– Byłem bliski pierwszego składu za czasów trenera Nawałki. Był czas, kiedy grał Norbert Witkowski, potem wskoczył Pavels Steinbors i ten debiut był bardzo bliski. Później trener Nawałka odszedł, a przyszedł trener Wieczorek. – powiedział w wywiadzie dla serwisu ekstraklasa.net Matusz Kuchta, młody bramkarz Górnika Zabrze, który jest aktualnie wypożyczony do Okocimskiego Brzesko.
W ogóle te kulisy Twojego wypożyczenia były trochę dziwne, bo kibice Górnika sugerowali, że powinieneś dostać szansę w pierwszej drużynie. Jak to się stało, że zamiast walczyć o miejsce w składzie Górnika wylądowałeś w Brzesku?
– Byłem bliski pierwszego składu za czasów trenera Nawałki. Był czas, kiedy grał Norbert Witkowski, potem wskoczył Pavels Steinbors i ten debiut był bardzo bliski. Później trener Nawałka odszedł, a przyszedł trener Wieczorek. Przyszedł w trudnej sytuacji, drużyna była na fali, zajmowała drugie miejsce w tabeli i on zdecydował się postawić na doświadczonych zawodników. Byłem wkurzony, ale rozumiałem tę decyzję. Widziałem co się dzieje, wiedziałem, że Wieczorek będzie stawiał na doświadczonych zawodników, a potem przyszedł jeszcze Grzegorz Kasprzik i już wtedy wiedziałem, że najlepsze dla mnie będzie odejście na wypożyczenie.
Trenera Wieczorka już nie ma, Steinbors doznał kontuzji, nie żałujesz, ze nie zostałeś?
– Nie chcę tak myśleć. Można powiedzieć, ze może teraz byłaby szansa, ale nie ma na to gwarancji. Decyzja, którą podjąłem była wtedy słuszna i teraz mam nadzieję, że zagram dobrą rundę, uda mi się uniknąć wpadek. Czy była słuszna w szerszej perspektywie przekonamy się w czerwcu, wtedy będę wiedział czy zagrałem dobrą rundę i czy pomoże mi to wrócić do Górnika.
Po tym co pokazał Norbert Witkowski oraz po nieszczęśliwej kontuzji Steinborsa mógłbyś teraz stać między słupkami zabrzańskiej bramki, gdyby Górnik nie zdecydował się na zatrudnienie Kasprzika. To było równoznaczne z zepchnięciem na boczny tor, ale nie było szansy powrotu, kiedy stało się jasne, że w Górniku jest Kasprzik, a potem długo, długo nic?
– Rozmowy o wypożyczeniu rozpoczęły się jeszcze przed zakończeniem rundy. Już wtedy sygnalizowałem trenerom, że może lepszą opcją dla mnie byłoby wypożyczenie. Wtedy nie było jeszcze Kasprzika i nie było jasne czy Norbert Witkowski zostanie w klubie. Później, kiedy sprawy personalne się wyjaśniły decyzja o wypożyczeniu wciąż była przez pewien czas wstrzymywana. Pojechałem nawet do Zakopanego na obóz przygotowawczy, ale od razu po zgrupowaniu pojechałem do Brzeska. Później, kiedy papiery jeszcze nie były podpisane, a zdarzyła się kontuzja Pavelsa, była możliwość powrotu do Zabrza, ale wtedy już byłem zdecydowany na wypożyczenie.
Ile jest prawdy w tym, że interesowała się Tobą kiedyś Legia Warszawa?
– Byłem bardzo bliski gry w Legii, ale w ostatnim momencie wycofaliśmy się z tego. Została mi jedna klasa gimnazjum i była taka opcja, żeby podpisać kontrakt z Legią i natychmiast trafić z powrotem na wypożyczenie do Stadionu. Wycofaliśmy się przed samym podpisaniem kontraktu i myślę z perspektywy czasy, że była to słuszna decyzja, bo wiadomo jak jest w Warszawie, młodym zawodnikom jest ciężko przebić się do pierwszego zespołu. W Górniku miałem szansę trenować z pierwszą drużyną, a teraz mogę grać w I lidze w Okocimskim, więc myślę, że wyszło mi to na dobre.
Byłeś też na testach w Milanie. Opowiedz nam o włoskiej przygodzie.
– Po jakimś meczu kadry pojawiła się propozycja testów w tym klubie. Byłem tam dwa razy, najpierw pojechałem tam na trzy dni, później na cały tydzień i wszystko wydawało się zmierzać w odpowiednim kierunku. Potem jednak dyrektor sportowy odszedł do Monaco i temat został zamknięty. Potem pojawiła się też później inna propozycja, właśnie z Monaco, ale działo się to w tym samym czasie, kiedy przyszła oferta z Górnika i zdecydowaliśmy się właśnie na tę drogę.
Źródło: ekstraklasa.net
Foto: gornikzabrze.pl