego pomocnika, takiej szóstki, która będzie od pierwszego wiosennego meczu gotowa do gry.
Ze słów trenera wnioskuję, że tymi młodymi piłkarzami, którzy zostaną wypożyczeni, mogą być Donio i Dzięgielewski, więc w ich miejsce ktoś kadrę meczową też powinien zasilić. Co do nowego napastnika, to pamiętając o tych wszystkich Bakisach, Buksach, Tsirigotisach, Barbosach czy o naszym niedoszłym napastniku Colaku, aż boję się pomyśleć, jaki swój kolejny wynalazek może nam znowu dyrektor Milik zafundować… Więc może lepiej poprzestać na Lisethu, z Zahovicem jako jego dublerem (wiem, Luka to bardziej dziesiątka niż dziewiątka, ale na szpicy też sobie radzi). Zgadzam się natomiast z trenerem, że jeżeli wiosną Sacek i Massimo będą zdrowi i gotowi do gry, to mogą być wzmocnieniem drużyny Górnika (choć ten drugi swoimi dotychczasowymi występami mocno irytował, ale w końcu coś musi potrafić, skoro otarł sie o Bundesligę)…

Tak jak trener wspomina, ryzykiem związanym z dobrą grą zespołu jest to, że po wyróżniających się graczy wkrótce mogą zgłosić się inne kluby. Pytanie tylko czy klub faktycznie musi ich koniecznie już teraz sprzedawać, po internecie krążą artykuły ile zarobiły do tej pory polskie kluby w tej edycji ligi konferencji i nawet taka mizerna legia ma już na koncie więcej, niż możnaby zapewne wyciągnąć z transferu Patricka

Dzięki za wywiad, fajne usystematyzowanie wiedzy po rundzie jesiennej. Ogólnie pozycja Górnika nie jest zła, widać rękę sztabu Gasparika i wyniki w końcówce rundy nie powinny tego zaciemniać. Nowa runda, nowe rozdanie, liczę, że Sacek będzie zdrowy i wróci do formy, bo to w sumie taki klucz do uniknięcia problemów z końcówki rundy. Porządny prawy obrońca, który śmiało mógłby zastąpić w razie potrzeby Kubickiego (doświadczenia na tej pozycji mu nie brakuje).

Nie do końca za to zgadzam się z tym ogrywaniem zawodników w rezerwach. Trener mówi o tym, że mecze rezerw nie mogą mu kolidować z meczami „jedynki”. Z jednej strony to rozumiem. Ale, na przykładzie takiego Goha: zagrał coś na początku, potem wypadł z łask trenera i w pewnym momencie rundy miał 2 okresy, w których przez miesiąc nie podniósł się z ławki. Czy naprawdę nie lepiej by było, gdyby sobie zagrał 3 mecze pod rząd w rezerwach, skoro Gasparik wpuszczał każdego, tylko nie jego? Grała wtedy żelazna trójka, na ławce byli Donio z Poldim, na końcówki parę razy wpuścił Szcześniaka do obrony wyniku, Goh siedział przyspawany. Z Pingotem i Lukoszkiem podobnie. Nie mówię, że zawsze wszystkich dać do rezerw i grać bez ławki, ale można to jakoś wypośrodkować.

Co do transferów z klubu, to wolałbym ich uniknąć. Jednak w razie potrzeby, wolałbym sprzedać Sowa, a nie Hellebranda. Wiem, że możemy nie mieć nic do gadania bo jesteśmy zależni od ofert z innych klubów i jak przyjdzie kupa kasy za Patrika to go sprzedamy, ale Sowa, moim zdaniem, łatwiej będzie zastąpić bez zmiany modelu gry. Mamy tego Massimo, mamy Lukoszka i Dzięgielewskiego (nie ten poziom, ale zawsze) i jakoś na ogół dobrze trafialiśmy z doborem zawodników na tę pozycję. Ale powtarzam, wolałbym nie sprzedawać nikogo, tylko ewentualnie pozbyć się balastów typu Barbosa i Tsirigotis.

Dla mnie to jest zrozumiałe. Goh na przykład, zagrałby w rezerwach w piatek o 12:00, a następnego dnia Górnik gra w lidze o 20:30. W 20 minucie kontuzje łapie Ambros i Goh musi wejść. Jak zagra majac dzien wcześniej 90 minut przebiegnięte w rezerwach? Nasza kadra nie jest na tyle szeroka i wyrównana, żeby sobie na to pozwolić.

Dlatego też piszę, że z jednej strony to rozumiem, Gasparik chce mieć w trakcie meczu jak największe pole manewru i możliwość wyboru. Ale widzisz, coś za coś. Ciężko potem oczekiwać od takiego gościa, że nagle wyjdzie do gry w podstawowym składzie po miesiącu bez grania i 1 do 1 zastąpi Ambrosa. Poza tym i tak można by w opisanym przez Ciebie przypadku wpuścić Poldiego, albo przesunąć Chłania, którego, jak się okazuje, trener też tam ewentualnie widzi.